W ubiegłym roku troje dzieci zatrzymało się przed naszym domem po cukierki w Halloween. Był pirat, wiedźma i małe dziecko, które nie wiedziało, za co jest przebrane.
Dziecko-pirat było dumne ze swojego kostiumu, choć nie miało kapelusza i peruki. Zostawiło je w samochodzie, którym mama woziła go od domu do domu. Powiedziało: „Jest zbyt ciepło na tę perukę. Dlatego jej nie zakładam!”. Dostało od nas małe opakowanie Twixów i duży uśmiech.
Pirat zatrzymał się u nas około 7 wieczorem.
Potem było cicho.
Około 7.30 wyszedłem przed dom i stojąc na stopniach frontowej werandy, rozglądałem się, czy ktoś jeszcze nadchodzi. Nie widziałem księżyca, a we wszystkich domach po obydwu stronach ulicy paliły się światła. Myślę, że moi sąsiedzi tak samo jak my czekali na dzieci proszące o cukierki. Po ulicy na południe przejechał samochód, zmierzając do supermarketu przy Boonsboro Rd. Poza tym kierowcą nie widziałem nikogo.
Popatrzyłem na drugą stronę ulicy na dom, w którym mieszkają trzy dziewczynki. To duży stary dom, podobnie jak nasz. Każdego roku odkąd mieszkamy w tym mieście, dziewczynki przychodziły, nawet jeśli najmłodsza miała tylko rok. Wtedy była ubrana w różowo-złotą sukienkę księżniczki i miałą ze sobą swojego dużego białego kota. Kot nie miał kostiumu.
W ubiegłym roku dziewczynki nie przyszły.
W ich domu też świeciło się światło. Wyobraziłem sobie, że trzy dziewczynki i ich rodzice prawdopodobnie byli w domu, czekając i mając nadzieję – tak jak i my, że u ich drzwi pojawią się dzieci po „cukierek albo psikus”.
To pandemia trzymała w ubiegłym roku dzieci z dala od domów. Przed COVID mieliśmy około 40-50 dzieci odwiedzających nasz dom po „cukierek albo psikus”. Zaczynały przychodzić koło 5 po południu, kiedy siadaliśmy do obiadu, a ostatnie dziecko dzwoniło do naszych drzwi około 9 wieczorem, a czasami nawet później, gdy już zaczęliśmy szykować się do snu. Tego nie było w 2020 roku.
Mam nadzieję, że w tym roku będzie inaczej. Wszyscy lubimy Halloween i patrzeć na dzieci spieszące się od domu do domu, żeby zbierać słodycze.
Ludzie mówią o tym, że pandemia wreszcie się kończy, bo liczba zaszczepionych rośnie, a spada liczba chorych na koronawirusa, coraz szybciej. Mam nadzieję, że to prawda. Chciałbym widzieć więcej dzieci odwiedzających nas w tym roku w Halloween.
Pandemic Halloween
We had 3 kids stop by our house for tricks or treats last year. There was a pirate, a witch, and a little kid who didn’t know what she was dressed as.
The pirate kid was proud of his costume even though he didn’t have a hat or wig. He left them in the car his mom was using to drive him from one house to another. He said, “It’s just too hot for a wig. That’s why I’m not wearing one!” We gave him a mini package of Twix and a great big smile.
This pirate boy stopped by at about 7 pm.
After that, it was quiet.
At about 730, I went outside and stood on the front porch for a while to see if there was anyone else coming. There was no moon yet, and all the houses on both sides of the street were lit up. I think my neighbors, like us, were waiting for the trick or treaters. A car drove past going south toward the supermarket on Boonsboro Road. Other than that driver, I didn’t see anyone.
I looked across the street then at the house where 3 young girls live. It’s a big old house just like ours. Every year we’ve been in this town, the girls have made it over–even when the youngest was 1. She wore a pink and gold princess costume that year, and she had her big white cat with her. The cat didn’t wear a costume.
This year the three girls didn’t make it.
Their house had its lights on too. I imagined that the 3 girls and their mom and dad were probably also in their home waiting and hoping just like us for kids to come to their door trick or treating.
It was the pandemic last year that kept the kids away. Before COVID showed up, we’d have about 40-50 kids come by the house trick or treating. They’d start coming around about 5 pm, just before we sat down to dinner, and the last kid would be ringing our doorbell around 9 pm, sometimes even later, just before we started getting ready for bed. It wasn’t like that last year.
I hope it will be different this year. We all like Halloween, seeing the kids excited and rushing from house to house collecting candy.
People talk about how the pandemic is finally winding down, and that the numbers of vaccinated people are going up and the numbers of people sick from COVID are going down faster and faster. I hope it’s true. I’d like to see more kids come by this year for Halloween.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.