Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 06:24
Reklama KD Market

Nasz kalendarz. Od wojskowego hobby do żywego muzeum

Nasz kalendarz. Od wojskowego hobby do żywego muzeum
Na co dzień mężowie, ojcowie, uczniowie i emeryci, imigranci wykonujący różne zawody. W weekendy zamieniają się w polskich żołnierzy w brytyjskich mundurach z II wojny światowej. Odtwarzanie bitew to nie tylko ich hobby. To przede wszystkim cenna lekcja żywej historii, która wywołuje ogromne wrażenie na oglądających, a przy okazji edukuje i promuje polskość w Stanach Zjednoczonych. Joanna Marszałek: Z tegorocznej okładki kalendarza „Dziennika Związkowego” wita nas grupa żołnierzy wyłaniająca się spośród drzew z bronią i w pojazdach wojskowych z polską flagą. Co to za ekipa? Czy szykuje się jakaś wojna, o której nie wiemy?  Grzegorz Dąbrowski: – Chyba tylko wojna z covidem, który pokrzyżował nam w tym roku plany! A ta ekipa to członkowie Stowarzyszenia Historycznego Armii Polskiej w Chicago w barwach 12 Pułku Ułanów Podolskich. Poprzez pokazy żywej historii i rekonstrukcje bitew prowadzimy działalność dydaktyczną i oświatową, propagując wkład Polskich Sił Zbrojnych w zwycięstwo w II wojnie światowej. Jest Pan założycielem i dowódcą tej organizacji.  – Dowódcą po linii wojskowej, zaś władzę cywilną sprawuje zarząd. Pierwsza nieformalna grupa powstała około 2000 roku. Zrzesza entuzjastów wojskowości, którzy przy okazji praktykowania swojego hobby mogą wspierać weteranów i edukować innych w zakresie II wojny światowej. Ilu członków liczy wasza grupa? Czy to sami Polacy? – Na liście jest obecnie 15 członków, ale bywały czasy, że było nas ponad 40. To osoby w każdym wieku. Najmłodszy skończył 16 lat, najstarszy jest po 80. Do grupy zgłaszają się miłośnicy historii, wojskowości, zbieracze militariów. Widzą nas na pokazach i paradach, początkowo oglądają z dystansem, potem stopniowo włączają się i wreszcie zapisują. W naszych szeregach są nie tylko Polacy, lecz również Amerykanie, w tym niektórzy polskiego pochodzenia. Nasz najstarszy członek to były pilot lotnictwa amerykańskiego, który w latach 60. stacjonował w Wielkiej Brytanii. Grzał silniki bombowca, który mógł lecieć na Polskę w razie potrzeby. Spotyka się u nas bardzo ciekawych ludzi, którzy mogą dużo opowiedzieć. Spotkania z historią są bardzo bliskie. Od dziesięciu lat mamy bazę w Lake in The Hills, gdzie magazynujemy pojazdy, namioty i cały sprzęt wojskowy w profesjonalnej przechowalni, co jak można się domyślić, pochłania co miesiąc duże koszty. Z jakimi reakcjami spotykacie się ze strony publiczności? Amerykanów? – Początkowo podchodzono do nas bardzo sceptycznie, nawet trochę lekceważąco. Padały pytania, czy Polacy uczestniczyli w II wojnie, a jeśli tak, to po której stronie. Douczenie niedowiarków z historii, wypracowanie sobie pozycji i zdobycie szacunku ze strony podobnych organizacji amerykańskich zajęło nam parę dobrych lat. Ale udało się to, z czego jestem bardzo dumny. Po kilkugodzinnej lekcji żywej historii na północnych przedmieściach, gdzie przywieźliśmy dużo sprzętu i mundurów, otrzymaliśmy worek listów od młodzieży z podziękowaniami. To było dla nas bardzo wzruszające. Wielokrotnie słyszeliśmy komplementy z ust amerykańskich weteranów wojennych, którzy są z nami bardzo zaprzyjaźnieni. Są obecni podczas wszystkich naszych imprez. Jeden z nich powiedział, że nie tylko wyglądamy jak żołnierze, ale naprawdę nimi jesteśmy, bo widać u nas zawodowe podejście. Wielu z nas ma za sobą służbę wojskową, więc dajemy sobie z tym radę. Aby pokazy były jeszcze bardziej autentyczne, przeprowadzacie szkolenia na terenie amerykańskich baz wojskowych. – Zaliczyliśmy kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt takich baz w całym kraju – dopóki było to możliwe. Władze wojskowe udostępniały sektor poligonu, gdzie zjeżdżały się różne grupy, które urządzały gry taktyczne trwające w zależności od scenariusza 24, 36, 48 godzin. Wszystko jest punktowane, są sędziowie, rozjemcy itp. Niestety od dobrych ośmiu lat władze wojskowe nie wydają już takich zezwoleń. Czy taka „zabawa w wojnę” to w Stanach Zjednoczonych popularne hobby? – W 2009 r. było 20-30 tys. hobbystów promujących w ten sposób historię II wojny światowej. Podejrzewam, że teraz entuzjastów II wojny światowej odtwarzających wydarzenia historyczne jest nie więcej niż 5 tysięcy. Jesteśmy jedyną i największą grupą tego typu poza granicami kraju i