Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 18:31
Reklama KD Market

Nominując Trumpa do wyborów Republikanie ułatwiliby wygraną Clinton



Wyborcom najbardziej podoba się w Donaldzie Trumpie to, że jest on politycznym outsiderem. Ale - jak mówi w rozmowie z PAP analityk Amy Walter - jeśli to on zdobędzie prezydencką nominację Republikanów, to ułatwi drogę do zwycięstwa Demokratce Hillary Clinton.

Na pół roku przed prezydenckimi prawyborami w USA Trump - magnat rynku nieruchomości i gwiazdor telewizyjny - nie tylko utrzymuje od miesięcy pozycję faworyta wśród 16 kandydatów ubiegających się o nominację prezydencką Partii Republikańskiej, ale z każdym sondażem zyskuje większe poparcie. Zgodnie z najnowszym, opublikowanym w poniedziałek, badaniem Washington Post/ABC na miliardera, któremu początkowo nikt nie dawał żadnej szansy, chciałoby obecnie głosować aż 33 proc. republikańskich wyborców.

"Nikt się tego nie spodziewał" - przyznała w rozmowie z PAP Walter, znana analityczka polityczna, wydawczyni prestiżowego "Cook Political Report", niezależnego portalu, który analizuje wybory i kampanie do Białego Domu oraz Kongresu. Tak jak większość analityków Walter nie wierzyła, że Trump może zdobyć nominację, ale teraz jest już ostrożniejsza w prognozach. Sondaże wyraźnie wskazują bowiem, że wyborcy Republikanów mają dość tzw. establishmentu partyjnego i chcą, by prezydentem USA był ktoś spoza polityki.

Aż 7 na 10 Amerykanów uważa, że politykom nie można ufać, a 6 na 10 Republikanów wprost powiedziało, że woli, by nowy prezydent miał doświadczenie nie związane z partią.

"Dlatego wyborców ciągnie obecnie do dwóch kandydatów: Donalda Trumpa i Bena Carsona, którzy dają im to, czego szukają: osoby spoza systemu, nie będącej politykiem" - powiedziała Walter. Carson, emerytowany neurochirurg, który tak jak Trump jest politycznym outsiderem, zajmuje w republikańskich sondażach silną drugą pozycję, dzięki poparciu elektoratu o nastrojach silnie religijnych.

Opisując fenomen Trumpa analityczka Ann Selzer napisała w "Des Moines Register", że do pewnego stopnia wyborcy widzą w nim to, co sami chcą widzieć. Nieprzypadkowo więc miliarder tak rzadko ujawnia swoje poglądy czy konkretne propozycje. "Zwolennicy Tea Party widzą w nim przeciwnika establishmentu. Ludzie związani z biznesem widzą w nim znakomitego biznesmena, a chrześcijańscy konserwatyści - człowieka, który powiedział, że Biblia jest jego ulubioną książką" - wskazała Selzer.

Pytanie, jakie obecnie zadają sobie analitycy, brzmi: czy poparcie tej różnorodnej koalicji zwolenników Trumpa utrzyma się, kiedy wyborcy zaczną głosować w lutym w prawyborach? Wiele będzie zależało od tego, na ile skuteczni okażą się jego rywale. Do tej pory większość kandydatów tak naprawdę nie zaczęła jeszcze wydawać pieniędzy na kampanię, oszczędzając siły i środki na później.

"Nie mieliśmy jeszcze żadnej kampanii czy spotów telewizyjnych wymierzonych przeciwko Trumpowi, które wprost by go atakowały. Myślę, że to się zmieni już od najbliższej środy i będziemy mieć więcej bezpośredniej konfrontacji" - przewiduje Walter. Na środowy wieczór zaplanowana jest druga debata prezydencka Republikanów - odbędzie się w telewizji CNN.

Wraz ze zbliżaniem się daty głosowania wyborcy zaczną też sobie zadawać pytanie, czy Trump jest w stanie wygrać wybory powszechne z kandydatem Demokratów, czyli najprawdopodobniej byłą szefową dyplomacji USA Hillary Clinton. Była Pierwsza Dama - mimo słabnących notowań w sondażach - wciąż jest faworytką do nominacji swojej partii.

"Republikanie będą musieli dokonać wyboru: czy chcesz głosować na osobę, która ci odpowiada, czy też bardziej zależy ci na pokonaniu Clinton przez Republikanów" - powiedziała Walter.

Ostatnim Republikaninem, który zdobył prezydencką nominację, choć nie był kandydatem establishmentu partii, był Barry Goldwater, tak radykalny konserwatysta, że sprzeciwiał się nawet walce z segregacją rasową. Ale choć udało mu się w wyborach w 1964 roku zdobyć republikańską nominację, to potem poległ ze szczętem w wyborczej rywalizacji z Demokratą Lyndonem Johnsonem, który zdobył największe poparcie w historii wyborów prezydenckich w USA.

"To może się powtórzyć" - przyznała Walter. Większość analityków uważa, że Clinton miałaby znacznie ułatwioną drogę do Białego Domu, gdyby jej rywalem w ostatecznym starciu był właśnie Trump, a nie np. były gubernator Florydy Jeb Bush czy senator Marco Rubio. Trump zniechęcił bowiem zbyt wiele osób swymi kontrowersyjnymi poglądami i wypowiedziami, m.in. na temat imigrantów czy kobiet.

"Zraził do siebie znaczną część elektoratu i nie mogę sobie wyobrazić, by wygrał wybory powszechne" - uznała Walter. Na tle Trumpa - dodała - "Clinton wyglądałaby na bardzo rozsądną alternatywę", czego nie zagwarantowałby jej żaden z innych kandydatów Republikanów. "Poza tym Trump pomógłby jej wzbudzić taki entuzjazm wśród wyborców Demokratów, jakiego ona sama nie jest w stanie wywołać" - dodała Walter.

Dotychczas największą bolączką liderów Partii Demokratycznej jest obawa, że Clinton - w przeciwieństwie do obecnego prezydenta Baracka Obamy - nie zdoła rozbudzić entuzjazmu wśród mniejszości oraz młodych wyborców, tak by skłonić ich, aby w ogóle poszli do urn.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama