Z coraz większym zmartwieniem i narastającym uczuciem żenady obserwuję polityczny cyrk w Stanach Zjednoczonych. Ataki na prezydenta USA i oszczerstwa kierowane w jego stronę przyjmują formę posuniętego do granic absurdu polowania na czarownice. Przegłosowany w Izbie Reprezentantów impeachment Donalda Trumpa to cyniczna gra obliczona na jeden cel – podkopanie wizerunku prezydenta przed zbliżającymi się wyborami. Demokraci mówili o usunięciu Trumpa z prezydenckiego fotelu niemal od samego początku jego urzędowania. Przypomina to sytuację, w której prokuratura oskarża człowieka, a gdy zarzuty te okazują się nieprawdziwe, natychmiast wymyśla kolejne, by tylko proces mógł się dalej toczyć. Tak było z impeachmentem mającym nastąpić w rezultacie rzekomego spisku Trumpa z Rosją. Demokraci nie mogąc pogodzić się z przegranymi wyborami, chcąc pomścić sromotną porażkę Hillary Clinton z 2016 roku, znaleźli zatem kolejny wyssany z palca powód do zabawy w impeachment.
Pocieszeniem jest tutaj fakt, że prezydenta Trumpa obroni kontrolowany przez republikanów Senat. I z tym może być jednak pewien problem, bowiem Nancy Pelosi, spikerka Izby Reprezentantów, kpi z dobrych obyczajów do tego stopnia, iż chce szantażować amerykańskich senatorów grożąc im, że zamrozi postępowanie impeachmentu nie kierując do Senatu przegłosowanych przez izbę niższą oskarżeń wobec prezydenta. Stworzy to sytuację patową, w której Trump będzie tkwił w swoistej prawnej próżni, całkowicie pozbawiony szansy na sprawiedliwy proces i ewentualne uniewinnienie. Taki stan rzeczy będzie oczywiście trwał do czasu, kiedy Pelosi łaskawie skieruje postępowanie dotyczące impeachmentu na drogę senacką. Czy takie działanie będące w istocie paskudną grą na zwłokę ma cokolwiek wspólnego z demokracją i szacunkiem dla jej zasad?
W demokracji tak to już bywa, że społeczeństwo dostaje najczęściej takiego lidera, na jakiego samo zasługuje (wybaczcie mi szczerość Francuzi). Mądry i roztropny naród nie powinien mieć zatem powodów do narzekania, bo przewodzić mu będzie mądry i roztropny polityk. Wszak to ludzie podejmują suwerenną decyzję w tej sprawie. Nikt w zdrowej demokracji władzy nie narzuca z góry, nikt też nie próbuje jej zatrzymać posuwając się stosowania przemocy wobec obywateli i przedstawicieli opozycji. Jeżeli tak się dzieje (Rosja, Turcja), to o demokracji nie może być mowy. Jeżeli zatem na fotelu prezydenta znajdzie się nieodpowiedzialny błazen, winę należy zrzucić wyłącznie na społeczeństwo. Wolność wyboru pokłada na naszych barkach także odpowiedzialność za podjęte przez nas decyzje. Wybierajmy zatem mądrze, gdyż później będziemy mogli winić tylko samych siebie. Nawarzone piwo trzeba kiedyś wypić. Często najadając się przy tym wstydu za człowieka, którego sami wyniesiemy do władzy.
Niechaj przykład pogrążonej w chaosie protestów Francji będzie dla nas przestrogą. Społeczeństwo francuskie, pozbawione skądinąd godnego wyboru i dobrej alternatywy, w jakimś odpływie umysłowej bystrości powierzyło stery V Republiki człowiekowi, który swoją postawą przyniósł hańbę sprawowanemu urzędowi. Zakpił nie tylko z chrześcijańskiej tożsamości stanowiącej przecież fundament tak Francji jak i całej Europy Zachodniej. Swoim zachowaniem wymierzył również policzek obywatelom francuskim, całkowicie ignorując tradycję i powinności wynikające z przynależności Francji do zachodniego kręgu cywilizacyjnego. Wszystko za sprawą prostego faktu – prezydent Emmanuel Macron to owoc chorej poprawności politycznej. Książę lewicowo-liberalnego salonu Unii Europejskiej, pupilek wszelkiej maści postępowców i piewców tolerancji wobec wszystkiego poza konserwatywnymi wartościami, kulturą Zachodu i przejawami chrześcijańskiej tożsamości Starego Kontynentu. To właśnie ten brak tolerancji odpowiada za znikanie świątecznych choinek z miejskich rynków, za to że jarmark już nie jest „Bożonarodzeniowy”, a jedynie „zimowy” i za te smutne, życzenia bez wyrazu, gdy w miejsce „Świąt Bożego Narodzenia” wstawiamy uniwersalne i puste słowa: „Wesołych Wakacji”. Ah kuje ich w oczy ta nasza chrześcijańska tożsamość. Zaskakuje mnie to, jak zajadle z nią walczą. Przeraża natomiast to, jak wielkie sukcesy w tej walce już odnieśli.
Oto bowiem prezydent Francji, najstarszej córy Kościoła, jak mawiał św. Jan Paweł II, zapomniał złożyć swoim rodakom życzeń z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Francuska prawica podniosła słuszny alarm kierując w stronę prezydenta falę krytyki. Znamienne jest to, że Macron o świętach muzułmańskich nie zapomina nigdy… Na przykład o takim Ramadanie. Widać amnezja po francusku serwowana jest wyłącznie chrześcijanom. Zastanawiające jest, czy o Bożym Narodzeniu Macron zapomniał przez pomyłkę, czy po prostu nie chciał o nim pamiętać. Wszak skrajnej lewicy chorującej na nowotwór poprawności politycznej, przeszkadza wyłącznie kultura chrześcijańska, zachodnia – każda inna jest otaczana ochroną i darzona szacunkiem. Taka to już hipokryzja współczesnej lewicy. Ślę Państwu zatem życzenia prosto z odległej Polski, by w Nowym Roku 2020 stery okrętu o nazwie „Ameryka” pozostały w rękach dobrego kapitana. Wybierajcie mądrze. „Keep America Great!”, czego sobie i Państwu życzę.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Donald Trump
fot. WILL OLIVER/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama