Nastaje czas ożywionych prac politycznych. Polski prezydent w Białym Domu ze znanymi już efektami oraz konferencja ministrów finansów G7 w Londynie. Największą jednak uwagę przyciąga niewątpliwie podróż zagraniczna pani Condoleezzy Rice po Europie i Bliskim Wschodzie, poprzedzająca wizyty prezydenta Bush na tym samym regionie.
Naprawa nadszarpniętych stosunków transatlantyckich to podstawowy cel podroży pani Rice. Czy to jej się uda? Oba wielkie tygodniki, "Newsweek" i "Time", nie są przekonane, są wręcz pesymistyczne ze względu na poważne różnice polityczne, pośród których na pierwszym miejscu wymieniany jest Iran ze swymi zbrojeniami atomowymi. Pani Rice powiada, że Stany Zjednoczone nie biorą pod rozwagę użycia siły militarnej przeciwko Iranowi, ale też jak zaznacza "Time", nie daje wyraźnego poparcia, którego pragną państwa Unii Europejskiej w negocjacjach prowadzonych z przedstawicielami Iranu. Wcześniej amerykańscy i europejscy politycy rozmawiali na temat oferty, z którą chcą wystąpić wobec strony irańskiej dla przekonania jej do odstąpienia od wzbogacania uranu w zamian za większe możliwości we współpracy handlowej, zwiększone inwestycje, członkostwo w World Trade Organization, amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa, a także uczestnictwo w bliskowschodnim procesie pokojowym. W Londynie pani Rice wykluczyła jednak jakiekolwiek bezpośrednie kontakty z władzami irańskimi, co może mieć związek z nadziejami w Białym Domu, że jakaś nowa rewolucja doprowadzi do upadku władzy ajatollahów jak pisze "Newsweek".
Zniesienie przez Unię Europejską embarga na dostawy uzbrojenia do Chin to kolejne źródło rozbieżności między stronami. Waszyngton nie chce dopuścić do zniesienia embarga, natomiast wydaje się, że Unia Europejska jest zdecydowana je znieść. Izba Reprezentantów już przyjęła rezolucję potępiającą Unię Europejską za taką decyzję, jednocześnie zastanawiając się nad ewentualnymi krokami odwetowymi. Amerykańskie stanowisko staje się oczywiste, gdy weźmie się pod uwagę interesy militarne, które Stany Zjednoczone mają w Azji, szczególnie zaś w kontekście stosunków z ChRL i Taiwanem. Irak po wyborach też nie likwiduje amerykańskoeuropejskich rozbieżności politycznych. Gdy dla administracji prezydenta Busha irackie wybory są mocnym oparciem i dowodem, że rozwój sytuacji w Iraku idzie po jej myśli (jak pisze "Newsweek"), dwa europejskie państwa, Francja i Niemcy, traktują udane wybory irackie jako uzasadnienie, że pomoc udzielana teraz będzie prawowitemu rządowi a nie władzom okupacyjnym. Komisja Europejska występuje zaś z pakietem pomocy dla Iraku o wartości 200 milionów euro. W sumie europejskie myślenie idzie po linii pomocy dla Iraku, ale niezależnie od Ameryki.
Tygodnik "Time" wskazuje, że w swej podróży pani Rice przywozi prezent w wysokości 350 milionów dolarów, stanowiący pomoc dla Autonomii Palestyńskiej w przeprowadzeniu reform. Z kolei "Newsweek" wskazuje, że w tej kwestii dla państw europejskich nadal otwarte jest pytanie, czy Waszyngton będzie uczciwym pośrednikiem między Arabami a Izraelem.
Zmiany w ubezpieczeniach społecznych
Komentator dziennika "Chicago Tribune", Steve Chapman, podejmuje temat zmian w systemie ubezpieczeń społecznych, naturalnie w nawiązaniu do prezydenckiego Orędzia o Stanie Państwa (State of the Union Address). Już wcześniej dziennik wyraził swoje zdanie, że przeniesienie wpłat na indywidualne rachunki inwestycyjne, w ramach zmian w systemie ubezpieczeń społecznych, będzie formą jeszcze większego uwłaszczenia w społeczeństwie amerykańskim, pozwalając obywatelom na decydowanie o tym, jak ich własne pieniądze mają być wykorzystane.
Wydaje się, że Steve Chapman jest zwolennikiem takiej opinii. Najpierw jednak zwraca uwagę na to, że przedstawiając swe argumenty demokraci i republikanie mówią o dwóch różnych sprawach, a w każdym razie nie o tej samej sprawie. Jeśli dla demokratów system ubezpieczeń społecznych jest świętą rzeczą, którą należy chronić za wszelką cenę, republikanie twierdzą, że system jest nadmiernie rozbudowany, że jest karą dla młodszego pokolenia i że należy zmienić go od samych fundamentów. System ten nie jest, jak pisze Chapman, jednym programem, jest właściwie zbiorem dwóch programów, z których ten najważniejszy to oczywiście świadczenia emerytalne a drugi to w istocie program opieki społecznej dla mniej zarabiających pracowników.
Dlatego też demokraci powiadają, że należy zredukować świadczenia, podnieść podatki, rozszerzyć podstawę opodatkowania na listach płac, podnieść granicę wieku emerytalnego. Zaś prezydent Bush, pisze dalej Chapman, chce indeksacji świadczeń emerytalnych przez odniesienie ich do cen a nie do płac a przez to samo świadczenia pozostałyby takie same."Propozycja Busha", dodaje komentator, "która umożliwi młodszemu pokoleniu przekazywanie składek ubezpieczeniowych na indywidualne (prywatne) konta inwestycyjne, zmierza do zapewnienia większych zwrotów (...) a nakładając ścisłe limity na sposób inwestowania tych pieniędzy, zmniejszy rzekome ryzyko prywatnego inwestowania (...)".
Jak widać, istota zagadnienia to różnice pokoleniowe, o których pisze także tygodnik "Newsweek". Mianowicie, młodsza część społeczeństwa, oddalona o trzy pokolenia od czasu Wielkiego Kryzysu i bardziej tolerancyjna wobec ryzyka, uważa, że takie konta wzmocnią cały system ubezpieczeń społecznych, ale aż 73 procent tej grupy chce osłon rządowych, gdyby takie konta zbankrutowały.
Jak wiadomo z tekstu Orędzia, prezydent Bush wykluczył zwiększenie podatków i pominął fakt, że trzeba będzie dokonać cięć w świadczeniach wypłacanych z systemu ubezpieczeń. Starał się jednocześnie przekonać słuchaczy, że emeryci uzyskają większe emerytury przez owe konta, które przypominają rachunki znane jako 401(k) Zdaniem prezydenta, takie konta nie stwarzają większego ryzyka, bo większe ryzyko tkwi w przekazywaniu dochodów podatkowych następnemu pokoleniu.
Przemówieniem swym prezydent Bush, pisze dalej tygodnik, zdołał zjednoczyć opozycję wobec swych planów, bo okazuje się, że obecny przywódca demokratów w Senacie uzyskał poparcie 43 senatorów z Partii Demokratycznej dla zablokowania projektu ustawy (faktycznie, jak stwierdza tygodnik, wystarczy tylko 41 głosów). Prezydent Bush zapewnia, że obywatele powyżej 55 roku życia nie poniosa żadnych strat w wyniku proponowanych zmian. "Prezydent i Rove," dodaje tygodnik, "zakładają, że historia jest po ich stronie. Istotnie ich propozycja jest wewnętrznym ukoronowaniem współczesnej myśli konserwatywnej, która ukazała się po raz pierwszy w 1963 roku jako samobójczy atak na system ubezpieczeń społecznych przypuszczony przez senatora Barry Goldwatera, która kontynuowana była podczas rewolucji Reagana z 1980 roku i stała się zwycięstwem Newta Gingricha w 1994 roku".
źródła: o dyplomatycznej podróży sekretarza stanu Pani Condoleezzy Rice, 1) za tygodnikiem "Time", wydanie na 14 lutego, artykuł "Good Vibrations", autor James Graff, strona 32; 2) za tygodnikiem "Newsweek", wydanie na 14 lutego, artykuł "Cozying up to Condi", autor Michael Meyer, str. 24 25, o zmianach w amerykańskim systemie ubezpieczeń społecznych, 1) za dziennikiem "Chicago Tribune", wydanie na 6 lutego, artykuł "The Dual Challenge of Repairing Social Security", autor Steve Chapman; 2) za tygodnikiem "Newsweek", wydanie na 14 lutego, artykuł "Risking His Capital", autor Howard Fineman, str. 32 33.