Były wiceprezydent Joe Biden wygrał prawybory demokratów w większości stanów głosujących w tzw. superwtorek. Jego jedynym poważnym rywalem w walce o partyjną nominację w listopadowych wyborach prezydenckich był senator Bernie Sanders, który zwyciężył w prawyborach w Kalifornii.
W superwtorek prawybory odbyły się kilkunastu stanach. Jako ostatnie lokale wyborcze zamknięto w Kalifornii - stanie o największej liczbie ludności i delegatów. Sondaże exit poll wskazują, że wygrał tam Sanders. Senator z Vermont okazał się też najlepszy w Kolorado, Utah i swoim rodzimym stanie - Vermoncie.
W większości stanów w superwtorek zwyciężał jednak Biden - 77-letni doświadczony polityk okazał się najlepszy w Alabamie, Arkansas, Massachusetts, Minnesocie, Karolinie Północnej, Oklahomie, Tennessee, Teksasie i Wirginii. Trwa zacięta walka o wygraną w Maine.
Dopiero po przeliczeniu wszystkich głosów z 14 stanów z superwtorku poznamy, ilu dokładnie delegatów mają poszczególni pretendenci do nominacji partyjnej Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich.
Po przeliczeniu części głosów "New York Times" przyznaje 244 delegatów z superwtorku Bidenowi, 177 - Sandersowi, 9 - senator Elizabeth Warren, 8 - miliarderowi Michaelowi Bloombergowi i jednego - kongresmence Tulsi Gabbard. To łącznie jednak jedynie 439 z 1338 delegatów, którzy byli we wtorek w stawce.
Z uwagi na niższe od sondażowych wyniki Bloomberga wiele wskazuje na to, że walka o nominację rozegra się między Bidenem i Sandersem.
Ten drugi już we wtorek pośrednio atakował byłego wiceprezydenta. "Nie można pokonać (prezydenta Donalda) Trumpa taką samą, starą polityką - mówił Sanders na wiecu w Vermont. "Potrzebujemy nowej polityki, która przyciągnie do naszej partii klasę robotniczą i młodych ludzi (...)" - dodawał.
Swojego rezultatu bronił natomiast Bloomberg. "Bez względu na to, ilu delegatów dziś uzyskamy, zrobiliśmy coś, o czym nikt nie myślał, że jest możliwe. W zaledwie trzy miesiące od 1 proc. w sondażach staliśmy się poważnym pretendentem" - mówił na wiecu na Florydzie.
Mimo wydania do tej pory ponad pół miliarda dolarów na kampanię nie udało mu się we wtorek wygrać w żadnym ze stanów. Były burmistrz Nowego Jorku zwyciężył tylko w prawyborach na Amerykańskim Samoa. Na tej wyspie uzyska on pięciu delegatów.
W Wirginii Bloomberg na kampanię wyborczą przeznaczył 50-krotnie więcej pieniędzy niż Biden. Mimo to otrzymał w tym stanie jedynie ok. 10 proc. głosów, a były wiceprezydent ok. 54 proc. Amerykańskie media podają, że miliarder ma w środę zastanawiać się, czy warto, by dalej ubiegał się o Biały Dom.
"Największy dziś przegrany to zdecydowanie 'Mini' Mike Bloomberg. Jego +polityczni+ konsultanci wzięli go na przejażdżkę. 700 mln dolarów psu na budę, nie ma teraz nic oprócz pseudonimu Mini Mike i całkowitego zniszczenia swojej reputacji. Tak trzymaj Mike!" - napisał na Twitterze w reakcji na pierwsze wyniki z prawyborów prezydent Donald Trump.
Za przegraną prezydent uznał też Warren, która - jak napisał - "nie była nawet bliska wygrania w swoim rodzimym stanie Massachusetts". "Cóż, teraz może zasiąść ze swoim mężem przy dobrym, zimnym piwie!" - dodał.
Odpowiadając na ten komentarz Biden zauważył, że to Trump "dziś przegrał". "Demokraci w całym kraju są rozemocjonowani. Jesteśmy przyzwoitymi, odważnymi i wytrwałymi ludźmi. Jesteśmy lepsi niż ty (...)" - podkreślił, zwracając się do prezydenta.
Warren zajęła dopiero trzecie miejsce we wtorkowych prawyborach Demokratów w Massachusetts. W tym stanie w Nowej Anglii zwyciężył Biden z wynikiem ok. 33 proc. i sześcioma punktami procentowymi przewagi nad Sandersem i 11 - nad Warren.
"Washington Post" uznaje wynik senator za "wstydliwy". "To teraz wyścig dwóch kandydatów - pytanie czy Bloomberg i Warren zaakceptują to" - dodaje.
Wybory prezydenckie w USA odbędą się 3 listopada. Demokraci ostatecznie wskażą swego kandydata na prezydenta na ogólnokrajowej konwencji w lipcu.
Wygrana w superwtorku może mieć decydujące znaczenie dla całego wyścigu o prezydencką nominację Demokratów, gdyż ze stanów tych, bardzo różnych pod względem geograficznym i społecznym, pochodzi ponad jedna trzecia delegatów na ich konwencję partyjną.
W 2016 roku w superwtorku Demokratów zwyciężyła Hillary Clinton. Wygrała ona w siedmiu stanach, a Sanders w czterech. Ostatecznie to właśnie ona otrzymała partyjną nominację, lecz w wyborach przegrała z Trumpem.
U Republikanów nominacja jest formalnością - partia ta z pewnością wystawi w wyborach urzędującego prezydenta. We wtorek Trump, który de facto nie ma wewnątrzpartyjnego konkurenta, uzyskał poparcie delegatów z kolejnych stanów, w tym m.in. z Kalifornii.
Mateusz Obremski (PAP)
Reklama