Jednym z największych wyzwań najbliższego roku akademickiego będzie zapobieganie rozprzestrzenianiu się choroby na kampusach studenckich. Część uczelni uznała, że aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim studiującym stacjonarnie, muszą testować z dużą częstotliwością wszystkich studentów. Przygotowują się więc do masowego testowania i ciężkiej jesieni, bowiem wyzwanie jest ogromne.
Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (Centres of Disease Control and Prevention, CDC) zalecają przede wszystkim badanie studentów z objawami, a przeprowadzanie badań w szerszym zakresie zalecają na obszarach o wyższym wskaźniku przenoszenia wirusa. Część uczelni jednak, korzystając ze swoich zasobów naukowych, obliczyła z jaką częstotliwością powinny testować studentów, żeby zarówno studenci, jak i wykładowcy pozostawali bezpieczni i żeby nie dopuścić do powstawania ognisk choroby we własnych murach.
W efekcie strategie poszczególnych uczelni, choć nieznacznie, to jednak się od siebie różnią. Obecni i przyszli studenci Colby College w Maine będą najbliższej jesieni kontrolowani rutynowo – wszyscy studenci będą zobowiązani do poddania się badaniu co drugi dzień przez dwa tygodnie, a następnie regularnie dwa razy w tygodniu. College zakupił na ten cel 85 tys. testów – na uczelni studiuje 2 tys. studentów. Uniwersytet Harvarda będzie testować wszystkich studentów po przyjeździe na kampus, a następnie trzy razy w tygodniu. Uniwersytet w Bostonie planuje testować większość studentów przynajmniej raz w tygodniu.
Niektóre uczelnie planują testować studentów według zaleceń CDC, a więc tylko wtedy, gdy będą wykazywać objawy lub mieli bliski kontakt z kimś, kto zachorował. Wiadomo już jednak, że koronawirus w wielu przypadkach nie daje objawów, wobec czego możliwy jest wybuch epidemii, która rozpocznie się od chorych bezobjawowych. Część uniwersytetów planuje przyjąć mieszany sposób działania – przetestować studentów po ich przybyciu na kampus, ale po wstępnym badaniu skupić się na studentach z objawami. Niektóre uniwersytety planują również testować wybrane losowo grupy studentów lub testować wszystkich, ale w różnych odstępach czasu.
Uniwersytet Illinois w Urbana-Champaign planuje wznowić zajęcia na kampusie w sposób zmodyfikowany – semestr będzie składał się z zajęć indywidualnych i zdalnych. Uczelnia chce testować wszystkich studentów. Po powrocie na kampus wczesną jesienią studenci będą prawdopodobnie przetestowani nowym testem „śliny”, opracowanym przez naukowców University of Illinois. Test ma być mniej inwazyjny niż wymaz z nosa, a dzięki temu, że zespół badaczy zamierza ominąć etap ekstrakcji RNA, będzie on również szybszy i bardziej dostępny. „Ten oparty na ślinie proces jest prosty, wykorzystuje łatwo dostępne materiały i może być łatwo wdrożony w istniejących ośrodkach badawczych, co pozwala na szybkie i powtarzalne testowanie dużych populacji” – napisali badacze UofI. Uczelnia chce uzyskać zezwolenie FDA, żeby test mogły używać również inne ośrodki. Zgoda FDA nie jest jednak potrzebna w przypadku badania wykonywanego na uniwersytecie ze względu na to, że jego laboratorium posiada stosowny certyfikat.
Plany uniwersytetu są już doprecyzowane i zakładają utworzenie 20 stacji testowych wokół kampusu, w których będą pobierane próbki śliny, a oddanie próbki do testu będzie nieodzowną częścią powrotu na kampus każdego studenta. Testowanie studentów przez laboratoria uniwersyteckie, takie jak te planowane w Urbana-Champaign, jest zgodne z życzeniem przedstawicieli departamentów zdrowia publicznego, którzy obawiają się, że duża liczba testów bardzo obciąży system laboratoriów, które wyniki testów opracowują. Ale UofI jest w zdecydowanej mniejszości uczelni, które na taki ruch się zdecydowały.
Uniwersytety, podobnie jak szkoły, podejmują różne dodatkowe kroki, żeby móc otworzyć swoje podwoje jesienią: dostosowują się do wytycznych i zmniejszają liczebność grup, ograniczają pojemność akademików, na studentów nakładają obowiązek noszenia masek i zakazują organizowania zgromadzeń w większych grupach. Obawy dotyczące koronawirusa są tak duże, że niektóre uczelnie ogłosiły, że nie będą mogły przyjąć studentów ze stanów z wysokim wskaźnikiem zakażeń. A niektóre nawet nie podjęły wyzwania związanego z koniecznością wprowadzenia ograniczeń i masowego testowania i tak jak Randolph College w Lynchburgu w Wirginii odwołały zajęcia prowadzone osobiście najbliższej jesieni. Kluczowym czynnikiem takiej decyzji jest niezdolność do testowania dużej liczby studentów.
Katarzyna Korza
[email protected]
Reklama