Transport samochodów to jeden z najbardziej skomplikowanych segmentów całego sektora transportu. Mimo że najciężej jest go rozpocząć, zdobyć odpowiednie doświadczenie, to jednak wylany pot i dziesiątki godzin spędzonych za kółkiem mogą przynieść wymierne korzyści finansowe. Okazuje się, że kierowcy pracujący właśnie dla tego rodzaju firm zarabiają więcej niż ich koledzy z branży, którzy przewożą normalne ładunki (box drivers).
Najlepsi specjaliści, transportujący tylko jeden lub dwa, ale za to bardzo drogie samochody w zamkniętej naczepie, potrafią zarabiać w granicach powyżej stu tysięcy dolarów rocznie. Bill Schroeder z Auto Haulers Association of America twierdzi, że kierowcy z dobrymi umiejętnościami i doświadczeniem, mający kontrakt na przewożenie nowych samochodów bezpośrednio od producentów zarabiają w granicach od 75 tys. dol. do 110 tys. dol. rocznie.
Jim Lepke dzięki internetowej stronie Central Dispatch, jest niezależny i sam sobie znajduje samochody do transportu. Zdecydował, że będzie pracował tylko dziewięć miesięcy w roku, a i tak potrafi zarobić ponad 75 tys. dolarów. – Wszystko zależy od tego jak gospodarujesz swoimi pieniędzmi. Jestem w stanie zafundować sobie tak dużo wolnego, zazwyczaj od czerwca do sierpnia, bo jest to raczej martwy sezon na wysyłki samochodów osobowych przez prywatne osoby – mówi Jim.
Jednorazowa runda zazwyczaj zajmuje mu 10 dni. Rozpoczyna w Wisconsin, jedzie z ładunkiem na Florydę i wraca do Detroit w Michigan. – Kiedy składam ładunek na Central Dispatch, staram się, aby to był pełen ładunek, czyli 10 samochodów, w innym wypadku nie byłoby to warte mojego zachodu. Kiedyś, kiedy jeszcze nie używałem tej strony internetowej (Central Dispatch, czyli elektroniczny broker), zdarzało mi się wracać do Michigan na pusto, ale teraz to już tylko sporadyczne przypadki i zazwyczaj mam płacone w obie strony – wyjaśnia Jim.
Przykładowo, w jednym z ostatnich kursów, Lepke wyjechał na pusto z La Crosse w Wisconsin, w Milwaukee załadował osiem samochodów, które musiał przewieźć na południowa Florydę. Tam z kolei po rozładunku dostał kolejnych osiem aut, które miały trafić do Detroit. Całość zarobku wyniosła 11,5 tys. dol., czyli około 4 dol. za milę, ale było to okupione 33 załadunkami i rozładunkami.
Dean Zervas zajmuje się przewożeniem najdroższych samochodów i do tego ma przygotowaną zamkniętą przyczepę, w której maksymalnie może pomieścić dwa pojazdy. Przeważnie są to auta klasyczne i bardzo rzadkie lub nowe lecz wyjątkowo drogie, które wymagają od przewoźnika dużego doświadczenia. Dzięki nienagannej reputacji Zervas potrafi zarobić rocznie od 125 tys. do 150 tys. dolarów. – Przewożę zabawki dla facetów z dużymi pieniędzmi. Mam doświadczenie z samochodami; przed podpisaniem kontraktu pokazuję potencjalnym klientom, jak będę przewoził ich cacka bez potrzeby opinania ich pasami, które mogłyby uszkodzić karoserie. Dzięki temu 80 proc. mojej klienteli to ludzie, dla których już pracowałem. Oni wiedzą, że otrzymają serwis najwyższej klasy – zapewnia Zervas.
Nieliczny procent obecnych właścicieli firm transportowych, specjalizujących się w wysyłkach samochodów, zdecydowało się na skok na głęboką wodę i rozpoczynało swoją przygodę z tym biznesem od razu od zakupu ciężarówki i specjalnej naczepy. Większość z nich rozpoczynało w większych firmach jako kierowcy przy boku doświadczonych kolegów. Dopiero po pewnym czasie decydowali się iść na swoje.
Można również podjąć inną drogę i pójść do szkoły. Wystarczy wpisać w Google hasło Auto Hauler Training i zostaniecie skierowani na odpowiednie strony internetowe, gdzie poszukiwani są przyszli przewoźnicy samochodów, zarówno ci, którzy posiadają już prawo jazdy zawodowe CDL, jak i ci, którzy chcieliby spróbować swoich sił w nowym fachu.
Życzymy powodzenia.
Szerokiej i bezpiecznej drogi życzy ALL ABOUT TRUCKS. We serve Truckers.
fot.Tennen-Gas/Wikipedia