Prezydent USA Donald Trump jest przeciwny zeznaniom przed Izbą Reprezentantów byłych i obecnych doradców Białego Domu w sprawie raportu Roberta Muellera - pisze "Washington Post". Reuters podkreśla, że chodzi głównie o Dona McGahna, który miał odmówić zwolnienia Muellera na żądanie Trumpa.
W wywiadzie dla gazety Trump powiedział, że Biały Dom współpracował z prokuratorem specjalnym Robertem Muellerem, który prowadził śledztwo w sprawie domniemanej ingerencji Rosji w wybory w 2016 roku. Zdaniem prezydenta nic nie było ukrywane i obecnie nie ma potrzeby, aby odbywały się kolejne zeznania przed komisją sądownictwa w Izbie Reprezentantów.
"Nie ma powodu, dla którego trzeba iść dalej w tej sprawie, a zwłaszcza w Kongresie, który działa w sposób partyzancki" - powiedział Trump. Wcześniej "Washington Post" donosił, że Biały Dom planuje wykorzystać swoje uprawnienia i formalnie sprzeciwić się wezwaniu przed komisję byłego doradcy prawnego Białego Domu Dona McGahna.
Według Trumpa Izba Reprezentantów, w której przewagę mają Demokraci, poprzez wzywanie byłych i obecnych doradców Białego Domu nie próbuje rozwiązać problemu, a jedynie chce zbierać polityczne punkty przeciwko prezydentowi.
Wezwanie dla McGahna pod rygorem odpowiedzialności karnej (subpoena) wystosował w poniedziałek demokratyczny przewodniczący komisji Jerry Nadler. Według raportu Muellera McGahn, który w Kongresie ma stawić się 21 maja, miał odmówić żądaniu Trumpa zwolnienia prokuratora specjalnego lub położenia kresu jego śledztwu.
"Pan McGahn jest kluczowym świadkiem w tych sprawach - mówił Nadler - Raport specjalnego prokuratora, nawet w zredagowanej formie, zawiera istotne dowody, że prezydent Trump dopuszczał się obstrukcji (wymiaru sprawiedliwości) i innych naruszeń. Kongres musi obecnie ustalić zakres tych naruszeń i zdecydować jakie podjąć kroki". (PAP)
fot.KEVIN DIETSCH/POOL/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama