Robert Lewandowski przyznał, że „poczuł dyskomfort” i z tego powodu zszedł z boiska w 72. minucie wygranego 3:2 meczu ze Szkocją w Glasgow w 1. kolejce piłkarskiej Ligi Narodów. Zapewnił jednak, że nie jest to poważny uraz. „To, że gramy do końca, jest dużym zastrzykiem pewności siebie w następnych spotkaniach” – podkreślił z kolei strzelec pierwszej bramki Sebastian Szymański.
„To przez upadek. Poczułem dyskomfort i później od czasu do czasu czułem ból” – powiedział w rozmowie z TVP. Napastnik Barcelony zdobył w Glasgow swoją 84. bramkę i rozegrał 153. mecz w reprezentacji – w obu przypadkach to rekordy w polskim futbolu.
„Nie oszukujmy się, ten sezon będzie ekstremalnie ciężki. Meczów będzie pewnie powyżej 70 w zależności od tego, jak ułożą się rozgrywki. Wiedziałem, że na ławce są chłopaki gotowi do gry. Dla dobra zespołu i dla mnie było lepiej, żeby zrobić zmianę. Nic innego za tym się nie kryje” – wyjaśnił Lewandowski.
Dodał, że na mecz z Chorwacją on sam będzie gotowy.
„Drużyna się buduje, jest dużo nowych osób. Musimy ze zgrupowania na zgrupowanie doskonalić różne elementy i myślę, że coraz lepiej nam to wychodzi. To, że gramy do końca, jest dużym zastrzykiem pewności siebie w następnych spotkaniach i pokazuje charakter drużyny. Przy rozgrywaniu piłki było dużo płynności w naszej grze i w ogóle fajnie wyglądała nasza gra w środku pola” – ocenił Szymański w rozmowie z TVP Sport.
Szymański przyznał się do błędu w pierwszych sekundach drugiej połowy, gdy Polacy szybko stracili piłkę, a Szkoci to wykorzystali i kontaktowego gola strzelił Billy Gilmour.
„Piłka została mi przy nodze, potem zagrałem za lekko do Piotrka Zielińskiego i koniec końców padła bramka dla przeciwnika. Takie sytuacje nie mogą się zdarzać. Trener nas uczulał w szatni, że pierwsze minuty są bardzo ważne, ale trudno, muszę z tym żyć” – przyznał.
Podziękował także kibicom za głośny doping na Hampden Park.
„Jesteśmy mega wdzięczni wszystkim kibicom, którzy przybyli do Szkocji. Tylko tak mogliśmy się odwdzięczyć, walcząc do końca”.
(PAP)