US Citizenship and Immigration Services (USCIS), czyli urząd imigracyjny, znalazł się w finansowych opałach. Jeśli szybko nie dostanie od Kongresu 1,2 mld dolarów, grozi mu niewypłacalność. Jednym z kroków ratunkowych ma być kolejna, tym razem 10-procentowa podwyżka opłat.
USCIS szacuje, że z powodu pandemii COVID-19 liczba rozpatrywanych podań i spraw zmniejszy się w ostatnich miesiącach bieżącego roku budżetowego (który kończy się 30 września br.) o około 61 proc. w porównaniu z okresem normalnej aktywności. W perspektywie kilku miesięcy agencji groziłaby więc niewypłacalność. ,,Bez interwencji Kongresu istnieje ryzyko, że nie będziemy mieli pieniędzy na wypłaty i zostaniemy zmuszeni do podjęcia drastycznych działań” – napisał w e-mailu do pracowników Joseph Edlow, pełniący obowiązki szefa USCIS. Jeśli wierzyć kierownictwu agencji, obcięto już wszystkie niezbędne wydatki.
Na rachunek imigranta
Amerykańskie media przyjęły tę wiadomość z pewnym niedowierzaniem, ponieważ USCIS, będący częścią Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (Homeland Security) przestał przyjmować interesantów już w połowie marca, oczywiście z powodu pandemii koronawirusa. Agencja ograniczyła rozpatrywanie wniosków do spraw ,,krytycznych dla wypełniania misji USCIS”, dodatkowo redukując aktywność po wprowadzeniu 23 kwietnia przez prezydenta Donalda Trumpa częściowego moratorium na wydawanie zielonych kart. Mniej kosztów – więcej oszczędności, tak mechanizm zwykle sprawdza się w sektorze publicznym.
Dla osób mających styczność z systemem imigracyjnym informacja o kłopotach finansowych USCIS nie była jednak niespodzianką. Urzędnikom, którzy nadal pobierają pensje zabrakło bowiem ,,sponsorów” finansujących ich pensje – imigrantów. Budżet USCIS skonstruowany jest bowiem tak, aby to petenci ponosili zasadniczą część kosztów funkcjonowania tej agencji federalnej. W USCIS w zasadzie imigrant płacić musi za wszystko: pozwolenie na pracę, przedłużenie wizy, przyznanie zielonej karty, naturalizację, czy zmianę statusu imigracyjnego. Według oficjalnych danych, wynoszący ponad 4,7 miliarda dolarów budżet USCIS w prawie 95 proc. pokrywany jest z pieniędzy petentów. Jedynym wyjątkiem są azylanci i uchodźcy. Na razie, bo kolejny projekt także i w ich przypadku przewiduje wprowadzenie opłat. W przypadku pozostałych kategorii petentów urzędu imigracyjnego tabele skalkulowano tak, aby czynności wykonywane przez urzędników nie obciążały amerykańskiego podatnika.
Podwyżka za podwyżką
Pomysł, aby wszystkie koszty pokrywane były przez samych przez kandydatów na imigrantów lub przyszłych obywateli zaczęto realizować jeszcze w 1988, kiedy Kongres zezwolił, aby Immigration and Naturalization Service (INS) – poprzednik dzisiejszego USCIS – zaczął samodzielnie pobierać wyższe opłaty, aby pokryć koszty swojej działalności. Jeszcze w 1990 roku z budżetu federalnego pochodziło 76 proc. funduszy INS, w ostatnim roku z pieniędzy podatnika przekazano do budżetu USCIS zaledwie 132 miliony dol. Reszta, grubo ponad 4,6 mld dolarów, pochodziła z opłat imigrantów.
W ciągu minionych 30 lat wprowadzono szereg poważnych podwyżek opłat. Ostatnią zaproponowano – choć jeszcze nie wcielono w życie – w listopadzie ubiegłego roku. Za każdym razem argumentem były i są rosnące koszty utrzymania urzędu imigracyjnego. To dlatego USCIS pobiera tak słone opłaty za przedłużenie zwykłej wizy, podanie o zieloną kartę, czy za naturalizację. Inne agencje zajmujące się imigrantami, takie jak Immigration and Customs Enforcement (ICE), czy Customs and Border Protection (CBP) nie mają takich problemów. Ponieważ ich działalność ma przede wszystkim charakter represyjny, pieniądze na ich działalność zapewnia budżet federalny.
10 procent za pandemiczny przestój
,,Z powodu pandemii COVID-19 USCIS odnotował dramatyczny spadek przychodów i wystąpił o jednorazową dotację, aby kontynuować misję administrowania systemem legalnej imigracji” – czytamy w najnowszym oświadczeniu agencji. Jednak aby nie pogarszać sytuacji finansowej państwa i nie pogłębiać deficytu budżetowego USCIS zamierza zwrócić otrzymane pieniądze poprzez zwiększenie opłat imigracyjnych o kolejne 10 proc. Oznacza to, że za obecny przestój zapłacą kolejni petenci urzędu.
Następny ruch należał do Białego Domu, który wystąpił do Kongresu o dodatkowe fundusze. Jeśli na Kapitolu nie będzie zgody na dotowanie USCIS, konsekwencje mogą okazać się poważne. W samym urzędzie konieczne będą drastyczne zwolnienia, co w efekcie oznaczać będzie jeszcze mniej wydawanych zielonych kart, wiz pracowniczych, czy naturalizacji. Dodajmy – że za rozpatrzenie tych spraw petenci już zapłacili i to niemałe pieniądze.
Wszystkie grzechy USCIS
Niektóre media jak ,,New York Times” przypominają jednak o innych niż koronawirus powodach finansowych kłopotów USCIS. Na rosnące wydatki agencji ma wpływać także zaostrzenie polityki imigracyjnej przez obecną administrację. Znamienne były tu słowa byłego już szefa USCIS Kena Cuccinelliego, który stwierdził, że misją agencji jest przede wszystkim ostra lustracja i weryfikacja kandydatów na imigrantów, a nie skupianie się na przyznawaniu im benefitów. Od początku prezydentury Donalda Trumpa przesunięto np. środki skupiając się na ściganiu oszustw wizowych. Zaostrzono procedury kontrolne związane z przyznawaniem zielonych kart na podstawie sponsorowania pracowniczego czy poprzez zawarcie małżeństwa, albo przy odnawianiu wiz H-1B. Zaostrzono także politykę azylową, zwłaszcza na południowej granicy USA. Urzędnicy zaczęli też odsyłać większą ilość wniosków, domagając się dodatkowych dokumentów i dowodów. Nie tylko wydłużyło to czas ich rozpatrywania, ale też zwiększyło koszty osobowe. Na rezultaty takiej polityki nie trzeba było długo czekać. Według szacunków Migration Policy Institute między 2017 a 2019 rokiem liczba wniosków o zielone karty zmniejszyła się o 900 tys. Tym samym spadły także wpływy USCIS z opłat.
Nie brak też głosów, że administracji wcale nie zależy na skracaniu kolejek, które i tak rosną niemal w każdej kategorii rozpatrywanych spraw. ,,Celem tej administracji było od początku ograniczenie imigracji, nie tylko nielegalnej – mówi portalowi BuzzFeed News anonimowy pracownik USCIS – Zwalanie wszystkiego na pandemię przez szefów agencji, zamiast wskazywania na błędy w zarządzaniu to kpina. To tylko dalsza realizacja celu, jakim jest ograniczanie imigracji. Nawet jeśli tylko na krótki czas przerwiemy naturalizacje, czy przyznawanie zielonych kart, efekty będą odczuwalne przez długie lata”.
Niezależnie od tego czy znajdą się pieniądze na podtrzymanie działalności USCIS na poziomie sprzed pandemii, dalsze podwyżki opłat wydają się nieuniknione.
Jolanta Telega
[email protected]
Reklama