Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 16:24
Reklama KD Market

Koniec świata / The End of the World

Mój tata powtarzał to ciągle. Jako żart. Widział już raz koniec świata na własne oczy. Był w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie przez 4 lata podczas II wojny światowej. Tam widział swoich przyjaciół ukrzyżowanych, powieszonych, zamarzniętych na śmierć. Po wojnie spędził 6 lat w obozie dla uchodźców w Niemczech, gdzie czekał, aż jakiś kraj przygarnie go i naszą rodzinę. I ciągle żartował, że świat się kończy. Kiedykolwiek ktoś narzekał na cokolwiek, zaczynał żartować o tym, jak to świat zbliża się ku końcowi. Kiedy byłem dzieckiem i zgubiłem swoje marmurowe kocie oko albo starą piłkę do baseballa, to zaczynałem płakać. I wtedy zaczynał mój ojciec. Potrząsał głową, udawał, że marszczy brwi i mówił: „koniec świata”. Koniec świata. Co mogłem zrobić ze smutkiem, który czułem?  Wzruszyłem ramionami, jak mój tata i mówiłem tak samo: „koniec świata”. Powiedziałem to i przeszedłem do następnego etapu swojego życia, które musiałem żyć, nawet jeśli nie mogłem znaleźć swojego kamyka lub baseballa. Czasami, kiedy oglądam w wiadomościach doniesienia na temat pandemii koronawirusa, czuję się, jakbym słyszał w kółko ,,koniec świata”. W rzeczywistości mówią to dziennikarze, komentatorzy i nawet politycy. Mówią, że świat, który znaliśmy i w którym żyliśmy, zbliża się ku końcowi i nigdy nie będzie taki sam – nie za naszego życia, nie za życia naszych dzieci i wnuków. Koniec świata? Nie wiem. Wiem, że rano przeszedłem się z moją wnuczką Lulu. Nie wydawało się, że świat się kończy. Świeciło wiosenne słońce, słyszałem jak wróble i zięby dyskutowały o tym, co jedzą. Na końcu ulicy czwórka dzieci próbowała utrzymać balans na krawężniku i sprawdzała, które przejdzie na nim najdłużej bez zeskoku. Chwilę później minęła nas matka z dzieckiem, idące drugą stroną ulicy. Mama trzymała córeczkę za rękę, a ta wskazywała na żółte kwiatki, które właśnie zaczęły kwitnąć. Koniec świata?

The End of the World

My father used to say this all the time.  As a joke. He had seen the world end once before with his own eyes.  He had been in Buchenwald concentration camp for 4 years during World War II.  There he had seen his friends crucified, hanged, frozen to death. After the war, he had spent 6 years in a refugee camp in Germany, waiting for some country to welcome him and our family in. And still he joked that the world was ending. Whenever anybody complained about anything, he’d start in joking about how it was the end of the world. As a kid, if I lost my favorite cats-eye marble or my oldest baseball, I’d get teary-eyed.  And that’s when my dad would start in. He would shake his head, put on a pretend frown, and say, “koniec świata.” The world is ending. What could I do with the sorrow I felt? I shrugged like he did and said the same thing he said, “koniec świata.” I’d say that and move on to the next bit of life I needed to live even if I couldn’t find my favorite marble or that special baseball. Sometimes while watching the stuff about the coronavirus pandemic on the news, I feel like I’m hearing over and over that our world is ending.  In fact, journalists and commentators and even politicians are actually saying this. They’re saying that the world we now know and live in is coming to an end and it will never ever be the same, not in our lifetime or the lifetimes of our kids and our grandkids. Is the world ending? I don’t know. What I do know is that I took a walk this morning with my granddaughter Lulu.  It sure didn’t feel like the world was ending. The spring sun was there, brighter and warmer than it’s been in months, and I heard sparrows and finches chattering about what they were eating.  Up the street, four kids were balancing themselves on a curb and seeing who could walk the longest without falling. A moment later, a mother and her toddler walked past us on the other side of the street.  The mom was holding her daughter’s hand, and her daughter was pointing at some yellow flowers that had just started blooming. Koniec świata? John Guzlowski amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University. — John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama