Drugi po Bernardzie Madoffie aferzysta finansowy Allen Stanford został w czwartek skazany na 110 lat więzienia za zorganizowanie oszustw na kwotę 7 miliardów dolarów.
Prokuratura domagała się dla 62-letniego Stanforda maksymalnego wyroku, czyli 230 lat pozbawienia wolności, nazywając go „bezwzględnym grabieżcą odpowiedzialnym za jedno z najbardziej wierutnych oszustw w historii”.
Dla porównania wielokrotny oszust finansowy Bernie Madoff, który oszukał swoje ofiary na około 20 miliardów dolarów, otrzymał w 2009 roku wyrok 150 lat więzienia.
W marcu w Houston, po trwającym pięć tygodni procesie, Stanforda uznano winnym 13 zarzutów związanych z oszustwami.
Stanford został aresztowany w 2009 roku za zorganizowanie ciągnącego się przez 20 lat oszustwa. Finansista namawiał klientów do inwestowania w certyfikaty depozytowe, przedstawiając fałszywe założenia, m.in., że ich stopa zwrotu wynosi od 3 do 4 proc. więcej niż w USA, a bank inwestuje w bezpieczne akcje. Tymczasem Stanford wydawał wpływy m.in. na upadające firmy i finansowanie swojego dostatniego życia, w tym wielu domów na Karaibach i w USA. Uzyskał na wyspie Antigua tytuł szlachecki oraz sponsorował liczne turnieje golfowe i inne wydarzenia sportowe.
Stanford nie przyznaje się do winy i będzie odwoływał się od wyroku. W swoim wystąpieniu w sądzie mówił o ranach, jakich zaznał, gdy został pobity w więzieniu; krytykował rząd za „taktyki gestapo”, gdy jego filie znalazły się pod sekwestrem sądowym oraz wyjaśniał, że padł ofiarą załamania na rynku finansowym w 2008 roku.
Oszukanym klientom banku nie zwrócono jeszcze pieniędzy i okazało się, że na zagranicznych kontach jedynie 330 mln dolarów to dochody z oszustw. Stanford miał wyłudzić pieniądze od około 30 tysięcy indywidualnych inwestorów.
as
Zobacz też:
Ofiary Madoffa dostaną ponad 7 miliardów