najbardziej znaną w Stanach. Zdecydowanie więcej, bo pewnie koło 50 tys., jest hobbystów odtwarzających wojnę secesyjną, która ma bardzo duże grono entuzjastów wśród Amerykanów. Po kryzysie finansowym roku 2009 r. wojskowe hobby w Stanach trochę się załamało, m.in. z powodu dość wysokich kosztów. Wiąże się ono przecież z wyjazdami – pozostawieniem rodziny na weekend, opłaceniem benzyny, pobytu na miejscu, amunicji, munduru (który nie jest tani), a to wszystko z własnej kieszeni. Kiedyś jeden ślepy nabój kosztował 20 centów, teraz już 75. Młodych ludzi, którzy się do nas garną, często nie stać na takie hobby, więc jako organizacja staramy się im pomóc. Zakupiliśmy m.in. dużego 15-osobowego vana, żeby obciąć koszty transportu indywidualnych członków. Skoro o mundurach i amunicji mowa, to ustalmy – co jest u was naprawdę, a co na niby? – Prawdziwy jest cały nasz sprzęt: oryginalne pojazdy, a także garnki, kubki, łóżka, koce, śpiwory, namioty, kuchnie polowe. Jesteśmy żywym muzeum! Broń jest również oryginalna. Nasze mundury są identyczną kopią mundurów z tamtego okresu i sprowadzane są ze specjalistycznej firmy. Ciekawostka, że mundury brytyjskie z II wojny światowej szyte są w Pakistanie, ponieważ armia pakistańska do dziś używa tych samych mundurów! Wszystko się zgadza – krój, wełna, guziki. Często wywołujemy zdumienie u naszych weteranów, którzy pytają „skąd wy to macie, to przecież nasze mundury”. Sprawdzają więc podszewkę, nawet kieszonki na opatrunek osobisty – i faktycznie, wszystko się zgadza. W zakresie sprzętu mamy więcej swobody, jeśli chodzi o poprawność historyczną, gdyż był on mieszanką brytyjsko-amerykańsko-kanadyjską. Używając amerykańskich jeepów czy brytyjskiego pojazdu gąsienicowego, zachowujemy poprawność historyczną. Z Polski sprowadzamy tylko orzełki polskiego wzoru i taśmę dystynkcyjną. Na niby jest oczywiście amunicja i działania wojenne. Ale skoro wszystko wygląda tak realistycznie, to czy na pewno jest bezpieczne? – Z dumą muszę powiedzieć, że w ciągu 20 lat działalności tylko parę razy się zdarzyły siniaki i stłuczenia. Nigdy nie polała się krew, nigdy nie było potrzeby interwencji medycznej. Dużo pomagały wyjazdy na  amerykańskie bazy wojskowe. Trzeba wiedzieć jak trzymać broń, jak się nią posługiwać, jak upaść i ogólnie jak zachować się jako żołnierz. Im więcej ćwiczeń, tym bardziej realistycznie to wychodzi. Weekendy „na wojnie” poza domem… Co na to wszystko wasze żony? – (śmiech) Oczywiście mają głos decydujący. Wielokrotnie dziewczyny wykradają nam młodych, fajnych chłopaków, którzy w mundurach wyglądają jak malowani. Później nastaje proza życia – ślub, dziecko jedno, drugie i przygoda się kończy. Ale zdarza się też, że panowie wracają do nas, gdy dzieci idą już do szkoły, a sytuacja w domu jest opanowana. W paru przypadkach córki naszych członków jeździły z nami jako sanitariuszki i również miały dobrą zabawę. Jakiego momentu z waszej 20-letniej historii nigdy Pan nie zapomni? – Gdy czasami przy przy ognisku zasiądzie kilka pokoleń i każdy ma coś ciekawego do opowiedzenia czy pokazania, wtedy czuje się prawdziwą, niezwykłą, rodzinną więź pełną zaufania. Losy ludzkie są niezbadane. Na jednym z naszych pokazów doszło do niezwykłego spotkania – niemieckiego obrońcy Monte Cassino z polskim żołnierzem II korpusu, który atakował Monte Cassino. Ci dwaj starsi panowie po półgodzinnym siedzeniu w naszym obozie i wypiciu kubka piwa w końcu się popłakali i rzucili się sobie w objęcia. To było bardzo wzruszające. Obecnie covid sparaliżował naszą działalność, ale nie pozostaje nam nic innego, jak tylko bezpiecznie przeczekać, aż znowu będziemy mogli się spotykać. Oby ten czas nastąpił jak najszybciej. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Joanna Marszałek [email protected]

Cover_Back

Cover_Back

Peoria 2015

Peoria 2015

Info_Bottom

Info_Bottom

Memorial Day 2019

Memorial Day 2019

M.Day

M.Day

INFO_Top

INFO_Top

K3

K3

M.D 19'

M.D 19'

K6

K6

Lockport 2016

Lockport 2016

K7

K7

Biesiada 19'

Biesiada 19'

K8

K8

7 Wizyta w Szczecinie 2018, Swieto Pulku

7 Wizyta w Szczecinie 2018, Swieto Pulku

Cover_Front

Cover_Front

6 Lockport baza

6 Lockport baza

K1

K1

5 Camp Atterbury 2015

5 Camp Atterbury 2015

4 Memorial Day 19'

4 Memorial Day 19'

3 mem1

3 mem1

2 Lockport 2019

2 Lockport 2019

1 Lockport 2017

1 Lockport 2017

konsulat

konsulat


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama