REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Po przegranej

-

Ten sam polityk może ubiegać się o urząd prezydenta tylko dwa razy. Taką zasadę wpisano do konstytucji amerykańskiej po latach prezydentury Franklina D. Roosevelta, która trwała trzy kadencje i kawałek czwartej. Ale to była druga wojna światowa.

Od tamtej pory żadna partia polityczna w Ameryce nie miała swego kandydata na urzędzie prezydenta przez trzy kadencje, to znaczy, że John McCain mógłby być wybrany, gdyby Partia Republikańska potrafiła zachować polityczne wpływy w społeczeństwie. Jednak nie potrafiła. Co więcej, jej perspektywy polityczne nie są optymistyczne, jej przyszłość – wg „Washington Post” – rysuje się w ciemnych barwach. Partia ta nie jest w stanie sprostać zmianom, które następują w kraju. Ponadto, silne obciążenie korupcją, z której republikanie muszą się tłumaczyć. Wniosek jest zasadny: partii potrzebne jest unowocześnienie – jak wcześniej pisał Patrick Buchanan.

REKLAMA

Odbył się zjazd republikańskich gubernatorów, którzy mieli dokonać oceny sytuacji po wyborach. Republikańscy politycy są gubernatorami w 21 stanach, ale na zjazd stawiło się tylko szesnastu. Sytuacja, w której partia się znajduje, jest zła, powiadają uczestnicy zjazdu. Wybory pokazują, że organizacje partyjne przegrywają w politycznej rywalizacji na obszarze północno-wschodnim, Wielkich Jezior i na zachodnim wybrzeżu. W jej zapleczu politycznym brak kobiet, przedstawicieli środowisk latynoskich i afroamerykańskich jest ewidentny. Obecne załamanie Partii Republikańskiej jest tak wielkie, że porównuje się je z załamaniem, które nastąpiło w 1932 roku, gdy zwyciężył Roosevelt. To były inne czasy w strukturze społecznej kraju, w demografii, w świadomości politycznej.

W tym samym czasie, gdy odbywa się zjazd gubernatorów, wykonawcze instancje Partii Republikańskiej wnoszą do sądu, jak pisze dziennik „Washington Times”, pozwy o zniesienie regulacji prawnych dotyczących finansowania kampanii wyborczych, to znaczy tych regulacji, które swego czasu wniosła senatorska para McCain i Feingold. Ostatnie wybory pokazują, że ofiarą tych przepisów stał się ich promotor, czyli senator John McCain. Jego rywal zebrał dziesięć razy więcej pieniędzy na kampanię wyborczą. 

Takie wnioski są oczywiste, ale nie sięgają do istoty sprawy, to znaczy nie diagnozują przyczyn załamania. Półtora roku minęło od amerykańskiej krucjaty w Iraku do reelekcji w 2004 roku. A po ponownym wyborze, Amerykanie zaczęli zmieniać swe nastawienie do republikańskiej administracji. Czy ich niechęć dopiero wtedy zaczęła się ujawniać? 

Wydaje się, pisze Steve Chapman w „Chicago Tribune”, że pragnienie zachowania status quo ante (stanu, który był przedtem) wzięło górę nad innymi argumentami. To jest pragnienie powrotu do stanu przed wojną iracką, przed torturami, przed załamaniem finansowym, recesją – a ogólnie, do stanu przed kadencjami ustępującego prezydenta. To ostatnie jest przekonujące w związku z tym, że decyzja Sądu Najwyższego o zwycięstwie George’a W. Busha w 2000 roku była obroną przed faktycznym zamachem ze strony grupy Al Gore’a.

Ze swej natury ludzie działają zachowawczo, pisze Chapman, w tym sensie, że chcą zachować to, co mają, że nie chcą stracić albo pomniejszyć tego, co mają. Nastroje społeczne nie akceptują drastycznych decyzji, które wymagają od nich poświęceń. Duży rząd, czytaj rząd, który nie jest tani (jak ten, który zapowiadał obecny polski premier), daje się łatwiej przyjąć, gdy nie naraża on ludzi na dalsze koszty. Zatem od prezydenta Reagana, za którego państwo opiekuńcze przetrwało bez większych zmian, jak poddaje Chapman, istnieje ciągłość w tym, że obecny prezydent-elekt zapowiada cięcia podatkowe, tak samo i takie same, jak zapowiadał prezydent Reagan. Pominąć trzeba oczywiście obniżki podatków, wprowadzone przez prezydenta Busha, które właściwie nie przyniosły korzyści amerykańskiej klasie średniej, z której przecież wywodzi się obecny elektorat demokratyczny – a cała polityka wewnętrzna zmierzała do likwidacji państwa opiekuńczego, jak pokazują próby zmian systemu ubezpieczeń społecznych czy systemu Medicare i Medicaid.

Na tle amerykańskich wydarzeń, bardzo groteskowo i zupełnie nie kompetencyjnie wyglądają polityczne działania obecnego polskiego premiera i „jego” rządu, którzy maszerują za dzikim, darwinowskim kapitalizmem. Ludzie w Polsce, tak samo jak w Ameryce, nie chcą stać się ofiarami kradzieży, już i tak bijącej w oczy po Balcerowiczu. Tym bardziej że zamożność w Polsce jest na bardzo niskim poziomie, nie dającym się porównać z innymi krajami. Widać też, że obecny polski rząd zmierza do tego, aby – podpierając się zasadą dyskryminacji ze względu na zamożność – poważną część społeczeństwa zamknąć w obszarach o charakterze obozów koncentracyjnych.

Państwo opiekuńcze jest atakowane przez obecną ekipę rządową w Polsce przy pomocy zupełnie anachronicznych argumentów. Zamknąć szpitale przez komercjalizację? Ależ tak, powiada rząd w osobie pani Kopacz. Co najwyżej będą epidemie, i tak już występujące. Reformy w służbie zdrowia są wyrosły z aberracji umysłowej pani minister. Ograniczenie wcześniejszych emerytur, zwanych „pomostówkami”, idzie po tej samej linii darwinowskiego kapitalizmu, charakterystycznego dla wczesnego okresu w Trzeciej Rzeczypospolitej. Obecny rząd nie chce przyjąć do wiadomości, że społeczeństwo polskie jest po prostu zamęczone i udręczone eksperymentami na nim dokonywanymi, prawie tak, jak niegdyś w obozach koncentracyjnych (tych niemieckich, oczywiście). To odnosi się w tym samym stopniu do innych posunięć, szczególnie tych wobec stoczni, bo przecież niszczenie tego, co z takim trudem wybudowano nad morzem w Drugiej Rzeczypospolitej, co jest kwintesencją polskiej niepodległości, jest jawnym antynarodowym działaniem.

Donald Tusk zechciał kiedyś powiedzieć, że dla niego Polska to „nienormalność”. Ta „nienormalność” tkwi nie w Polsce, to umysły premiera i jego drużyny są nienormalne, jak pokazuje ich zagraniczna polityka germańskiego i pokrewnego klientyzmu. To w tym celu Władysław Bartoszewski znalazł się w obecnym rządzie i dlatego logiczny sens ma pytanie: kim pan jest, panie Bartoszewski? Agentem wpływu, niemieckim dzierżawcą pokazującym Polskę jako „brzydką dziewczynę bez posagu”?
 
Źródła:
– o braku perspektyw dla Partii Republikańskiej, ewidentne wnioski: niezdolność do rywalizacji politycznej na określonych terenach, zjazd gubernatorów, za dziennikiem „Washington Post”, wydanie na 13 listopada, artykuł „Republican Governors Meet, Glumly”, autor Robert Barnes, str. A01,
– o republikańskich pozwach do sądu dla zniesienia regulacji prawnych dot. finansowania kampanii wyborczych, za dziennikiem „Washington Times”, artykuł „GOP to file suit to undo McCain rules”, autor Ralph Z. Hallow,
– o reakcjach społecznych podczas wyborów: powrót do status quo ante, zachowawcze nastroje, państwo opiekuńcze bez zmian, reaganowskie cięcia podatkowe u prezydenta-elekta, za dziennikiem „Chicago Tribune”, wydanie na 9 listopada, artykuł „Change we can remember”, autor Steve Chapman.
Andrzej Niedzielski

REKLAMA

2090321479 views

REKLAMA

REKLAMA

2090321779 views

REKLAMA

REKLAMA

2092118239 views

REKLAMA

2090322062 views

REKLAMA

2090322208 views

REKLAMA

2090322352 views