Strach przed koronawirusem wymiótł z nowojorskich aptek maseczki, alkohol etylowy i środki antyseptyczne. Sytuację pogorszyły wezwania, aby zaopatrywać się na zapas i w razie choroby nie wychodzić z domów. Bezradni sprzedawcy pytani o nowe dostawy rozkładają ręce.
Apele o dokładne mycie rąk i zachowanie higieny w obliczu szybkiego rozprzestrzeniania się koronowirusa pojawiają się z coraz większym nasileniem. Ponieważ nie w każdych warunkach wchodzi w grę woda z mydłem, pozostają inne możliwości. Nasączonych alkoholem chusteczek, wacików, płatków i środków antyseptycznych jest jednak jak na lekarstwo.
Wędrówki po Nowym Jorku na nic się nie zdają - sprzedawca w aptece dużej sieci Walgreens na Broadwayu koło Times Square rozwiewa wszelkie złudzenia: środków do dezynfekcji nie ma. Nie ma nawet wody utlenionej. Kiedy będą? Nie wiadomo.
Podobna sytuacja powtarza się w aptece sieci CVS w Kew Gardens przy 126. ulicy. Identycznie jest w CVS na Metropolitan Avenue w Forest Hills. Sprzedawca nie czeka nawet, aż klient dokończy pytanie - jak automat odpowiada: „Nie ma”. Poszukiwania w aptece Costco w Long Island City są równie bezskuteczne.
W małej aptece AJ's Ridgewood Chemist w zamieszkanej przez Polaków dzielnicy Ridgewood ostały się dwie butelki 50-proc. alkoholu izopropylowego. Następny klient odejdzie już z kwitkiem.
„Wszystkie środki, które mieliśmy do tej pory, poszły w ciągu jednego czy dwóch dni. Rzeczy leżące na półkach przez rok natychmiast wyparowały" – powiedział PAP właściciel Markowej Apteki na brooklyńskim Greenpoincie Marek Wójcicki. „W tej chwili mamy problemy z zamówieniem czegokolwiek. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy” – dodał.
Powołując się na swą praktykę, dr Henryk Cioczek, który ma przychodnię na Brooklynie, zaznaczył, że chociaż nie ma środków antyseptycznych, to leków i antybiotyków jeszcze nie brakuje. Jak zauważył, ok. 90 proc. składników w antybiotykach, generykach, pochodzi z Chin.
„Jest to jednak fatalnym uzależnieniem. Ameryka nie powinna do tego doprowadzić. Produkcja powinna być tutaj, ale jest nieopłacalna ze względu na tanią siłę chińską siłę roboczą i zaniżone standardy. Ponieważ składniki do antybiotyków i leków wytwarza się także w prowincji Hubei, gdzie znajduje się miasto Wuhan, można się za jakiś czas spodziewać braków” – przewiduje lekarz.
Sytuację uznaje za groźną - tym bardziej, że wiele importowanych lekarstw pochodzi z Indii, które korzystają z chińskich składników. Co więcej, podkreśla, z powodu koronawirusa do Chin nie wyjeżdżają amerykańscy inspektorzy. Utrudnia to nadzór i produkcję.
Dr Cioczek ostrzega, że wirus robi na drogach oddechowych i śluzowych pożywkę dla bakterii, zwłaszcza u osób starszych, z osłabionym układem immunologicznym. Rozwija się wówczas wtórne zakażenie bakteryjne różnych układów, przez co rośnie zapotrzebowanie na antybiotyki.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama