Zwalistego, potężnego Dedricka znają i szanują w całym Harlemie. Mieszka w „St.Nics project”, 20-piętrowym mrówkowcu przy Ósmej Alei i 132. ulicy. Jeszcze kilka lat temu nie należało pojawiać się tu po zmroku – opuszczona parcela nieopodal była meliną handlarzy narkotyków, co noc dochodziło do bójek, słyszało się strzały i wycie syren policyjnych.
Dziś na Ósmej Alei jest spokój. Przestępczość spadła o 70 procent.
Działacze SNUG, zwani „mentorami ulicy”, to byli członkowie gangów, weterani więzień. Jak Dedrick „Beloved” Hammond. W wieku 11 lat wstąpił do gangu Money and Murder. W 10. klasie rzucił szkołę. Wkrótce został aresztowany i skazany na 12 lat za napad z bronią w ręku.
Miał wtedy przydomek „Bad News” (Zła Nowina).
„Bali się mnie. Nikt nie powiedział mi wtedy, że można być miłym człowiekiem. Na ulicy trzeba być twardym, trzeba wzbudzać strach, żeby cię szanowano” - mówi w rozmowie z PAP.
Sam dwukrotnie otrzymał rany postrzałowe. Raz został aresztowany, kiedy stanął w obronie swego 7-letniego brata, któremu grożono brzytwą, i wdał się w wymianę ognia z innym gangiem.
W więzieniu, gdzie w sumie przesiedział 8 lat, Dedrick zaczął się zmieniać.
„W pudle traktują cię jak zwierzę, dają ci numer i zapominają twoje imię. Ale wsadzając mnie tam, w pewnym sensie uratowali mi życie. Miałem okazję, by przemyśleć to i owo i wziąć się w garść. Zacząłem studiować Biblię, Koran, nauki proroków. Uczyć się, jak być uprzejmym, jak myśleć lepiej o życiu. Jak znosić ludzi, których się nie lubi. Przestałem ich nienawidzić” - mówi.
Już w więzieniu – wspomina – zaczął to, czym zajmuje się dziś w SNUG.
„Ci zapuszkowani faceci nie wiedzą, jak żyć. Mają wiele do powiedzenia, ale nie umieją tego wyrazić. Na ulicy wszystko jest... (Dedrick szuka odpowiednich słów) fizyczne. Dlatego ciągle chcą się bić, dlatego zawsze sięgają po broń. Inaczej nie potrafią” - mówi.
„Mentorzy uliczni” ze SNUG mają w Harlemie pod opieką około setki młodych ludzi w wieku 15-26 lat. Uczą ich, jak rozwiązywać konflikty bez przemocy, reagować na agresję, radzić sobie w stresujących sytuacjach.
Młodzież z wielkomiejskiego getta – podkreśla Beloved - ufa im bardziej niż policjantom, którzy też próbują „pracy od podstaw” w społeczności, ale nie są postrzegani jak przyjaciele.
SNUG to odwrotność angielskiego słowa GUNS (broń palna). Beloved nie wierzy w skuteczność ustawowych restrykcji na dostęp do broni, którą ludzie wychowani na ulicy zdobywają bez trudu. „W Harlemie jest mnóstwo broni. Trzeba przede wszystkim zniechęcić dzieci do jej posiadania” - mówi.
Organizację, działającą także w Chicago, finansuje Mission Society, liczące sobie ponad 200 lat stowarzyszenie religijne związane z Kościołami protestanckimi. Otrzymuje też dotacje od stanowego senatora Billa Perkinsa i Rady Miejskiej Nowego Jorku.
SNUG stara się uatrakcyjnić życie nastolatków w Harlemie – organizuje turnieje koszykówki, festiwale muzyczne z występami młodych talentów, pikniki w parkach i „cook-outs”, czyli grilowanie na ulicy.
Dedrick ma poczucie, że zmienia swoją dzielnicę na lepsze.
„Zmieniamy życie tych ludzi. Około trzydziestu wysłaliśmy do college'u. A przedtem chodzili ze spluwą w kieszeni i wszyscy mówili, że nic dobrego z nich nie będzie” - mówi.
Beloved został ostatnio czymś w rodzaju lokalnego celebryty. Grupa młodych studentów z Maysles Institute, produkującego filmy dokumentalne o życiu afroamerykańskiej społeczności, nakręciła film, w którym charyzmatyczny Dedrick jest głównym bohaterem. Film, zatytułowany „Triggering Wounds”, opowiada o jego życiu i walce SNUG z przemocą.
Utwór zdobył główną nagrodę na festiwalu filmów dokumentalnych Tribeca w Nowym Jorku. Jest pokazywany w nowojorskich szpitalach jako instruktaż, jak ofiary broni palnej mogą sobie radzić z przeżytą traumą.
34-letni Beloved myśli o założeniu rodziny. Ma już narzeczoną i jest ojcem rocznej córeczki. Martwi się tylko, czy znajdzie dla niej dość czasu. „SNUG to praca przez 24 godziny na dobę” - mówi.
Z Nowego Jorku
Tomasz Zalewski (PAP)