Dakota Północna, Idaho, Michigan, Missisipi, Missouri oraz Waszyngton - w tych stanach we wtorek odbywają się prawybory Demokratów. Największe znaczenie ma Michigan - gęsto zaludniony, przemysłowy stan nad Wielkimi Jeziorami. To pierwszy tak znaczący test dla pretendentów do nominacji demokratów na Środkowym Zachodzie.
Podobnie jak cztery lata temu, tak i w tym roku sondaże w Michigan nie są korzystne dla senatora Berniego Sandersa. W niektórych z nich 78-letni socjalista przegrywa z byłym wiceprezydentem Joe Bidenem różnicą nawet ponad 20 punktów procentowych.
Mimo to Sanders wierzy, że to właśnie w Michigan odmieni losy swojej kampanii. Sprzeciwiający się globalizacji oraz postulujący zwiększenie roli państwa w gospodarce senator z Vermontu cieszy się sporym poparciem klasy robotniczej. "Każdy stan jest niezwykle ważny, ale we wtorek Michigan będzie mieć być może największe znaczenie" - mówił dziennikarzom w piątek w Detroit.
To właśnie między Bidenem i Sandersem rozegra się ostateczna batalia o nominację Demokratów. Były wiceprezydent po korzystnych wynikach prawyborów z tzw. superwtorku utrzymuje nad senatorem z Vermontu przewagę blisko 100 delegatów na partyjną konwencję i według bukmacherów jest murowanym faworytem do uzyskania nominacji demokratów.
Bidena, lidera ogólnokrajowych sondaży Demokratów, popiera większość polityków tej partii. Jeszcze przed superwtorkiem poparli go jego dotychczasowi rywale w walce o partyjną nominację: były burmistrz South Bend Pete Buttigieg oraz senator Amy Klobuchar. Przed kolejną serią prawyborów dołączyli do nich m.in. senator Kamala Harris oraz senator Cory Booker. Oboje ubiegali się wcześniej o nominację Demokratów. Demokraci ostatecznie mają wskazać kandydata na prezydenta w lipcu.
Żaden z kandydatów w prezydenckich wyborach USA nie zdecydował się dotychczas na ograniczenie swojej kampanii z uwagi na epidemię koronawirusa.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama