Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 17:39
Reklama KD Market

Kultowy maluch właśnie skończył 40 lat

Nasi rozmówcy wspominają kultowego malucha


Czterdzieści lat minęło...W ubiegłym tygodniu miłośnicy motoryzacji, a zwłaszcza amatorzy kolekcjonerskich samochodów, świętowali szczególne urodziny. Polski Fiat 126p, czyli popularny maluch, świętował okrągłe urodziny, a my razem z nim.

/a> Chicagowski "maluch" – maskotka fot. Krystyna Cygielska


Jego produkcja – początkowo montaż z włos-kich części – ruszyła 6 czerwca 1973 roku w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej. Różne jego wersje były produkowane, również przez specjalnie zbudowaną fabrykę w Tychach, do 2000 roku.

W Chicago wytropiliś-my jeden – sprowadzony z Polski w charakterze maskotki dla tutejszego biznesu.

Zapytaliśmy kilka osób, jak pamiętają kultowe już dziś maluchy.

Adam Glinka: Nie miałem swojego Fiata 126p, bo jestem do niego za duży, ale nie znaczy to, że z niego nie korzystałem. Maluchy mieli moi koledzy. Jeździłem z nimi, kiedy miało być zabawnie; czułem się wtedy trochę jak w wesołym miasteczku.

Witold Grabik: Miałem, jeździłem i bardzo go lubiłem. Trochę za często trzeba było go oddawać do naprawy, bo sam przy nim dłubać nie umiałem, ale te niedzielne wycieczki z rodziną wszystko wynagradzały. Zresztą tylu ludzi je miało… musiało coś w nich być.

Maria O.: Myśmy nie mieli, ale zazdrościliśmy tym, których było na niego stać.

Miał go nasz znajomy, całkiem wysoki. Mówił, że jak już da radę wsiąść, to potem jest w porządku. Zaczął wcześnie łysieć, przyjaciele się śmiali, że mu się głowa wyciera od góry w czasie jazdy.

Marian Romaniuk: Kupiłem go, jak tylko miałem możliwość. Był trochę używany, miał nieco rdzy, ale go doprowadziłem do porządku i całkiem nieźle się spisywał. Nie jeździłem nim długo, bo wyjechałem z Polski, ale zostawiłem bratu i jeszcze kilka lat był na chodzie. Teraz słyszę, że się maluchy sprzedaje na aukcjach, ale to już chyba dla rozrywki.

Krzysztof Arsenowicz: Spędziłem w maluchu pierwsze wakacje – w 1976 roku – z moim przyjacielem Jurkiem Latałłą, dwiema dziewczynami i czterema plecakami. Było strasznie ciasno, ale przyjemnie. Siedzenie pasażera odwracaliśmy do tyłu, żeby móc wyciągnąć nogi, na wykombinowanej desce tłukliśmy jajka, denerwując kierowcę, który nie mógł jeść, jak jechał. Jedliśmy konserwę turystyczną albo pasztet mazowiecki i jechaliśmy! Bez auto-stopu, bez autobusów. Jechaliśmy gdzie chcieliśmy, zatrzymywaliśmy się, gdzieśmy chcieli, mogliśmy okna otworzyć, a w autobusach nie było można, bo jakiejś pani wiało. Atmosfera była bardzo piękna, bo byliśmy młodzi, a samochód jechał do przodu.

Anna Kowalczyk-Barton: Pamiętam wypadek, jaki mieli moi rodzice, wracając maluchem do domu z nowym kolorowym telewizorem. Na przejeździe kolejowym złamał się wahacz i odpadło koło. Samochód przewrócił się na dach i w takiej pozycji zniosło ich pod same drzwi… szpitala im. Korczaka w Łodzi. Na szczęście pomoc lekarzy nie była potrzebna. Rodzice z opóźnieniem, ale cali i zdrowi, z nieuszkodzonym telewizorem dotarli do domu. O swoim fiaciku mówili potem: Mały, ale mocny.

• • •


W miniony weekend internauci obserwowali emocjonującą aukcję na Allegro. Znaleziony w Piotrkowie Trybunalskim fabrycznie nowy tyski maluch z 1979 roku zyskiwał coraz wyższą cenę, aż do 990 mln. złotych.

Widząc, że cena jest podbijana przez żartownisiów, sprzedający wycofał się z aukcji. Dostał jednak interesujące propozycje od sprzedawców Fiata, dla których będzie to doskonała reklama.

Jak widać, 40-letni "maluch" wciąż jest w cenie.

Krystyna Cygielska


[email protected]


PRZYPOMNIJMY SOBIE, JAK POJEMNY BYŁ KULTOWY MALUCH 


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama