Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 10:15
Reklama KD Market

Matatu – czyli podróż za 3 grosze

Matatu – czyli podróż za 3 grosze

Gdy przylatujesz do stolicy Kenii Nairobi, od razu rzuca ci się w oczy ogromna dysproporcja pomiędzy nędzą a bogactwem. W tym ponad czteromilionowym mieście – jednej ze stolic Afryki widzisz sąsiadujące ze sobą i zarazem kontrastujące nowoczesne wieżowce i ogromne slumsy ciągnące się aż po horyzont. Widzisz obok siebie na ulicy ludzi nowocześnie i modnie ubranych, jak i tych, którzy buty mają nie do pary, ot jeden znaleziony na śmietnisku, a drugi ukradziony gdzieś ze straganu. Widzisz to wszystko, jak i to, że te światy żyją obok siebie, ale nie razem.

Ale jest jedno miejsce, które łączy tych ludzi. Miejsce, do którego wcześniej czy później trafia każdy z nich. No może oprócz tych najbogatszych. Tym miejscem jest matatu. Do lat 60. w stolicy Kenii funkcjonowała miejska spółka transportowa, która całkiem dobrze radziła sobie z transportem ludzi. Linie autobusowe i tramwajowe wytyczone jeszcze podczas okupacji brytyjskiej pokrywały większą część miasta. Ale wówczas Nairobi liczyło sobie 300 tysięcy mieszkańców. Już dekadę później w mieście mieszkał ponad milion, a dziś grubo ponad 4 miliony.

Niestety za wzrostem liczby mieszkańców nie nadążała administracja miejska. Ani liczba autobusów, ani tramwajów nie zwiększyła się, a tabor z roku na rok był coraz bardziej przestarzały. Sprawy w swoje ręce wzięli zatem sami mieszkańcy i tak rozpoczął się gwałtowny wzrost ilości taksówek i busików, które za dosłownie 3 grosze woziły podróżnych z miejsca na miejsce. I tak narodziło się w Nairobi matatu, co dosłownie w języku suahili oznacza „Za 3 grosze”.

Matatu są przy naszych busikach kolorowe, wręcz wrzaskliwie kolorowe, a przy okazji głośne. W Nairobi modną muzykę słychać na każdym rogu. Wypchane ludźmi i bagażami minibusy rozwożą po mieście nowe trendy. Z głośników płyną rymy, a na karoseriach lśnią wizerunki słynnych gwiazd muzyki i szeroko rozumianej kultury masowej, a także efektowne graffiti. Amerykańskie gwiazdy hip-hopu i r&b mogą się czuć w Nairobi jak u siebie.

Nastolatki, nawet te, których nie stać na kupno płyt ani radioodbiorników, są dzięki temu na czasie. W kieszeni zawsze znajdą się jakieś drobne na bilet, a że rozbrzmiewające przebojami minibusy, czyli matatu, długo tkwią w korkach, czasu jest dość, by zaktualizować muzyczną wiedzę.

Oprócz prowadzących je szalonych kierowców, słynących z fantazji w łamaniu przepisów, obecni są konduktorzy – naganiacze. Im głośniejsi, tym lepsi, bo konkurencja nie śpi. Wykrzykują trasę, wisząc w powietrzu. Jedną ręką trzymają się drzwi wozu, w drugiej ściskają tabliczkę z numerem. Wyskakują, gdy samochód hamuje, wyrzucają na chodnik bagaże. Pomagają wysiąść, ale już nawołują kolejnych chętnych.

Obok w szczelnie pokrytym graffiti nissanie rytmicznie kiwają głowami studenci. Nie wiadomo, czy karoseria drży od hiphopowych bitów, czy to tylko złudzenie wywołane rozgrzanym w upale powietrzem. Pewne jest, że hip-hop ma się tu świetnie. Fala popularności amerykańskich muzyków spowodowała także rozkwit lokalnych gwiazd rymujących w łączącym angielski i suahili slangu zwanym sheng. Ale i tak królują sławy zza oceanu. Nieżyjący od ponad dekady nowojorski raper Tupac Shakur nawet w rodzinnym Harlemie nie cieszy się takim powodzeniem. Tu zdobi maski, drzwi i tylne klapy matatu. Spogląda swymi zamglonymi oczami na mieszkańców Nairobi częściej niż jakakolwiek muzyczna sława.

A jak wygląda podróż samym matatu? No cóż, nie jest drogo. Koszt w zależności od trasy waha się od 100 do 300 szylingów, czyli od dolara do trzech. Miejsca w środku jest mało, a fotele bywają różne. Niektóre to de facto drewniane ławki, ale zdarzają się i całkiem wygodne wymoszczone kanapy, na których podróż bywa i wygodna, co jest nie bez znaczenia ze względu na jakość dróg w stolicy. Osobiście mogłem pozwolić sobie na całodzienną podróż matatu. Jeździłem bez celu a to jednym, a drugim busikiem. Chciałem w ten sposób poznać i zobaczyć jak najwięcej. Chciałem z bliska przyjrzeć się mieszkańcom stolicy i zrozumieć, jak funkcjonują na co dzień. Matatu okazało się być wyśmienitą do tego okazją.

Kolejna podróż do Kenii z Rek Travel w dniach 3-10 grudnia 2021. Kolejne już w 2022.

Mariusz Misiewiczjest licencjonowanym agentem obrotu nieruchomościami z HomeSmart Connect w Chicago. Dzięki umiejętnościom i doświadczeniu oferuje usługi na wysokim poziomie, które należą się klientom. Od 2006 r. pracuje nie tylko z kupującymi i sprzedającymi, ale także z firmami REO. Zdobywca wielu nagród branżowych, m.in. ERA Top Producer Award, Coldwell Banker Outstanding Performance Award oraz International Sterling Society Award.Mariusz „Mario” MisiewiczHomeSmart Connecttel. (773) 412-0517e-mail: [email protected]

Przewodnik Rek Travel, przewodnik turystyczny i górski, autor tekstów podróżniczych.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama