Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 15:32
Reklama KD Market

Koszmar deportacji, 20-letni zakaz wjazdu… i wielki powrót do Ameryki

Z początkiem roku na lotnisku O’Hare wylądowała rodzina Boroniów – Jerzy, Barbara i trójka dzieci. Powitanie przez chicagowskich przyjaciół – kwiaty, uściski, całusy – podobne do innych, a jednak nie takie same. To spotkanie dobrych znajomych niewidzianych od ponad 10 lat...

− Bardzo się wszyscy cieszymy z powrotu po tak długim czasie. Mamy nadzieję, że będzie coraz lepiej, znajdziemy mieszkanie, dzieci pójdą do szkoły, a my poszukamy pracy, by móc utrzymać rodzinę – mówi Jerzy Boroń w rozmowie z naszą gazetą.

Niesłuszna deportacja

Dramat państwa Boroniów zaczął się przed 10 laty, gdy ojciec rodziny Jerzy został deportowany, bowiem przebywał w Stanach Zjednoczonych nielegalnie. Do tego czasu rodzina zdążyła się w Ameryce zadomowić. Przez ponad 10 lat pobytu Barbara Kaniewska-Boroń uzyskała obywatelstwo, miała stałą pracę, wychowywała dwoje dzieci. Jerzy założył własny biznes, który już zaczął dobrze prosperować. Był o pół kroku od legalizacji swojego pobytu. Miał już w ręku nawet pozwolenie na pracę…kiedy w styczniu 2004 roku, sześć lat po nielegalnym wjeździe do USA, został deportowany.

Właśnie mija kolejna rocznica tego trudnego do zapomnienia wydarzenia. – Nie deportowali mnie od razu – wspomina Jerzy. – Byłem przewożony z jednego ośrodka zatrzymań do drugiego, aż w końcu znalazłem się w placówce dla nieudokumentowanych na południu Illinois, gdzie spędziłem prawie półtora miesiąca bez wychodzenia na zewnątrz. Żona w tym czasie robiła wszystko, by mnie stamtąd wyciągnąć, ale jej wysiłki nie zdały się na nic.

Tam też Boroń usłyszał wiadomość, że otrzymał zakaz wjazdu do USA przez 20 lat. – Zakaz ten moim zdaniem został wydany po pierwsze – bezprawnie, bo bez rozprawy przed obliczem sędziego imigracyjnego. Wcześniej widziałem, jak za pośrednictwem kamery niektórzy zatrzymani mogli wytłumaczyć się przed sędzią, a na mnie wyrok zapadł bez rozprawy. Po drugie, oburzała mnie jego wysokość. 20-letniego zakazu wjazdu nie wydawano nawet na niektórych skazanych przestępców, a ja – w świetle prawa karnego – byłem przecież całkowicie niewinny.

Po miesiącu w odosobnieniu Jerzego deportowano do Polski, a żona Barbara została sama z córkami, z których jedna miała wtedy sześć lat, a druga nieco ponad miesiąc.

Przystanek Europa

Po kilku miesiącach żona z dziećmi dołączyła do Jerzego w Polsce, potem znów wróciła do Ameryki, by w końcu zamieszkać wraz z małżonkiem w Wlk. Brytanii. − Kiedy na nasze odwołanie uzyskaliśmy z amerykańskiego konsulatu odpowiedź, że nie ma powodu byśmy nie mogli mieszkać w Polsce, gdzie mamy rodzinę i gdzie się urodziliśmy, zdecydowaliśmy się przenieść do Wlk. Brytanii. Pragnęliśmy, by nasze dzieci chodziły do szkoły z językiem wykładowym angielskim, bo byliśmy niezmiennie przekonani, że wrócimy do Stanów Zjednoczonych, kraju, w którym zawsze chcieliśmy żyć – kontynuuje Jerzy.

Życie w Anglii początkowo układało się pomyślnie. Jednak wraz z nadejściem światowego kryzysu zaczęło brakować pracy i potrzeba powrotu do Stanów Zjednoczonych zaczęła się nasilać. Ośmiu lat spędzonych w Londynie Jerzy nie zmarnował. Wykorzystał je, by odwrócić swój los i zamieszkać w końcu w wymarzonym Chicago.

Wydeptaną ścieżką…

− Pomocną dłoń okazał mi Toni Wasilewski, który przeszedł gehennę, gdy deportowano mu żonę, a on sam dosłownie wydeptał ścieżkę od senatorów do kongresmanów po urzędników imigracyjnych, by doprowadzić do połączenia swej rodziny. Kilka lat jego naprawdę intensywnych starań przyniosło efekty. Rodzina jest już razem. Nie ukrywam, że wykorzystałem skuteczne sposoby p. Wasilewskiego, w tym skorzystałem z pomocy tego samego chicagowskiego adwokata imigracyjnego – ujawnia Jerzy. − Jesteśmy im wdzięczni, ale to nie wszyscy, dzięki którym ponownie znaleźliśmy się na ziemi Waszyngtona.

W trakcie pobytu w Londynie na portalu internetowym Change.org powstała specjalna petycja wzywająca urząd imigracyjny do wydania zgody na powrót Jerzego Boronia do Stanów Zjednoczonych. Petycję podpisało wiele osób i organizacji. Swego poparcia udzieliła m.in. fundacja Dar Serca, dzięki której udało się wcześniej przeprowadzić operację córki Jerzego - Weroniki. Podpisy złożyły setki ludzi, znajomi, politycy, działacze imigracyjni, aktorzy, sportowcy, muzycy. – Im wszystkim zawdzięczam fakt, że wspólnie z rodziną mogłem na początku 2015 roku wylądować na chicagowskim lotnisku – mówi nasz rozmówca.

Pierwszy naprawdę radosny moment miał miejsce pół roku temu, gdy z amerykańskiej ambasady w Londynie otrzymał wiadomość, że 20-letni zakaz wjazdu do USA został zniesiony. − Naszego wybuchu entuzjazmu wówczas nie da się opisać. No i jesteśmy w Chicago. W komplecie! – podkreśla wyraźnie zadowolony Jerzy Boroń.

− Nigdy nie należy się poddawać. Zawsze istnieje szansa na odniesienie zwycięstwa, nawet w tak  beznadziejnej sprawie jak w moim przypadku unieważnienie 20-letniego zakazu wjazdu do Stanów Zjednoczonych – konstatuje Jerzy.

Andrzej Kazimierczak

[email protected]

fot.arch. rodzinne
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama