Liverpool zagra z Milanem w finale piłkarskiej Ligi Mistrzów, który odbędzie się 25 maja w Stambule. Zespół Jerzego Dudka w półfinale wyeliminował Chelsea Londyn, a włoska drużyna okazała się lepsza od PSV Eindhoven.
Pierwszy mecz Chelsea z Liverpoolem zakończył się bezbramkowym remisem. W rewanżu niesieni dopingiem z trybun stadionu na Anfield Road piłkarze "The Reds" pokonali faworyzowany i naszpikowany gwiazdami zespół z Londynu 1:0.
Gospodarze zdobyli gola już w czwartej minucie spotkania. Akcja rozpoczęła się od kapitana gospodarzy Stevena Gerrarda, który świetnie podał do Milana Barosa. Szarżując w polu karnym czeski napastnik zderzył się z bramkarzem Chelsea Petrem Cechem i obaj się przewrócili. Do piłki pierwszy dopadł Luis Garcia i strzelił. Przed stratą gola gości chciał uchronić William Gallas, ale wybił piłkę już zza linii bramkowej.
W bramce Liverpoolu, zarówno w pierwszym meczu, zakończonym bezbramkowym remisem, jak i w drugim, wygranym przez "The Reds" 1:0, stał Jerzy Dudek. Został on tym samym trzecim Polakiem w historii, który zagra w finale najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek, a pierwszym polskim zawodnikiem w finale LM. Wcześniej piłkarze grali o Puchar Europy. Tego zaszczytu dostąpili Józef Młynarczyk z FC Porto i Zbigniew Boniek z Juventusem Turyn.
Mimo straty bramki Chelsea była zespołem nieco lepszym, ale podopieczni kontrowersyjnego trenera Jose Mourinho, atakując schematycznie nie byli w stanie doprowadzić do wyrównania. Dudek musiał się wykazać tylko raz - przy strzale wolnym Franka Lamparda.
Cały wysiłek piłkarzy Liverpoolu mógł pójść na marne w 96. minucie, kiedy przy rzucie rożnym Dudek zderzył się z kolegą z zespołu Samim Hyypią i piłka trafiła do Eidura Gudjohnsena. Islandczyk, który mógł zapewnić Chelsea awans do finału, fatalnie przestrzelił.
Milan wygrał pierwszy mecz z PSV na własnym stadionie 2:0. Holendrzy nie zasłużyli na porażkę. Zaprezentowali się bardzo dobrze, stworzyli wiele okazji pod bramką Didy, jednak byli nieskuteczni. W rewanżu PSV było drużyną lepszą, nastawioną bardzo ofensywnie, atakującą od pierwszych do ostatnich minut. Milan przyjechał do Holandii nastawiony na obronę korzystnego rezultatu z pierwszego meczu i ograniczał się do przeszkadzania rywalom i sporadycznych kontrataków.
Pierwszego gola gospodarze zdobyli już w dziewiątej minucie - Koreańczyk Ji-Sung Park pięknym strzałem z woleja z 15 metrów pokonał Didę. W drugiej połowie piłkarze PSV nadal dominowali. W 65. minucie Koreańczyk Young-Pyo Lee świetnie dośrodkował do Philipa Cocu i ten z bliska wbił głową piłkę do siatki. Ten wynik oznaczał dogrywkę.
Rezultat utrzymał się do 90. minuty. Norweski sędzia Terje Hauge podjął decyzję o przedłużeniu spotkania o dwie minuty. W pierwszej z nich Massimo Ambrosini wykorzystał dośrodkowanie Kaki i zdobył gola, dającego awans Milanowi. Na otarcie łez Holendrów trzeciego gola dla nich zdobył Cocu, strzałem z woleja po zagraniu Young-Pyo Lee.