Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 20 listopada 2024 08:21
Reklama KD Market

Trójcowo przeżywa renesans

Wybudowany w 1873 r. kościół pw. Św. Trójcy z przeznaczeniem dla polskich imigrantów, w latach 80. XIX ubiegłego stulecia czasy świetności miał już za sobą. Archidiecezja postanowiła go po prostu zamknąć. Dzięki Polonii i energii ks. Władysława Gowina Trójcowo uratowano. I śmiało możemy dziś mówić o jego renesansie, zapewnia obecny dyrektor Polskiej Misji  Katolickiej − ks. Andrzej Maślejak.

/a> ks. Andrzej Maślejak fot.arch. parafii Św. Trójcy


Andrzej Kazimierczak: Polska Misja Katolicka Św. Trójcy przeszła prawdziwą metamorfozę w czasach, kiedy jej proboszczem był ks. Władysław Gowin. Czy udaje się utrzymać ten stan w czasach, kiedy chicagowska Polonia się kurczy, a ci, którzy zostali - przeprowadzają się na przedmieścia? 

Ks. Andrzej Maślejak: − Choć ks. Władysław nie żyje od 7 lat temu, to chyba wszyscy pamiętamy, że przez 15 lat był niezwykle aktywnym dyrektorem Polskiej Misji i do dzisiaj uważany jest za człowieka, który i symbolicznie i praktycznie uratował Trójcowo. Za jego kadencji Trójcowo odżyło. Polacy powrócili i znów polubili tę parafię. Dzięki ks. Gowinowi nasza świątynia została gruntownie odnowiona i obecnie ktokolwiek wejdzie do jej wnętrza, czuje się jak w kościele w Polsce. Trójcowo odrodziło się ponownie w 1987 r. także za sprawą ks. kard. Josepha Bernardina, który utworzył w naszym kościele Polską Misję Katolicką Św. Trójcy, a duszpasterstwo w tej misji zostało powierzone księżom Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Od tej pory kościół na nowo zaczęli wypełniać Polacy, przybywający tu na nabożeństwa z różnych, nawet bardzo oddalonych części miasta. Dzięki tej decyzji kard. Bernardina i niezliczonym zasługom ks. Gowina stał się „katedrą” Polonii.

Czy stan ten trwa do dzisiaj?

− Zdecydowanie tak. Mamy pięć mszy świętych w niedzielę po polsku, w których znów licznie uczestniczą polonijni wierni. Dzięki temu jako parafia wciąż podtrzymujemy polonijnego ducha, obecnego w tym miejscu bez przerwy od ponad 100 lat. Podtrzymujemy też ducha patriotycznego, dlatego też oprócz religijnych na Trójcowie urządzamy uroczystości patriotyczne. Nasza sala parafialna niezmiennie służy jako miejsce spotkań przedstawicieli Polski i Polonii, którzy zawsze mogą porozmawiać u nas o sprawach związanych z naszą Ojczyzną.

W latach 90. ubiegłego wieku ksiądz proboszcz był pierwszym wikariuszem u ks. Gowina. Teraz od kilku lat pełni obowiązki proboszcza Trójcowa. Jaką ksiądz widzi różnicę w działalności Misji wtedy i teraz?

− Pamiętam, że w pierwszym okresie pracy na Trójcowie byłem księdzem świeżo przybyłym z Polski. Przypominam sobie, jak podczas mojej pierwszej wizyty zeszliśmy z ks. Gowinem do sali parafialnej, a tam stoły, krzesła zakurzone, wszystko zaniedbane, bo nie używane od dawna. Można powiedzieć, że cała parafia była zaniedbana. Wtedy na jedyną mszę w języku polskim przychodziło zaledwie 80 osób. Może nie wszyscy o tym pamiętają, ale Archidiecezja Chicagowska chciała zwyczajnie ten zabytkowy kościół zamknąć, jednak na wieść o tym Polacy się skrzyknęli organizując Komitet Obrony Trójcowa. Jeszcze ks. Gowina tutaj nie było, gdy nasi rodacy w liczbie dochodzącej nawet do 500 osób energicznie protestowali przy rezydencji kard. Bernardina domagając się odwołania planów zamknięcia parafii. Ich protesty przyniosły skutek. Kard. Bernardin zaczął szukać księży, którzy podjęliby się trudnego zadania ratowania kościoła. Arcybiskup znalazł nasz zakon, a ks. Gowin był pierwszym, który tu przyszedł z trudnym zadaniem do wykonania. Gdy powołano Polską Misję z zadaniem ratowania parafii, Polacy stopniowo zaczęli powracać. Stworzono świątynię w zasadzie tylko dla Polaków i w ciągu kilku miesięcy, ku zadowoleniu wszystkich, kościół się wypełnił.

Polonia uratowała więc kościół, który w wyniku przemian znalazł się w dzielnicy zamieszkałej głównie przez Latynosów.

− Tak. Uratowała go Polonia, a mówiąc konkretnie Polonia z emigracji solidarnościowej. To ta fala uciekinierów z Polski przyczyniła się do tego, że zaczęto organizować w kościele uroczystości patriotyczne z udziałem najwybitniejszych przedstawicieli Polonii, Kościoła i wysłanników z Polski. To tutaj msze święte odprawiał składający wizyty w USA prymas Polski Józef Glemp, na które tłumnie przychodzili polonijni wierni. Obecnie nasza parafia tętni życiem. W niedzielnych nabożeństwach uczestniczy ponad 2 tys. wiernych. Do polskiej szkoły sobotniej uczęszcza ponad 400 dzieci, których rodzice przywożą nawet z bardzo odległych przedmieść Chicago. Zespół Pieśni i Tańca „Lajkonik”, gdzie tańczy 100 dzieci w różnych grupach wiekowych, jest znany w całym Chicago. Już 26 lat nasza parafia aktywnie podtrzymuje polską kulturę i tradycję, polskiego ducha oraz pielęgnuje wiarę ojczystą. Podtrzymuje wartości tak drogie sercom Polakom, wartości, która tak łatwo stracić na emigracji. Chcemy niezmiennie dbać o młode pokolenie, które musi pamiętać, że życie musi być oparte na wartościach.

Taki też ma cel organizowanie już po raz 11. Festiwalu Parafialnego Św. Trójcy?

− To piękna i jedyna w roku okazja do spotkania się wszystkich parafian, przyjaciół i zaproszonych gości. Pomysł takiej ogólnoparafialnej imprezy podsunął w 2003 r. ówczesny proboszcz Trójcowa o. Paweł Bandurski, który wraz z Radą Parafialną chciał pokazać całemu miastu, jak prężna jest nasza parafia i jak wielu polonijnych wiernych skupia.

Jednak festiwal parafialny nie odbywa się na gruntach parafialnych. Dlaczego?

− Organizujemy tę – trzeba podkreślić − nie tylko polonijną imprezę na gruntach Casa Italia, by przy parafii po prostu nie ma wystarczającego miejsca. W Casa Italia mamy do dyspozycji teren przystosowany do imprez masowych. To przede wszystkim obszar trawiasty, gdzie można rozegrać mecz siatkówki, czy piłki nożnej, zorganizować zawody i konkursy dla dzieci, w pięknym otoczeniu spożyć posiłek, czy obejrzeć występy zespołów tanecznych. Właśnie z tego względu wypożyczamy tereny Casa Italia przy 39th Avenue w Stone Park. Za pośrednictwem „Dziennika Związkowego” zapraszamy więc wszystkich chętnych pragnących spędzić czas na świeżym powietrzu i w dobrym towarzystwie do udziału w naszym festiwalu.

W programie przewidziano występy naszego Zespołu Pieśni i Tańca „Lajkonik”, gry i zabawy dla dzieci, pociąg i małe ZOO dla najmłodszych oraz wiele innych atrakcji i dla tych młodszych i dla tych starszych. Ale oprócz zabawy mamy też inny, równie zaszczytny cel. W naszej parafii mamy pięć budynków, które nie są w najlepszym stanie, dlatego też pragniemy na tegorocznym festiwalu zebrać fundusze, które w części przeznaczymy na ich odnowę. Większość dochodów zaś przeznaczymy na remont sali parafialnej, którą zamierzamy nazwać imieniem ks. Władysława Gowina, pierwszego dyrektora Polskiej Misji Katolickiej Św. Trójcy.

Jak ksiądz proboszcz trafił na Trójcowo?

− Pierwszy raz trafiłem z nominacji zostając wikariuszem. Potem przez 12 lat byłem prowincjałem zakonu Zmartwychwstańców. Po zakończeniu swojej kadencji ówczesny proboszcz Trójcowa ks. Paweł Bandurski został wybrany prowincjałem, zajmując moje miejsce. Ale powiedział wówczas: „A ty teraz zajmij moje”. I tak znów znalazłem się na Trójcowie. Wiem, że trafiłem dobrze, bo miło się tutaj pracuje w gronie wspaniałych ludzi. Mamy czterech mówiących po polsku księży, którzy pełnią posługę duszpasterską dla – co mnie bardzo cieszy − coraz liczniejszego grona Polonii. Pomagają im ofiarnie cztery siostry zakonne. Ale najważniejsi są parafianie, których ponad 100 dobrowolnie pomaga przy organizacji tegorocznego festiwalu, odbywającego się już w najbliższy weekend. Festiwalu, który – o czym jestem głęboko przekonany − będzie równie udany jak wszystkie poprzednie.

Miejmy więc nadzieję, że Polonia nie zawiedzie. A jak wygląda odpoczynek księdza proboszcza?

− Ja też relaksuję się głównie na świeżym powietrzu. Przede wszystkim podczas pieszych przechadzek. Dla zdrowia i dobrego samopoczucia muszę w ciągu dnia chodzić przynajmniej przez godzinę. Mam to szczęście, że Trójcowo znajduje się blisko wybrzeża jeziora Michigan. Dlatego też najczęściej jadę metrem do śródmieścia i stamtąd odbywam przynajmniej godzinny spacer nad brzegiem naszego wspaniałego jeziora.

Dziękuję za rozmowę. 

Rozmawiał: A. Kazimierczak

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama