Sytuacja epidemiczna w Chicago jest dużo gorsza niż ta, której doświadczyliśmy wiosną i nic nie wskazuje na poprawę – powiedziała w czwartek szefowa chicagowskiej służby zdrowia publicznego dr Allison Arwady. Ostrzegła, że jeżeli nie spowolnimy rozprzestrzeniania się koronawirusa, do końca roku będziemy mieć setki tysięcy zachorowań.
Po przejściu pierwszej, wiosennej fali koronawirusa celem władz Chicago było utrzymanie dziennego wskaźnika zachorowań poniżej 200, co udało się osiągnąć latem. Jak powiedziała dyrektor miejskiego departamentu zdrowia publicznego, dr Allison Arwady, obecnie dzienna liczba nowych przypadków koronawirusa wynosi 1395.
Na czwartkowej konferencji prasowej Arwady wezwała wszystkich chicagowian do podwojenia wysiłków na rzecz ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa – noszenia masek ochronnych, unikania zgromadzeń, częstego mycia rąk, dystansowania społecznego.
Zdaniem lekarki w mieście jest w rzeczywistości pięć do siedmiu razy więcej przypadków koronawirusa niż zdiagnozowane obecnie 15 tysięcy. Liczba przypadków podwaja się średnio co 12 dni. Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, „będziemy mieć setki tysięcy nowych przypadków do końca roku” – ostrzegła Arwady.
Od tygodnia Chicago objęte jest dodatkowymi restrykcjami nałożonymi przez władze Illinois.
Wskaźnik zachorowalności w Wietrznym Mieście osiągnął w czwartek 10,9 procent. Jeszcze tydzień wcześniej wynosił 8,2 proc. Zniesienie restrykcji wymagałoby obniżenia go do 6,5 proc., co na razie nie wydaje się realne.
Podobnie jak stan Illinois, w czwartek Chicago zanotowało rekordową liczbę nowo potwierdzonych przypadków koronawirusa. W Wietrznym Mieście było ich 2182. Na 100 tysięcy mieszkańców notuje się teraz blisko 60 zachorowań, czyli cztery razy więcej niż poziom, powyżej którego wymaga się kwarantanny od przybywających do nas mieszkańców innych stanów.(jm)
Reklama