Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 03:55
Reklama KD Market

Mś w narciarstwie klasycznym

Szwedka Emelie Oehrstig i Rosjanin Wasilij Roczew zdobyli złote medale w biegach sprinterskich w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym, które odbywają się w niemieckim Oberstdorfie.


 


Największy sukces w szóstym starcie w Mś odniósł Janusz Krężelok, który zajął siódme miejsce. Justyna Kowalczyk była 12.


Oehrstig, która za pięć dni będzie obchodzić 27. urodziny, była bezkonkurencyjna. Sprint jest jej specjalnością, jednak w tym sezonie w zawodach Pucharu świata szło jej nie najlepiej. Raz była czwarta, a tuż przed Mś w Reit im Winkl na tym samym dystansie zajęła siódmą pozycję.


Tym razem Szwedka dominowała, uzyskując najlepsze czasy w eliminacjach (2.17,7) i ćwierćfinale (2.16,6). W półfinale lepsze rezultaty miały jej rodaczki Lina Andersson i Anna Dahlberg, ale Oehrstig pobiegła ostrożnie, oszczędzając siły na finał.


 


W ostatnim biegu prowadziła niemal przez cały czas, a na ostatnim podjeździe uzyskała taką przewagę nad rywalkami, że żadna nie mogła odebrać jej złota. Zwyciężyła z wynikiem 2.15,5. Pasjonującą walkę o srebro stoczyła Andersson i Kanadyjka Sara Renner. O wygranej Szwedki zadecydował obraz z fotokomórki. Dahlberg, trzecia reprezentantka Szwecji w finale, nie mogła pogodzić się z porażką i długo klęczała na śniegu ze spuszczoną głową.


 


Dla Kowalczyk wywalczenie miejsca wśród najlepszych szesnastu sprinterek było sukcesem. W ćwierćfinale Polka pobiegła bardzo dobrze, jednak trafiła do najsilniejszej grupy. Zawodniczka AZS AWF Katowice poradziła sobie tylko z Niemką Claudią Kuenzel, zdecydowanie przegrywając z Finką Virpi Kuitunen, a przede wszystkim z późniejszą mistrzynią.


Po biegu Kowalczyk była zadowolona. "Miałam najgorszy tor i musiałam gonić koleżanki, a leciały bardzo szybko. Ja nastawiam się na dłuższe biegi i tak trenuję, dlatego 12. miejsce w sprincie jest bardzo dobre" - powiedziała 22-letnia zawodniczka.


 


Niewiele brakowało a Roczew nie awansowałby do finału. W eliminacjach Rosjanin był co prawda najszybszy (2.33,5), ale w ćwierćfinale miał dopiero dziewiąty wynik (2.33,9). W półfinale trzech zawodników wpadło na metę jednocześnie - Norweg Tor Arne Hetland, broniący tytułu Szwed Thobias Fredriksson i właśnie Roczew. Po chwili spiker ogłosił zwycięstwo Hetlanda, jednak o miejscu dwóch kolejnych biegaczy miał zadecydować zapis fotokomórki. Po długim oczekiwaniu drugą pozycję przyznano Rosjaninowi.


W finale Roczew wspaniale walczył z Hetlandem. Na stadion wpadli razem, jednak na ostatnich metrach Norweg wyraźnie osłabł. Niespełna 25-letni Rosjanin wygrał z czasem 2.32,1, jego rywal było o 0,2 s gorszy. Fredriksson musiał zadowolić się trzecim miejscem.


 


Krężelok dostarczył polskim kibicom wielkich emocji w ćwierćfinale. Od startu biegł na trzeciej-czwartej pozycji i do ataku ruszył dopiero na ostatniej prostej. Wydawało się, że odległość dzieląca go od Norwega Tronda Iversena i Fina Keijo Kurtilli jest zbyt duża. Tymczasem ich przewaga topniała z każdą sekundą i cała trójka wpadła na metę razem. I znowu decydował fotofinisz. Po kilku chwilach na ekranie przy nazwisku Polaka pojawiła się dwójka.


W półfinale 30-letni Krężelok nie dał rady nawiązać walki z rywalami i ukończył bieg ostatni, wyraźnie odpuszczając w końcówce. Za to w finale B zdołał wyprzedzić Kazacha Nikołaja Czebotkę, z którym przegrywał w trzech poprzednich biegach.


 


"To mój największy sukces w mistrzostwach świata. Cztery lata temu w Lahti byłem 16. Teraz zakładaliśmy z trenerem miejsce w dziesiątce. Udało się. Może byłbym nawet trochę wyżej, ale nie najlepiej jechały mi narty. Nie mogliśmy dopasować smarów" - powiedział po biegu Krężelok.


Sprint jest najbardziej emocjonującą konkurencją biegową. Najpierw odbywają się eliminacje, w których zawodnicy biegną samotnie, startując w 15-sekundowych odstępach czasu.


 


Do fazy finałowej awansuje 16 najlepszych kobiet i mężczyzn. Przed ćwierćfinałami biegacze mają około godziny na regenerację. W każdym biegu fazy finałowej startuje po czterech zawodników. Do kolejnego etapu awans uzyskuje najlepsza dwójka. Przegrani z półfinałów biegną w finale B. Najlepsi mają więc po cztery starty, z których trzy ostatnie odbywają się w bardzo krótkich odstępach czasu.


 


Dynamikę wtorkowych zawodów jeszcze potęgował głośno tykający zegar, który organizatorzy puszczali pomiędzy startami poszczególnych grup. Podczas fazy finałowej zawodnicy nie schodzili nawet do boksów, tylko rozgrzewali się przy stadionie. Często korzystali także z pomocy masażystów.


 


Na Mś w Oberstdorfie jeszcze raz zobaczymy sprinterów. Na piątek zaplanowano starty sztafet - wśród mężczyzn wystartują Krężelok i Kreczmer.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama