Takich manier nie ma niejeden przeciętny obywatel, a co dopiero złodziej. Właściciel stacji benzynowej usytuowanej na przedmieściach Seattle w stanie Waszyngton w sobotę w nocy doświadczył niecodziennego napadu rabunkowego. Tuż przed północą w sklepiku pojawił się mężczyzna, który kupował kawę. W chwili otwarcia kasy poprosił uprzejmie sprzedawcę o wyłożenie na ladę jej zawartości.
Konwersacja między klientem a właścicielem sklepu miała bardzo grzeczny przebieg; jedynym dowodem na to, że jest to napad rabunkowy była skromnie trzymany przez napastnika broń wymierzona w kasjera. Na stacji przy ulicy 2805 SW Roxbury w Seattle w ciągu minionych pięciu lat czterokrotnie dochodziło do napaści rabunkowych. Doświadczony w „obługiwaniu” złodziei jej właściciel John Henry świadomie przedłużał rozmowę z grożącym pistoletem mężczyzną wiedząc, że całość incydentu rejestrują kamery.
Dzięki zapisowi wideo w poprzednich trzech wypadkach policja w ciągu tygodnia ujęła rabusiów. Zdarzenie z minionej soboty miało jednak zupełnie niezwykły przebieg. Złodziej po zaoferowaniu mu 40 dolarów oświadczył: „Bardzo mi przykro, ale mam do zapłacenia czynsz i do wykarmienia dzieci”. Po otrzymaniu 300 dolarów, mężczyzna wychodząc przeprosił za rabunek: „Dziękuję bardzo, jestem naprawdę wdzięczny i jest mi ogromnie przykro. Jeśli kiedykolwiek uda mi się stanąć na nogi, obiecuję panu zwrócić pieniądze”.
John Henry podtrzymał ton konwersacji i wychodzącemu ze sklepu złodziejowi odwzajemnił się uprzejmością: „Niech Bóg pozostanie z panem”. „Dziękuję, również z panem” – odpowiedział rabuś.
Zarówno na podstawie zapisu wideo, jak i opisu wiadomo, że był nim wysoki mężczyzna koło sześćdziesiątki, który zostawił także na sklepowym blacie swoje odciski palców znacznie ułatwiając tym samym pracę policji z powiatu King.
MB