,,Włącz myślenie” – to apel pojawiający się wciąż w mediach społecznościowych. Najczęściej widzimy go tam, gdzie jeden z interlokutorów prezentuje poglądy delikatnie mówiąc odmienne od prezentowanych przez apelującego. Padają przy tym argumenty o pójście po rozum do głowy, uświadomienie sobie absurdalności głoszonych poglądów, itd, itp. Rzecz w tym, że o ,,włączeniu myślenia” krzyczą wszyscy – także zwolennicy teorii, które ze zdrowym pomyślunkiem nic wspólnego nie mają.
Ze zdumieniem dostrzegam, jak apele o ,,rozsądek” płyną od wyznawców spiskowych teorii wszelkiego autoramentu. Często ludzi często mi znajomych – wykształconych, szanowanych i – jak mi się dotychczas wydawało – intelektualnie poukładanych. Teraz patrzę jak powielają w mediach społecznościowych treści nie mające wiele wspólnego z normalnym postrzeganiem rzeczywistości. Co więcej – każdy argument przeciwko temu, w co uwierzyli uważają za kłamstwo. Bo według nich uczestnikami spisku stają się wszyscy: politycy, naukowcy, biznesmeni, lekarze i dziennikarze (niepotrzebne skreślić).
Teorie spiskowe przyciągają swoją prostotą. Wyjaśniają funkcjonowanie świata w sposób kategoryczny i rozwiewający wątpliwości. Psychologowie są zgodni: żyjemy dziś w poczuciu zagrożenia i musimy sobie z tym poradzić. A mniej boimy się, gdy nazwiemy to, co budzi w nas lęk i wyrywa z kokonu bezpieczeństwa, nawet jeżeli wyjaśnienie niewiele ma wspólnego z ze zdrowym myśleniem. Gdy pojawia się zjawisko nazwane ,,lękiem nagłej zarazy”, czyli sytuacji w której dochodzi w krótkim czasie do dużej liczby zgonów, przeżywany strach często staje się nieproporcjonalny do istoty zjawiska. Teoria spiskowa staje się więc panaceum na powszechne i dotkliwe poczucie niepewności, z którym musimy się zmierzyć – i zbiorowo i indywidualnie. Nastroje te potęguje także zalew informacji płynących dosłownie zewsząd. Jest ich tak wiele i tak ze sobą sprzecznych, że nie jesteśmy w stanie odróżnić fake newsów od tego co prawdziwe.
W ten sposób zaczynamy wierzyć w różne dziwne rzeczy i to niezależnie od tego, że poszczególne teorie są ze sobą sprzeczne i logicznie to wszystko się kupy nie trzyma. Np. z jednej strony uważamy, że rządy manipulują danymi zaniżając liczbę chorych i zgonów. Ale jednocześnie (o czym niżej) przeczą temu inni ,,spiskowi”, uważając pandemię za jedną wielką ściemę.
Ulubionymi bohaterami teorii spiskowych na temat pochodzenia koronawirusa są USA i Chiny. W roli rekwizytów – laboratoria broni biologicznej lub zamiennie łuskowce i zupa z nietoperza. Państwo Środka nie jest zresztą znane z przejrzystości przepływu informacji, co jeszcze bardziej podsyca nieufność do mainstreamowego przekazu.
Negacjoniści, nazwani ładnie przez jeden z mainstreamowych portali ,,koronaateistami” twierdzą z kolei, że koronawirus w ogóle nie istnieje. Ogłoszenie pandemii to część wielkiego spisku, mającego na celu zniszczenie obecnego ładu gospodarczego, wprowadzenie pseudoszczepionek, które w rzeczywistości okażą się mikroczipami do kontroli społeczeństwa. Albo o upowszechnienie szkodliwej technologii 5G, która ma obniżać naszą odporność. Na zachodzie Europy doszło już do akcji wandalizmu i niszczenia infrastruktury telekomunikacyjnej, głównie zresztą anten zwykłej telefonii komórkowej. A co z teoriami, że wirus został uwolniony w celu wyeliminowania starszych ludzi? Za obecny stan świata ma odpowiadać m.in. Bill Gates, który miał już opatentować elektroniczny ,,kryptoobieg” połączony z ciałem. Za ,,oczipowaniem” ludzkości ma stać zresztą jakiś tajemniczy ,,rząd światowy”. A może jest inaczej? Winne są koncerny farmaceutyczne, które już mają mieć szczepionkę, tylko zwlekają z jej upowszechnieniem aby podbić cenę? A może są dostępne jakieś ukryte terapie – poza zaproponowaną już przez prezydenta USA? Jak to pogodzić logicznie ze spiskiem ekologów, którzy chcą w ten sposób odciążyć naszą planetę od nadmiaru ludzi? Zdjęcia zwierząt na ulicach miast w czasie kwarantanny mogą tę tezę popierać, podobnie jak teoria, że tak naprawdę koronawirus pochodzi z lodowca na Grenlandii, gdzie uwolnił się z topniejących po wiekach lodowców. Uaktywnili się nawet antyszczepionkowcy, choć ich sytuacja w obecnej rzeczywistości jest co najmniej niezręczna, w sytuacji gdy cały świat czeka na jakieś panaceum na COVID-19. No i oczywiście klasyka: dowiadujemy się też, że pandemię przewidział już Nostradamus, choć naukowcy, którzy przebadali spuściznę kabalisty z XVI wieku wcale tego nie potwierdzają.
Te wszystkie teorie można by było obśmiać – gdyby nie to, że ich rozpowszechnianie nie jest dla nas neutralne. I to nie tylko jeśli chodzi o zbiorowe zdrowie psychiczne. Od początku epidemii wiele teorii spiskowych jest sztucznie podsycanych w ramach toczącej się nieprzerwanie od lat wojny informacyjnej. Stoją za tym służby państw, którym zależy na destabilizacji zachodnich demokracji. Wprowadzane do mediów dezinformacje związane z koronawirusem są bezrefleksyjnie podawane dalej bez sprawdzenia ich wiarygodności, pogłębiając jeszcze mocniej istniejący chaos. Np. o otoczeniu Warszawy kordonem sanitarnym, wycofaniem wojsk NATO z krajów bałtyckich, czy amerykańskim pochodzeniu koronawirusa. Kto za tym stoi? Is fecit, cui prodest – mawiali już starożytni Rzymianie. A korzystają na tym przede wszystkim Rosjanie i inne kraje, które chcą na pandemii politycznie coś ugrać.
Pocieszam się, że wyolbrzymiony strach na szczęście nie jest dany raz na zawsze. ,,Ogarnięcie” zbiorowej niepewności jest oczywiście trudniejsze i wymaga większego wysiłku niż tłumaczenie rzeczywistości w uproszczony sposób. Ucieczka w nieracjonalne teorie wywołana przez zalew informacji zarówno prawdziwych jak fałszywych sprawiła, że nawet WHO zaczęła mówić o ,,infodemii” i ,,dezinformacji wiralowej”. Z koronawirusa prędzej czy później się wyleczymy. Czy infodemia zostanie z nami na dłużej zależy od tego, czy rzeczywiście zaczniemy włączać myślenie, zakładając, że świat jest zbyt skomplikowany, aby dało się go wytłumaczyć wszechogarniającym spiskiem.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.
Reklama