O polityce zagranicznej, krajowej i lokalnej z republikańskim senatorem Markiem Kirkiem rozmawia Daniel Bociąga
Daniel Bociąga: Od wielu lat wspiera Pan inicjatywy mające na celu przyłączenie Polski do programu ruchu bezwizowego. Jest Pan współautorem ustawy Ruch Bezwizowy a Reforma Bezpieczeństwa Państwa. Czy uważa Pan, że droga do tego wciąż jest daleka? Wydaje się, że jest tyle innych spraw do załatwienia...
Mark Kirk: – Ta ustawa ma służyć zwiększeniu bezpieczeństwa naszego kraju i dotyczy historycznego sojusznika Stanów Zjednoczonych, z którym powinniśmy być mocno związani. Wobec tego między obydwoma krajami nie może być stosowany obowiązek wizowy. To właśnie powinna oznaczać przynależność do programu visa waiver. To także zwolnienie z konieczności oczekiwania w kolejce przed ambasadą amerykańską, w momencie gdy ktoś wraz z rodziną pragnie odwiedzić krewnych w Chicago. Ja sam uważam, że to będzie miało pozytywny skutek na gospodarkę tego miasta, chociażby z powodu ścisłych relacji mieszkających tu Polaków z ojczyzną.
Był Pan w Polsce, spotkał się Pan z przedstawicielami rządu i osobami publicznymi, rozmawiał Pan z liderami polonijnymi tutaj w Chicago. Czy czują się rozczarowani dotychczasowym postępem prac nad zniesieniem wiz? Jakie odniósł Pan wrażenie?
– Od lat widzę i słyszę w rozmowach z waszymi rodakami, że Stany Zjednoczone nie mają lepszego przyjaciela w Europie Wschodniej niż Polska. Jesteśmy sojusznikami w Afganistanie, gdzie razem walczymy z terroryzmem i Al Kaidą. Stany Zjednoczone muszą traktować Polskę jak przyjaciela i szanować kulturalne relacje, jakie powstały między Chicago a Polską. Zawsze mam nadzieję, że podczas świąt chicagowskie hotele będą wypełniać się Polakami, którzy przyjadą tutaj odwiedzić krewnych, czego nie mogli uczynić wcześniej z powodów wizowych.
Porozmawiajmy przez chwilę na temat reformy imigracyjnej. Pan jako początkowo osoba sceptycznie nastawiona do reformy zmienił swoje nastawienie i stał się jej zwolennikiem. Głosował Pan w Senacie za przyjęciem projektu całościowej reformy. Dlaczego sprawa jest bardziej skomplikowana w Izbie Reprezentantów? W Senacie demokraci i republikanie doszli do kompromisu, dlaczego nie mogą w Izbie?
– Problemem jest to, że pewna część kongresmenów nie zgadza się z ustawą w takiej formie. Marszałek Izby kontroluje przebieg obrad i to od Johna Boehnera będzie zależało kiedy się tą sprawą zajmą.
Gdy rozmawiałem z kongreswoman Schakowsky przed kilkoma tygodniami, to przyznała, że jeśli tylko marszałek Boehner zwołałby głosowanie w sprawie całościowej reformy imigracyjnej, to prawdopodobnie wystarczyłoby niewiele głosów na tak, by ustawa przeszła. Zgodzi się Pan z tą opinią?
– Myślę, że ma rację. Jeśli tylko projekt zostałby poddany głosowaniu, to by przeszedł. Uważam, że byłaby to właściwa droga z kilku powodów – choćby z takiego, że zawiera artykuł prawny o ruchu bezwizowym, który wzmocniłby relacje z Polską.
W swojej polityce zagranicznej Stany Zjednoczone nie skupiają już uwagi na Europie Środkowej i Wschodniej. Jak określiłby Pan dzisiaj relacje Stanów Zjednoczonych z państwami takimi jak Polska?
– Uważam, że są to bardzo dobre relacje. Na wielu poziomach więzy się zacieśniają, na poziomie wojskowym, handlowym czy zwykłym, międzyludzkim. Polski rząd nieustannie postępuje w sposób zbieżny z założeniami amerykańskiej polityki.
*****
Jaka jest Pana opinia na temat porozumienia Stanów Zjednoczonych i pięciu innych państw z Iranem w sprawie ich programu nuklearnego. To dobre porozumienie? Sukces dyplomacji?
– Jestem bardzo sceptyczny i dlatego zamierzam dokładnie przyjrzeć się temu porozumieniu wraz z senatorem Robertem Menendezem, demokratą z New Jersey, który jest przewodniczącym komisji ds. spraw zagranicznych. Już od lat pracujemy nad tą sprawą i dlatego musimy poznać dokładną strategię współpracy obu stron tego porozumienia.
Czy jest to kwestia braku zaufania?
– Powiedziałbym w ten sposób – w przypadku takich krajów jak Iran zaufanie musi zostać najpierw zweryfikowane, o czym najlepiej przekonała się już kiedyś administracja Reagana. Kraj ten posiada długą historię zbudowaną na zakłamaniu i oszustwie, szczególnie w stosunku do Narodów Zjednoczonych.
Premier Izraela nazywa to porozumienie „historyczną pomyłką”...
– To prawda. Rozumiem i podzielam jego niepokój.
Jak Pan ocenia sposób, w jaki administracja zajęła się kryzysem w Egipcie i Syrii, pamiętając, że Syria ma bliskie relacje z Iranem?
– Chciałbym podkreślić, że tę sprawę traktowałem absolutnie ponad partyjnymi podziałami i wspierałem politykę prezydenta Obamy wobec Syrii od samego początku, a szczególnie gdy stawiał twarde warunki wobec rządu syryjskiego. Dopóki okręty wojenne nie pojawiły się w pobliżu wybrzeża Syrii, dopóty niemożliwa była obecność inspektorów Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej. Mniej broni chemicznej w Syrii oznacza bardziej bezpieczny świat.
********
W dalszym ciągu Amerykanie mieli problem ze zbudowaniem mocnej, stabilnej koalicji, choćby wojskowej. Polska wsparła ostatnie amerykańskie misje wojskowe, włączywszy inwazję na Irak, razem z Australią czy Wielką Brytanią – inni nie byli już tacy do tego skłonni...
– Jednym z moich zadań, które sobie wyznaczyłem w Kongresie, jest wytłumaczenie Amerykanom, że dzięki polskim żołnierzom, a przypomnę, że 38 z nich zginęło w Afganistanie, my bierzemy na siebie mniej ryzyka. Sam wiem ze swojego doświadczenia wynikającego ze służby w rezerwie, że Amerykanie uwielbiają polskich żołnierzy, gdyż są bardzo aktywni na polu bitwy, podejmują się trudnych zadań i są gotowi wypełnić je do końca.
Porozmawiajmy o sprawach krajowych. Odnoszę wrażenie, że istnieje coraz mniejsza możliwość osiągania kompromisu przez republikanów i demokratów. Kontrolowany przez demokratów Senat użył tzw. opcji nuklearnej w sprawie nominacji sędziowskich i na stanowiska we władzy wykonawczej, pozbawiając polityków możliwości przedłużania debaty, filibuster...
– Chciałbym tutaj sprostować informacje, gdyż prasa podaje to w bardzo uproszczonej wersji. Nie zablokowaliśmy opcji filibuster. Mówimy tutaj o ustaleniu zasad nominacji – jest to stosunkowo niewielki procent wszystkich prac, które mamy do wykonania w Senacie.
Było to konieczne?
– Nie. Mamy większe zmartwienia na głowie, choćby związane ze zbliżającymi się terminami zwiększenia pułapu zadłużenia czy ustawę dotyczącą finansowania budżetu. Wraz z czternastoma innymi senatorami i kongresmenami, pod przewodnictwem senator Susan Collins z Maine, pracujemy nad tym, by dotrzymano wszystkich terminów i nie groziło nam kolejne zamknięcie instytucji rządowych.
A jak odnosi się pan do ustawy Obamacare. Powinna zostać wyrzucona do kosza?
– Powinna! Sprzeciwiałem się jej, gdyż od początku uważałem, że rządu na nią nie stać, zwłaszcza w sytuacji gdy mamy coraz niższą wiarygodność kredytową.
Nie można tego naprawić?
– Jeśli spojrzymy na to, w jaki sposób ustawa została wprowadzona w życie, to nie. Ustawa nazywa się Obamacare – co to oznacza? Opieka nad kim? Kto może się zapisać, a kto nie? To są pytania, na które nie znamy odpowiedzi. Jeśli ktoś nie ma ubezpieczenia, to czy może je otrzymać z tego programu? Odpowiedź brzmi – raczej nie.
Porozmawiajmy chwilę o Chicago, o przemocy w niektórych dzielnicach. Podjął Pan szereg inicjatyw mających na celu walkę z gangami w Illinois. Jest Pan zaniepokojony tym, co dzieje się na ulicach naszego miasta?
– Chicago nie może stać się potęgą ekonomiczną, jeśli jednocześnie jest stolicą morderstw. Mamy więcej zabójstw niż Nowy Jork. Powinniśmy odwołać się do historii i przypomnieć sobie czasy walki z Alem Capone pod koniec lat 20. ubiegłego wieku.
Wraz z kongresmenem Bobbym Rushem odwiedził Pan niebezpieczne dzielnice. Co Pan zobaczył?
– Byłem głównie w Englewood i stąd wiem, że tamta społeczność potrzebuje pomocy. Jeśli udałoby się nam zmienić Englewood, mogłoby to oznaczać wielkie zmiany w Chicago. Widziałem kilka projektów, w tym jeden, który w sposób szczególny budzi nadzieję. Chodzi o program dla trudnej młodzieży, który ma ją uczyć podstaw programowania stron internetowych. Nazywa się Englewood Codes, można to sprawdzić w internecie. Myślę, że każdy z tych dzieciaków po ukończeniu programu może bez problemów znaleźć pracę, gdyż jest zapotrzebowanie na rynku na takich ludzi.
Ma Pan zaufanie do burmistrza Rahma Emanuela i szefa policji Garry’ego McCarthy’ego?
– Mam spore zaufanie do nadkomisarza Garry’ego McCarthy’ego. Popieram opracowaną przez niego strategia skoncentrowania sił na najbardziej niebezpiecznych rejonach miasta. Myślę, że podjęto odpowiednie działania, stąd jesteśmy w stanie wyasygnować środki na strategiczne miejsca bez konieczności podnoszenia podatków w mieście czy zwiększania wydatków budżetowych.
Panie senatorze, 3 stycznia tego roku, po rehabilitacji po przebytym udarze mózgu, wszedł Pan po schodach Kapitolu, gdzie powitali Pana wiceprezydent Joe Biden oraz między innymi senatorzy Dick Durbin czy Joe Machin. Jakie uczucie Panu wówczas towarzyszyło?
– To był najwspanialszy dzień mojego życia. Mogłem wrócić do pracy na rzecz mieszkańców Illinois. Po przejściu tak potężnego udaru. Widzieliśmy wszyscy w wiadomościach, że najsłynniejszy szef kuchni Chicago Charlie Trotter zmarł w wyniku udaru mózgu w wieku 54 lat. Człowiek, który sprawił, że tylu turystów przybywało do Chicago. Był najlepszym z najlepszych, a ludzie chcą poznawać tych najlepszych... Cierpimy w związku z jego śmiercią i widzimy, jakich zniszczeń może dokonać udar mózgu. Dlatego chcemy edukować ludzi na ten temat. Wszyscy mogą zobaczyć choćby na moim przykładzie, w jaki sposób to może ograniczyć człowieka.
Jak się Pan dzisiaj czuje?
– Dużo lepiej. Mogę chodzić, mogę mówić. Rehabilitacja naprawdę działa. Mamy szczęście, że w Chicago jest najlepsze centrum rehabilitacyjne w całym kraju.
Życzę w takim razie dużo zdrowia i dziękuję za rozmowę.
Autor wywiadu jest dziennikarzem Radia 1030 am oraz gospodarzem programu "Rozmowa kontrolowana" w TV Polvision
Mark Steven Kirk (ur. 15 września 1959) – członek Partii Republikańskiej, w latach 2001-2010 był przedstawicielem 10. okręgu wyborczego w stanie Illinois do Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, a od 2010 roku senator Stanów Zjednoczonych z tego stanu.
22 maja 2012 przebywający na szczycie NATO w Chicago prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP, przyznanym w uznaniu działań prowadzonych przez niego w amerykańskim parlamencie, zmierzających do zniesienia wiz dla Polaków udających się do USA
Reklama