REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaChicagoThe Last Wide Open – w poszukiwaniu miłości w polskiej restauracji w...

The Last Wide Open – w poszukiwaniu miłości w polskiej restauracji w Chicago

-

Nowa komedia romantyczna The Last Wide Open, która od piątku, 5 lipca wystawiana jest na scenie American Blues Theater na północy Chicago, mimo anglojęzycznego tytułu ma wiele polskich elementów. Jej głównym bohaterem jest nowy polski imigrant w Chicago, który zakochuje się w amerykańskiej kelnerce w polskiej restauracji. Z odgrywającym rolę Mikołaja Malinowskiego Michaelem Mahlerem i jego sceniczną partnerką (a prywatnie żoną) Darą Cameron na scenie American Blues Theater przekształconej w Jana’s Restaurant rozmawiał Łukasz Dudka.

Łukasz Dudka: The Last Wide Open nie jest nową sztuką, lecz jej wersja zaprezentowana po raz pierwszy 5 lipca w American Blues Theater była światową premierą.

REKLAMA

Michael Mahler: Oryginalna sztuka, napisana przez Audrey Cefaly, opowiada o imigrancie i kelnerce, którzy zakochują i odkochują się w sobie w różnych wersjach życia. Kiedy po raz pierwszy przeczytaliśmy tę sztukę, pomyśleliśmy, że byłaby świetna w American Blues Theater. Zapytaliśmy Audrey, czy można zamienić włoskiego imigranta na polskiego i zrobić z tego prawdziwie chicagowską produkcję. Była na to bardzo otwarta. Sprowadziła Kathy Müller, która jest córką polskich imigrantów, aby zaadaptować sztukę na polskie realia i uczynić ją jak najbardziej autentyczną. A więc faktycznie, ta wersja jest zupełnie nowa.

Co zmieniło się oprócz imienia głównego bohatera?

Dara Cameron: Adaptacja tchnęła zupełnie nowego ducha do tej sztuki. Akcja toczy się w polskiej, rodzinnej restauracji – Jana’s Restaurant.

MM: Twórcy sztuki bardzo się starali, aby zachować autentyczność doświadczeń i języka  bohatera. W miejsce włoskich wtrącane są polskie słowa. Gram trzy wersje polskiego imigranta, Mikołaja Malinowskiego: dwa dni po przyjeździe do Chicago, 15 lat od przyjazdu i gdzieś pośrodku.

Historia toczy się więc na trzech odrębnych osiach czasowych.

DC: To jest dość nietypowe. Nazywamy to wieloświatem (ang. multiverse). Oglądamy historię, która dzieje się w tym samym dniu, ale w trzech różnych wersjach życia bohatera. Przez to możemy zobaczyć, jak okoliczności i decyzje, które podejmujemy, mogą zmienić trajektorię naszego życia, związków i interakcji. To może wydawać się trudne, ale w rzeczywistości jest naturalne i intuicyjne. Poza tym kto nie lubi historii miłosnych?

Jak opisalibyście głównych bohaterów, Mikołaja i Linę?

DC, MM: Mikołaj jest beznadziejnym romantykiem, który nigdy nie traci nadziei. Lina jest bardzo praktyczna, ale z poczuciem humoru. Jest nieco fantazyjna, trochę roztrzepana. Ma w sobie głębię uczuć, troszczy się o ludzi. W głębi serca również wierzy w miłość, ale w przeszłości została zraniona tyle razy, że tworzy wokół siebie barierę ochronną, którą właśnie próbujemy przełamać w tej sztuce.

Michael, jesteś też dyrektorem muzycznym w tej sztuce. Czy śpiewasz po polsku?

MM: W sztuce śpiewam piosenki wspólnie z Darą, niestety nie po polsku.

DC: Michael gra na gitarze, ja brzdękam na pianinie, a całość jest bardzo intymna.

Wchodząc do teatru widzowie mogą być zaskoczeni. Normalnie spodziewamy się sceny i rzędu krzeseł na widowni.

DC: Przestrzeń została w całości przekształcona w polską restaurację. Wchodzisz i jesteś w Jana’s Restaurant. Siedzisz przy stoliku nakrytym obrusem, jest na nim świeczka, masz przed sobą menu. Aktorzy są w przestrzeni widza, a widz jest w przestrzeni aktorów. Wchodzimy w interakcję z publicznością. Mamy nawet zapach gotującego się bigosu! Jana’s to tak naprawdę czwarty bohater tego spektaklu.

Restauracja rzeczywiście jest autentyczna. W menu widzę golonkę, pierogi i inne polskie specjały.

DC: Nasza rekwizytorka była niesamowita. Zrobiła duży research, odwiedziła wiele polskich restauracji. Na ścianach wiszą nawet zdjęcia rodziny polskich sióstr, które brały udział w produkcji, Kathy Müller i Matildy Szydagis. Brakuje tylko telewizora.

Jak radzicie sobie z nieprzewidywalnością interakcji z publicznością?

MM: Na początku witamy widzów jako część spektaklu i wyjaśniamy jego trójwymiarowość. Pod koniec wszystko się gmatwa i potrzebujemy pomocy widzów, aby zakończyć przedstawienie. Mamy już doświadczenie ze spektaklu It’s a Wonderful Life, które również angażuje publiczność.

DC: Interakcja z publicznością to świetna zabawa. Bardzo pomaga, jeśli widownia chce brać w niej udział. W tym przypadku immersja jest delikatna. Ale osoby, które nie chcą być częścią akcji, mogą wybrać miejsce z tyłu (śmiech).

Michael, Czytelnicy by mi nie wybaczyli, gdybym nie przetestował Twojego języka polskiego. Co potrafisz powiedzieć?

MM: Mogę powiedzieć na przykład „No kurrr…a!” (śmiech)

Twoją trenerką dialektu była Matilda Szydagis, jedna z polskich sióstr, które brały udział w produkcji.

MM: Matilda była cudowna. Spotykaliśmy się co tydzień na Zoomie i uczyła mnie wymowy polskich słów i różnych wersji akcentu do różnych części spektaklu. Mam nadzieję, że jest ze mnie dumna!

Sztuka ma trzy początki i trzy zakończenia. Ile jest szczęśliwych?

DC: Trzeba przekonać się samemu oglądając sztukę! Myślę, że widzowie wyjdą zadowoleni. To nie jest przygnębiająca sztuka. Podnosi na duchu, jest przyjemna i wesoła.

MM: Ma też piękne przesłanie, które dotyczy znajdowania wspólnego mianownika mimo różnic i ograniczeń, i poszukiwania miłości i bliskości w tym szalonym świecie.

Na co dzień jesteście małżeństwem. Czy bycie parą w prawdziwym życiu pomaga czy utrudnia wspólne granie?

DC: Fajnie jest chodzić razem do pracy – nie każdy może spędzać czas ze swoim partnerem w środowisku zawodowym. Uwielbiam pracować z Mikiem i co wieczór zakochiwać się w nim na nowo. Ćwiczenie ról jest łatwiejsze, gdy sceniczny partner siedzi obok ciebie w samochodzie. Oczywiście musimy wtedy zostawić na boku rozmowy o zakupach czy naszym 6-letnim synu. Graliśmy już wcześniej razem, ale to było dawno temu, kiedy byliśmy młodzi i mniej wykończeni (śmiech).

MM: To wielki przywilej pracować na co dzień z moją ulubioną aktorką. Pójście razem do domu po pracy to dodatkowy bonus.

Opowiedzcie o swoich karierach zawodowych.

MM: Studiowaliśmy teatr na Northwestern University i tak zaczęła się nasza kariera w Chicago. Z American Blues Theater Chicago jesteśmy związani od ponad dekady. Chicagowska scena teatralna jest jak rodzina, która się wspiera, a nie przedziera pazurami, aby dostać pracę.

DC: W Chicago jest dość pracy dla aktorów. Można tu żyć, robiąc to, co się lubi. Mike jest również kompozytorem i autorem tekstów muzycznych i czasami mamy projekty w Nowym Jorku, ale Chicago zawsze będzie naszym domem.

Nowa siedziba American Blues Theater, w której rozmawiamy, jest niesamowita.

DC: Ten obiekt to spełnienie marzeń. Przez około 25 lat byliśmy teatrem wędrownym, goszczącym na różnych scenach w całym mieście. Nasza dyrektor artystyczna Wendy Whiteside zawsze mówiła: „Zrobię to!”. I zrobiła! Wśród hojnych darczyńców mamy prawdziwe anioły, które zawsze wierzyły w naszą misję opowiadania amerykańskich historii. Na ten teatr złożyło się dużo pracy i wielkich marzeń. Minionej zimy graliśmy, kiedy jeszcze farba schła na ścianach. Dziś mamy wygodne siedzenia z uchwytami na kubki, dwie sceny, dobry parking, a lokalna społeczność jest bardzo przyjazna.

Pozostaje tylko zaprosić naszych Czytelników na The Last Wide Open.

DC, MM: Koniecznie odwiedźcie nas tego lata. Chcemy usiąść z Wami w Jana’s Restaurant, podać Wam kiełbasę, porozmawiać o pierogach i opowiedzieć Wam naszą historię. Jesteśmy bardzo dumni z tej sztuki i wiemy, że Wy też ją pokochacie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Łukasz Dudka
Opracowała: Joanna Marszałek

Dara Cameron fot. Materiały promocyjne
Michael Mahler fot. Materiały promocyjne

Zdjęcia: Jenn Udoni

REKLAMA

2088862368 views

REKLAMA

REKLAMA

2088862668 views

REKLAMA

REKLAMA

2090659129 views

REKLAMA

2088862952 views

REKLAMA

2088863098 views

REKLAMA

2088863242 views