Okiem felietonisty
W polskich mediach swary nieustające. Tematem kłótni rozmawiających w telewizji celebrytów są tematy historyczne, obyczajowe, światopoglądowe, religijne, itp. Niektóre tematy są sztucznie przez media podtrzymywane jako ważne, a inne zamiatane są pod dywan. Tematem mijającego tygodnia w internecie i w polskiej telewizji była niezręczna wypowiedź sędziego Tulei, który metody działania legalnej i poważnej instytucji państwowej istniejącej w III RP porównał do działań podobnych służb w czasach stalinowskich. Zaskakującym epilogiem tej sprawy było opublikowanie przez Cezarego Gmyza informacji, że mama sędziego była pracownikiem Służby Bezpieczeństwa w PRL-u.
To znowu wywołało burzę medialną z lewej strony teatru medialnego, której aktorzy od czci i wiary odsądzili red. Gmyza. A przecież “przytoczenie uwagi o rodzinie osoby publicznej jest wyłącznie przytoczeniem informacji. Sędzia Tuleya jest osobą publiczną na własne życzenie, a każda praca biograficzna o znanych ludziach obowiązkowo obejmuje sekcję o rodzicach, rodzinie, tradycji rodzinnej” — taką opinię zamieszcza w internecie jeden z dyskutujących na ten temat internautów.
Tematem historycznym wywołującym spory polityków jest 150. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego. Politycy tak zwanej prawicy chcieli rok 2013 ustanowić Rokiem Powstania Styczniowego. Sejm RP postanowił oddać hołd Janowi Czochralskiemu i w sześćdziesiątą rocznicę śmierci tego wybitnego uczonego ustanowił rok 2013 Rokiem Jana Czochralskiego. Senat RP ustanowił jednak rok 2013 Rokiem Powstania Styczniowego. Salomonowe rozwiązania zdarzają się również polskim politykom.
Powstanie Styczniowe 1863 roku było największym polskim powstaniem narodowym przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Powstanie Styczniowe miało miejsce na ziemiach Królestwa Polskiego i zabranych, przedrozbiorowych ziemiach zaboru rosyjskiego, na Litwie, Białorusi i części Ukrainy.
To był imponujący zryw polskiego narodu przeciwko Imperium Rosyjskiemu, które po przegranej wojnie krymskiej zaczęło się powoli chylić ku upadkowi. Represje carskie wobec Polaków po upadku powstania były okrutne. Tysiące zabitych i skazanych na uwłaczającą człowiekowi śmierć przez powieszenie. W roku 1867 zniesiono autonomię Królestwa Polskiego. W 1869 zlikwidowano Szkołę Główną Warszawską. Setkom miast odebrano prawa miejskie. W 1886 zlikwidowano Bank Polski, skasowano klasztory katolickie w Królestwie, skonfiskowano około 1600 majątków ziemskich i rozpoczęto intensywną rusyfikację ziem polskich.
Te wszystkie zbrodnie cara i rosyjskiej arystokracji nie zatrzymały upadku Rosyjskiego Imperium. W roku 1917 nastąpił upadek tego zachłannego i zbrodniczego systemu. W roku 1918 Polska odzyskała niepodległość.
Przypominanie historii, nawet w tej uproszczonej formie, powinno być ostrzeżeniem dla nowych organizatorów ponadnarodowych imperiów. W XXI wieku zmiany polityczne następują zdecydowanie szybciej niż na na przełomie XIX i XX wieku. Politycy jednak bywają kiepskimi uczniami historii powszechnej.
Polskie swary dotykają również tematów pozornie lekkich i apolitycznych. W Polsce planuje się zainstalowanie setek fotoradarów zapisujących naruszanie przepisów ruchu drogowego. Polskie drogi zbierają krwawe żniwo ofiar katastrof samochodowych. Gdy po kilku latach pobytu za granicą wracamy na polskie drogi, jako kierowcy wypożyczonych na lotnisku samochodów, to doznajemy wstrząsu nerwowego. Przepełnione samochodami drogi są terenem walki o życie i szczęśliwy powrót do domu. Nie pomaga obrazek św. Krzysztofa i wielu Polaków umiera codziennie na drogach z powodu narodowej nerwicy objawiającej się drogowym szaleństwem. Te oczywiste fakty nie docierają do niektórych dziennikarzy i polityków. Temat fotoradarów stał się kolejnym tematem zastępczym medialnych celebrytów.
Jedni są za, drudzy przeciw, a premier Tusk w 2007 roku tak komentował plany rządu PiS: “Tylko facet bez prawa jazdy, może myśleć, że fotoradary są głównym sposobem poprawy bezpieczeństwa na drogach”.
To co premierowi Tuskowi w 2007 roku wydawało się dowcipne, to w roku 2013 stało się nową metodą uzupełnienia budżetu III RP w czasach nadciągającego kryzysu. Wpływy z mandatów są ważną pozycją budżetową rządu, który pozostaje bezradny.
Inny pomysł na reperowanie własnego budżetu ma sen. Romaszewski, ikona opozycji z okresu PRL-u, który dostanie 240 tys. zł odszkodowania za represje, jakim poddała go Polska Ludowa.
Sąd przyznał senatorowi odszkodowanie w wysokości 8 tys. złotych za miesiąc więzienia. W podobnych sprawach przyznaje się od 3 do 5 tys. zł za miesiąc. Ciekawy to temat do rozmyślań nad kondycją “etosową” kombatantów walki o wolność i demokrację?
Senator w ponurym roku 1968 przez rok przebywał na stypendium w Moskwie za pieniądze peerelowskiego podatnika. To jednak były inne czasy. Dzisiaj twierdzi, że te 240 tysięcy pozwoli mu godnie żyć w III RP.
o tempora! o mores! Jakie czasy, takie obyczaje.
17 stycznia 2013