Wirus pochodzi z laboratorium, dożylne podawanie witaminy C jest skuteczne w leczeniu COVID-19, sugestia, że można by sprawdzić, jak środki dezynfekujące działałyby w organizmie człowieka, Bill Gates ma wielki plan depopulacji i nigdy nie zaszczepił swoich dzieci na nic, maski szkodzą zdrowiu, bo stosując je, wdychamy dwutlenek węgla. Brzmi znajomo? Tak, bo te i cała masa innych „fake newsów” przetaczają się przez Internet każdego dnia. Czym są „fake newsy”, jak weryfikować fakty i jak nie dać się oszukać?
Fałszywe informacje „Fake news” to według definicji fałszywa, często sensacyjna wiadomość, która jest rozpowszechniana jak informacja. Niektóre precyzyjniejsze definicje tego zjawiska mówią o tym, że „fake news” to informacja opublikowana przez media, która sprawia wrażenie prawdziwej i zweryfikowanej, opisującej fakty, podczas gdy w rzeczywistości jest informacją nieprawdziwą i poprzez zawarte w niej niepotwierdzone informacje, dane oraz niezweryfikowane źródła – wprowadzającą w błąd.„Fake news” to wcale nie jest zjawisko nowe, bo fałszywe, mylące informacje zdarzały się mediom od początku istnienia prasy. Ale z całą pewnością rozwój mediów elektronicznych i społecznościowych spotęgował zjawisko. Dlaczego? To media społecznościowe spowodowały, że można posłać w świat każdą informację z najdalszego zakątka globu. I na równi stanęły informacje pochodzące bezpośrednio od indywidualnych użytkowników, jak i te z agencji medialnych i poważnych tytułów.
58 proc. ludzi postrzega media społecznościowe jako swoje podstawowe źródło informacji. Jednocześnie do niedawna media społecznościowe odżegnywały się od jakiegokolwiek mechanizmu kontroli wiadomości zamieszczanych na „ścianach” użytkowników.
Być może za kilkadziesiąt lat historycy napiszą, że „fake newsy” były domeną drugiej i trzeciej dekady XXI w., bo w dzisiejszych czasach każda wiadomość roznosi się w mgnieniu oka. Każda informacja, niezależnie od tego, czy prawdziwa, opublikowana na poważnym portalu lub napisana na kolanie i mająca anonimowego autora ma podobne szanse na wyświetlenie na ekranach naszych komputerów, tabletów i niezliczonych telefonów. Na nagromadzenie „fake newsów” ma również ogromny wpływ rozwój rozmaitych technologii, takich jak specjalne generatory mowy i łatwe programy do edytowania zdjęć. Ich dostępność nie jest ograniczona i dostępna wyłącznie dla ludzi rozsądnych i prawdomównych.
Winne media czy ludzie? Czy wszystkiemu jednak winne są media? Chcąc nie chcąc, uczestniczymy w tej medialnej grze absolutnie wszyscy. Dlaczego i w jaki sposób? Niestety, większość z nas czyta albo wyłącznie nagłówki, albo „po łebkach”. Można uznać, że jeśli jesteście na tym etapie artykułu, to znajdujecie się w mniejszości. Czytanie wyłącznie nagłówków zwyczajnie się nie opłaca, ale wszyscy to robimy: ogarniamy wzrokiem kilka słów i wydaje nam się, że wiemy już wszystko. Zresztą, tak zbudowane są media społecznościowe – naszą główną czynnością, kiedy z nich korzystamy, jest tzw. scrollowanie – przewijanie treści. A nagłówki są często mylące, niepełne lub – czasem– zmanipulowane.Ulegamy również uzależniającej pokusie zapełniania naszych tablic w mediach społecznościowych, często nie zwracając uwagi na jakość materiału, patrząc jedynie na fakt, że coś nam się w rzeczonym tekście lub, jak już powiedzieliśmy sobie wcześniej, nagłówku – spodobało. Udostępniamy, nie sprawdzając. Zresztą, czy sprawdzanie i weryfikowanie newsów powinno być rolą czytelnika? W dzisiejszym świecie mediów społecznościowych wszyscy jesteśmy dziennikarzami, mamy swoich wiernych odbiorców i czytelników. Wyłącznie od nas zależy, czy wiadomość, która wydaje się nam wątpliwa, podamy dalej, od nas również zależy, jakie media wybieramy jako nasze źródła wiedzy o świecie i wydarzeniach.
Rozpoznanie Nie jesteśmy jednak bez szans. Internet to przecież nie tylko kopalnia newsów, ale i wiedzy. Kiedy więc kusi nas przekazanie dalej jakiejś informacji, sprawdźmy skąd ona pochodzi. Nie wybierajmy mediów podejrzanych, a więc takich, których redakcji i dziennikarzy nie jesteśmy w stanie zidentyfikować, ani nie możemy skontaktować się z redakcją – to być może znaczy, że informacje te pojawiły się w eterze w czyimś interesie. Jeśli nie znamy medium, z którego pochodzi informacja, sprawdźmy adres strony internetowej, na której czytamy wpisy: czasem zdarza się tak, że będzie to adres łudząco podobny do tego, który znamy od lat. Jeśli informacja, zamiast informować, jest pełna sensacyjnych słów, wszystko zdaje się szokować, intrygować, ujawniać sensacje, wzywać do wiary w jakieś zjawisko, to również może być znak, że wiadomość jest czyimś zmyśleniem. Szkody Jaką szkodę może wyrządzić przekazana dalej nieprawdziwa informacja? Pozornie wydaje się, że żadną. Ale prawda jest taka, że fake newsy są potężną bronią: wpływają na nastroje społeczne, decyzje ludzi, kursy giełdowe, czasem na decyzje inwestycyjne. Za ich pomocą odbywały się próby wpływania na wyniki wyborów, bo fake newsy często bywają narzędziem propagandy i najczęściej są elementem gry politycznej.Nikt nie jest na nie odporny – znane są przypadki, kiedy w polemikę z fałszywymi kontami osób publicznych wchodzili uznani dziennikarze publicystyczni. 43 proc. dziennikarzy w Polsce przyznaje zresztą, że raz w tygodniu zdarza się im dać wiarę fałszywej informacji.
Przypadki świadomej manipulacji faktami znane są również na arenie międzynarodowej. O roli fake newsów w polityce rozpisywały się szeroko periodyki w 2017 roku, kiedy w czasie wyborów prezydenckich miliony wyświetleń i polubień miały fałszywe informacje na temat kandydatów i przebiegu wyborów. Fake newsy mogły również wpłynąć na losy brexitu w Wielkiej Brytanii i niepodległości Katalonii w Hiszpanii. W skrajnych przypadkach fake newsy są elementem cyberwojny między mocarstwami.
Okazuje się również, że wiadomości, którymi się karmimy, są nieobojętne dla naszego zdrowia. Prof. Paul Hunter i dr Julii Brainard z Norwich Medical School UEA przetestowali efekt dzielenia się niebezpiecznie błędnymi informacjami na temat zdrowia ludzkiego podczas wybuchu choroby. Naukowcy stwierdzili, że błędne informacje oznaczają, że zła rada może rozprzestrzeniać się bardzo szybko – i może zmieniać ludzkie zachowanie, skłaniać do podejmowania większego ryzyka. Z badań naukowców wynika również, że ludzie są skłonni częściej dzielić się niesprawdzonymi informacjami z niepewnych źródeł niż dobrymi, pewnymi informacjami z zaufanych źródeł informacji.
O tym, jak ważny jest to problem, wbrew pozorom nie tylko w świecie medialnym, niech świadczy fakt, że media rzetelne nie tylko zwiększyły kontrolę nad jakością swoich informacji i źródeł, ale i sprawdzają informacje, które pojawiają się w publicznych obiegu – serwisy fact-checkingowe (sprawdzające fakty) prowadzą takie giganty, jak BBC.
Ciężkie czasy pandemiczne Prawdziwą słabość mediów społecznościowych odsłoniła pandemia. Dostaliśmy bowiem temat mało pewny, codziennie świeżą porcję informacji z tak wielu źródeł, że i poważne media zaczęły się gubić. Może właśnie z powodu dynamiki sytuacji i niepewności źródeł na temat nowej choroby, pojawiło się w sieci tysiące fałszywych informacji bazujących na strachu odbiorców. A kiedy się boimy, jesteśmy podatni na wszelkie manipulacje, żeby móc pozostać przy zmysłach. W sytuacji pandemii ciężko znaleźć bodaj jedną osobę, która zupełnie nie boi się o życie swoje lub bliskich.W kampanię odkłamującą fake newsy na temat koronawirusa musiały włączyć się w Polsce Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Zdrowia, a także polska Policja. W Stanach Zjednoczonych jesteśmy świadkami nieustannego przeciągania liny pomiędzy politykami, administracją i mediami. Donald Trump został uznany niedawno w raporcie przygotowanym przez dziennikarza BBC, Chrisa Morrisa – obok Jaira Bolsonaro, prezydenta Brazylii i Matteo Salvininiego – byłego wicepremiera Włoch – za lidera „koronakłamców”. Morris przytacza informacje, które wysłał od niechcenia w eter prezydent Trump: tych o masowej kradzieży maseczek z nowojorskich szpitali, „przytłaczających dowodach” na to, że COVID-19, nazywany przez niego zresztą „chińskim wirusem” został z premedytacją wypracowany w laboratorium w Wuhanie, no i słynne pytanie w czasie konferencji prasowej: ciekawe jak zachowywałby się środek dezynfekujący w ludzkim organizmie.
Szkiełko i okoUratuje nas tylko dociekliwość, krytyczne spojrzenie na temat i wiedza. Specjaliści radzą, żeby wolniej przeglądać media społecznościowe, skupiać się na konkretnych treściach i otwierać artykuły i filmy, nie bazować wyłącznie na tytułach, wstępach i streszczeniach. Czytajmy wiadomości z wielu źródeł i starajmy się je, w miarę możliwości, weryfikować.
Jedno jest pewne – wyzwanie przed nami ogromne: naukowcy z Uniwersytetu Carnegie Mellon w Pittsburghu opublikowali właśnie raport, w którym czytamy, że autorami 45 proc. spośród ponad 200 mln wpisów na Twitterze na temat pandemii są prawdopodobnie zautomatyzowane konta rozsiewające dezinformację.
Katarzyna Korza [email protected]