Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 01:05
Reklama KD Market

Nigdy więcej

Słowa „nigdy więcej wojny” są równie piękne, co naiwne. Konflikty zbrojne wybuchały od początku historii ludzkości, wybuchają także dzisiaj i będą wybuchać jutro. To się nie zmieni. Nigdy. Taka ludzka natura. Najlepiej to zrozumieć zdając sobie sprawę, iż granice niemal każdego państwa na świecie zostały wyrysowane przy pomocy większego lub mniejszego przelewu krwi, ukształtowały się w ogniu wojen i ludzkiego cierpienia. W tym wypadku słowo „wojna” odnosi się jednak do konfliktu o innym niż regionalny charakterze. Nigdy więcej wojny totalnej, która swym zabójczym zasięgiem ogarnie cały niemal świat. Nigdy więcej Holokaustu, ani żadnej innej masowej eksterminacji ludzi ze względu na ich pochodzenie czy wyznawaną religię. Z jakiegokolwiek względu! To jest de facto pełne, choć niewidzialne i niedopowiedziane, rozwinięcie apelu „Nigdy więcej”. Teraz nie brzmi on już tak naiwnie i nierealnie, prawda? Poniedziałkowe uroczystości z okazji 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau były jedną z ostatnich tak uroczystych okazji, by ocaleli z Holokaustu mogli osobiście spojrzeć w oczy kolejnych pokoleń i skierować do nich swoją przestrogę i bezcenny apel o pamięć. Brytyjski „The Times” zwrócił uwagę, że w ciągu ostatnich 5 lat zmarła połowa Ocalałych z Holokaustu. Czas ucieka i w tej swojej ucieczce pozostaje bezkompromisowy i bezlitosny. Wsłuchiwanie się w słowa ofiar, które całym swoim życiem krzyczą do nas – nigdy więcej tego koszmaru! – jest luksusem, na który niedługo nie będziemy mogli sobie już pozwolić. Pytanie, czy obecnie wykorzystujemy go w pełni, tak by później nie musieć żałować zmarnowanej szansy. Kto nie pamięta o historii ten skazuje się na jej powtórkę. Słowa te brzmią jak klątwa, są jednak niezwykle prawdziwe. Z drugiej strony mówią, że historia uczy tego, iż nikogo niczego nie nauczyła. I to jest bardzo smutna konkluzja. Bez świadectwa Ocalałych, które stanowi dzisiaj bezcenne źródło pamięci o największym piekle zgotowanym człowiekowi przez człowieka, łatwiej będzie już nie tylko zapomnieć o historii. Równie groźna jest manipulacja faktami i próba przepisywania historii pod dyktando swojej propagandy i cynicznie wykalkulowanych interesów. Póki żyją jeszcze ofiary nazistowskich Niemiec i tamtych ponurych czasów, póty zawsze będą reagować na wszelkiego typu historyczne kłamstwa i manipulacje. Przykładem jest chociażby Edward Mosberg, Żyd ocalony z Holokaustu, który oświadczył niedawno, że nie pojedzie do Izraela póki szef tamtejszego MSZ nie przeprosi Polaków za stwierdzenie, że antysemityzm wyssaliśmy z mlekiem matki. Do tej pory nie przeprosił! Co się jednak stanie, gdy ich zabraknie? To pytanie dudni w mojej głowie, szczególnie wówczas, gdy staję się świadkiem kolejnych prób zakłamywania prawdy historycznej. Czasem wynika to z głupoty i braku wrażliwości, innym razem z wyrachowanej podłości i cynicznej gry politycznej. W obu zaś przypadkach jest zjawiskiem tak samo niebezpiecznym. W jednym ze swoich najnowszych artykułów związanych z obchodzonym 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu, dziennik „The Washington Post”, pisząc o pierwszym transporcie Żydów do Auschwitz, wymieniał nazwy różnych krajów. W tekście NIGDZIE nie znalazłem słowa „Niemcy” lub „niemieckie zbrodnie”. Narodowość faktycznych sprawców była, celowo lub nie, maskowana wynarodowionym i coraz mniej precyzyjnym słowem „naziści”. Jeżeli wierzymy w słuszność słów „Nigdy więcej”, to nie wolno nam pozostawać obojętnymi na takie przekłamania. Choćby na pierwszy rzut oka wydawały się zupełnie niewinne i całkowicie niegroźne. No bo przecież każdy wie, kto to byli naziści i jakim posługiwali się językiem, prawda? Niezupełnie. A im więcej lat upływa, tym ta świadomość może niestety stawać się coraz mniejsza i bardziej rozmyta. Jeszcze większą podłością, choć nie zawsze popełnianą z premedytacją, jest stosowania sformułowania „polskie obozy śmierci”, tylko dlatego, że znajdowały się na terenie okupowanej przez III Rzeszę Rzeczpospolitej. Ta krzywdząca nas zbitka słów pojawiała się nie tylko na łamach najbardziej prestiżowych mediów na świecie. Takiego określenia użył sam prezydent USA Barack Obama! Albo nazistowskie obozy, albo polskie – co za granda! – a gdzie słowo NIEMIECKIE? Wszak jedyne zgodne z prawdą! Na wspólnej polsko-izraelskiej konferencji prasowej prezydent Andrzej Duda wyraził nadzieję, że Rosja nie będzie więcej podejmować prób zakłamywania historii. Nawiązał także do niedawnego Światowego Forum Holokaustu w Jerozolimie, na którym za sprawą m.in. rosyjskiego oligarchy żydowskiego pochodzenia, blisko związanego z Kremlem, Mosze Kantora polski głos został całkowicie przemilczany. Duda dyplomatycznie stwierdził, że rozumie, iż wydarzenie organizowała prywatna fundacja i stąd ten afront wymierzony w Warszawę. Nie wierzę, że przedstawiciele Izraela oraz instytutu Jad Waszem nie mogli zareagować i wstawić się za Polską. Nie potrafię również pojąć dlaczego tak ważne wydarzenie oddaje się w ręce prywatnego biznesmena. Toż to powinność państwowa! Murem za Warszawą wstawili się za to przedstawiciele administracji Donalda Trumpa za co chylę przed nimi czoła. Według doniesień publicysty „Bloomberga” interweniować w Jerozolimie mieli Tom Rose – doradca wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a oraz amerykański ambasador w Izraelu, David Friedman. Ciszę się również, że pomimo próby przemilczenia polskiej perspektywy podczas Światowego Forum Holokaustu w Jerozolimie, o naszym kraju i jego tragicznym losie przypomniał Mike Pence. Polityk powiedział, że naziści polskim miastom nadawali niemieckie nazwy, ponieważ planowali zniszczyć polską kulturę. Dobrze, że powiedział chociaż tyle, ale z drugiej strony szkoda, że tak mało. Gdzie słowa o tym, że Polacy także byli mordowani w Auschwitz? I to jako pierwsi! Niemcy bowiem otworzyli obóz w roku 1940, najpierw dla Polaków. Dlaczego nie padły słowa o tym, jak wielu Polaków ratowało Żydów, o tym jak wiele nasz naród zrobił, by przeciwstawić się diabelskiej machinie Adolfa Hitlera? Na forum w Jerozolimie padła informacja, że to Armia Czerwona jako pierwsza starła się z niemieckim Wehrmachtem, a polski żołnierz wyleciał z towarzystwa Aliantów, przemilczany został nasz udział m.in. w walkach pod Monte Cassino oraz na innych polach bitewnych II Wojny Światowej. Jako jednego z kluczowych członków koalicji antyhitlerowskiej wymieniono zaś Francję, pomijając całkowicie jej kolaboracyjny rząd Vichy. O tym, że Stalin dogadał się z Hitlerem w 1939 roku, by wspólnie najechać Polskę także nie było ani słowa. Na takie właśnie manipulacje i przekłamania musimy być niezwykle wyczuleni. „Pamiętamy o siedmiu tys. polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Pamiętamy, że było ich mało, zbyt mało” – stwierdził na konferencji prasowej w Polsce prezydent Izraela Reuwen Riwlin. Z tym mam kolejny problem, bo ponownie historia jest tak pokazywana, jakby Polacy na tle innych narodów zrobili jakoś rażąco mało, by ocalić Żydów. Wśród Sprawiedliwych najwięcej jest jednak przedstawicieli naszego narodu, a tylko w Polsce za ratowanie Żydów groziła kara śmierci. To nasze władze krajowe utworzyły państwo podziemne i skuteczną partyzantkę w postaci Armii Krajowej, by nieustannie stawiać czoła hitlerowcom. Inne kraje i narody (z paroma wyjątkami) nawet do naszego bohaterstwa się nie zbliżyły. Szkoda, że teraz tak często brakuje woli, by w sposób wystarczający zwracać na ten fakt uwagę. Pamiętajmy o historii i wyciągajmy z niej wnioski. Nie pozostawajmy ślepymi na nienawiść, której nie brakuje również dzisiaj. Jeżeli bowiem kiedykolwiek zdradzimy święty apel „Nigdy więcej” oraz wynikające z niego powinności i zobowiązania, jeżeli pozostaniemy ślepymi na odradzający się antysemityzm czy inną formę nienawiści rasowej, historia może się powtórzyć. Wówczas znowu przekonamy się o prawdziwości łacińskiej sentencji – Homo homini lupus est. Oby nigdy do tego nie doszło. Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama