W Chicago pracować będzie około 200 agentów federalnych – ogłosił w środę prezydent Donald Trump. Decyzja nie jest zaskoczeniem – oczekiwano jej po wcześniejszej zapowiedzi burmistrz Lori Lightfoot.
Prezydent Donald Trump ogłosił w środę w czasie konferencji prasowej, że agenci federalni wkroczą do kilku amerykańskich miast, w tym – do Chicago, aby pomóc w walce z rosnącą przestępczością.
„Szczerze mówiąc, nie mamy wyboru” – powiedział podczas przemówienia w Białym Domu w środę, ogłaszając, że Departament Sprawiedliwości wyśle ok. 150 agentów Federalnego Biura Śledczego (Federal Bureau of Investigation, FBI), agencji antynarkotykowej (Drug Enforcement Administration, DEA) oraz Biura ds. kontroli broni palnej (Bureau of Alcohol, Tobacco, Firearms and Explosives, ATF), którzy dołączą do ok. 60-osobowej grupy agentów US Marshals Service i Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego (United States Department of Homeland Security, DHS), wykonujących już działania na miejscu w innych obszarach. Wszyscy będą mieli przypisani nowe, wspólne zadanie – „pomoc w zwalczaniu brutalnej przestępczości”.
Posunięcie administracji Donalda Trumpa jest częścią tak zwanej „Operacji Legend”, która została zainicjowana w Kansas City, w stanie Missouri, gdzie na miejscu pracuje około 200 agentów. Oprócz 200 agentów przydzielonych do pracy w Chicago, kolejnych 35 pojedzie do Albuquerque w Nowym Meksyku. Operacja nazwana jest imieniem 4-letniego chłopca, LeGenda M. Taliferro, który został zabity w Kansas City, nocą, podczas snu we własnym łóżku zbłąkanym pociskiem, strzałem oddanym z ulicy.
Przez długi czas burmistrz Lori Lightfoot nie zgadzała się na przysłanie agentów federalnych do Chicago, z obawy przed realizacją scenariusza z Portland, gdzie ludzie byli zabierani przez nieumundurowanych agentów z ulic bez przyczyny, przewożeni nieoznakowanymi samochodami do więzienia federalnego, a następnie zwalniani bez słowa wyjaśnienia.
We wtorek, 21 lipca, Lori Lightfoot zapowiedziała jednak pracę agentów federalnych w mieście, oświadczając jednocześnie, że w Chicago nie zobaczymy „rozmieszczenia agentów federalnych w stylu Portland”. Lori Lightfoot zmieniła zdanie i ton wypowiedzi na temat przysłania służb federalnych do miasta po rozmowie z prokuratorem północnego dystryktu Illinois Johnem Lauschem, który zapewnił ją, że agenci federalni będą współpracować z chicagowskimi policjantami w walce z brutalną przestępczością. Zaledwie dzień przed ogłoszeniem decyzji administracji prezydenta i burmistrz Chicago, w wyniku strzelaniny przed domem pogrzebowym w Gresham na południu miasta rannych zostało 15 osób w rezultacie porachunków między gangami.
Przestępczość w Chicago rośnie. Przez ponad sześć miesięcy tego roku w wyniku strzelanin odnotowano już około 400 zabójstw podczas, gdy w całym 2019 r. było ich 490 – według statystyk CPD. Liczba strzelanin wynosiła do połowy lipca tego roku około 1,5 tys., gdy tymczasem w całym 2019 r. było ich 2139.
Prezydent Trump od dawna krytykuje Chicago za brak kontroli władz nad przemocą w mieście. W czasie swojego środowego wystąpienia wyniki pracy demokratycznych włodarzy miast nazwał „katastrofalnymi”. Mówił również, że są „zbyt dumni”, żeby poprosić o pomoc, wreszcie – nazwał ich „niosącymi śmierć politykami” („deadly politicians” – red.)
Lori Lightfoot nie pozostaje dłużna prezydentowi. Powiedziała we wtorek i powtórzyła w czasie swojej środowej konferencji, że jeśli prezydent naprawdę chciałby pomóc Chicago w walce z przemocą, opowiedziałby się za „zdroworozsądkowymi prawami dotyczącymi broni”. O „Operacji Legend”, która ma rozpocząć się w Chicago w najbliższy weekend, Lightfoot mówiła w czasie swojej konferencji, że może ona stanowić wartość dodaną do działań policji, ale jest zbyt wcześnie, żeby powiedzieć, czy faktycznie tak będzie.
Komentatorzy medialni nie mają wątpliwości, że strategia Donalda Trumpa polegająca na wysyłaniu agentów do miast rządzonych przez demokratów, ma charakter czysto polityczny i kampanijny. W poniedziałek w czasie konferencji prasowej powiedział reporterom: „Nie pozwolimy na to, co dzieje się w Nowym Jorku, Chicago, Filadelfii, Detroit, Baltimore… W Oakland panuje bałagan. Nie pozwolimy na to w naszym kraju. Wszystkie te miejsca są rządzone przez demokratów” – mówił Trump. „Gdyby Biden wygrał, tak wyglądałby cały kraj. Cały kraj trafiłby do piekła. Nie pozwolimy na to” – dodał, nawiązując do swojego rywala w nadchodzących listopadowych wyborach prezydenckich.
Katarzyna Korza
[email protected]
Reklama