Kubańczyków ratuje obowiązująca zasada „wet foot, dry foot”, czyli: zatrzymani na lądzie zostają, ci zatrzymani na morzu – są deportowani. Co nie zmienia faktu, że polityka straży przybrzeżnej pozostaje niezmienna od lat i każde próby dostania się do USA drogą morską są zdecydowanie krytykowane, m.in. ze względu na niebezpieczeństwo, jakie za sobą niosą.
Według danych straży przybrzeżnej do końca września ubiegłego roku zatrzymano lub zawrócono co najmniej 5585 Haitańczyków – najwięcej od pięciu lat, 3940 Kubańczyków – najwięcej od sześciu lat oraz setki osób z Dominikany i innych krajów Morza Karaibskiego, czyli łącznie ok. trzech tysięcy imigrantów więcej niż rok wcześniej. Nie wiadomo, ilu z nich nie mieści się w statystykach – uniknęło przechwycenia przez straż lub zginęło podczas przeprawy.
W tym roku budżetowym, czyli od 1 października, zatrzymano ponad 1920 imigrantów – głównie z Kuby i Haiti. Straż obawia się, że to nie koniec fali imigrantów, gdyż wieści o zmianach w prawie imigracyjnym – w tym o szybkich wizach dla niektórych Haitańczyków posiadających zgodę na dołączenie do rodziny w USA czy o dekrecie Baracka Obamy chroniącym nielegalnych imigrantów przed deportacją – szybko się rozchodzą. – Każda dostrzeżona zmiana w amerykańskim prawie imigracyjnym może doprowadzić do wzrostu liczby imigrantów, bo daje iskierkę nadziei, nawet tym, których te zmiany nie obejmują – mówi kapitan Mark Fedor z 7. okręgu straży w Miami.
Do końca września ubiegłego roku zatrzymano lub zawrócono co najmniej 5585 Haitańczyków – najwięcej od pięciu lat, 3940 Kubańczyków – najwięcej od sześciu..."
Władze imigracyjne odnotowały z początkiem tego roku gwałtowny wzrost liczby uciekinierów z Kuby. Ci, którym udało się dotrzeć do USA, tłumaczyli decyzję o podjęciu ryzykownej podróży obawami, że po wprowadzeniu zmian w prawie imigracyjnym na mocy dekretów prezydenckich, Stany Zjednoczone nie będą skore do przyjmowania uchodźców z wyspy. Chcieli więc zdążyć przed zmianami...
Co może jeszcze leżeć u podłoża prób przedostania się do USA? Oprócz biedy i represji politycznych funkcjonariusze straży wskazują na spokojne lato bez wielu sztormów tropikalnych czy poprawiającą się w USA sytuację gospodarczą.
39-letni George Lewis miał jednak inny powód – chciał wrócić do domu, którym są dla niego USA. Już raz był deportowany w wyniku wyroku za przestępstwo narkotykowe w maju 2013 r. na Bahamy, miejsce swojego urodzenia. I choć większość życia spędził w Miami, gdzie zabrała go jako dziecko matka Haitanka, nigdy nie uzyskał prawa legalnego pobytu. Pięć miesięcy po deportacji, płacąc 4 tys. dolarów, znów zaryzykował podróż do USA na łodzi przemytnika, która przewróciła się, w wyniku czego zginęło pięć haitańskich kobiet. Jego i innych uratowano. W Miami w centrum zatrzymań dostał zarzut nielegalnego ponownego przekroczenia granicy USA. Czy próbowałby znowu? – Tak, ale założyłbym już kamizelkę ratunkową – odpowiada reporterowi Associated Press.
(as)
Zdjęcie główne: fot.Carlos Barba/EPA