Corocznie ok. 65 tys. młodzieży bez ważnego statusu imigracyjnego w Stanach Zjednoczonych kończy szkoły średnie i staje wobec trudnej sytuacji, co zrobić, aby otrzymać kartę Social Security, upragnione i niezbędnie potrzebne prawo jazdy oraz wymarzoną możliwość kontynuowania nauki w college'u. Ponieważ ich rodzice przebywają w USA również bez prawa stałego pobytu, więc nie mogą im pomóc. Na problem ten zwracano uwagę od wielu lat, ale pochłonięty żarciem się między sobą i zajmujący się, przede wszystkim, tzw. walką z terroryzmem poprzez planowanie wydawania setek bilionów dolarów z naszych podatków na różne wojny, okupacje, czyli tzw. misje stabilizayjne, oraz związanym z tym stopniowym ograniczaniem praw obywatelskich w USA, Kongres nie miał jak dotychczas czasu, aby poważnie przedyskutować problem tej młodzieży.
A problem jest oczywisty i znany od dziesięcioleci. Ożywione zaintersowanie Kongresu, leżącym od wielu lat projektem stosownej ustawy, nastąpiło dopiero w chwili, gdy demokraci ujrzeli wyraźne widmo przegranej w nadchodzących listopadowych wyborach. Należy do nich m.in. senator Harry Ried (D-NV). Projekt takiej ustawy przedłożony został jeszcze w 2001 przez przedstawicieli obu partii, w tym senatorów Orrina Hatcha (R-UT) i Richarda Durbin, (D-IL) w Senacie i reprezentantów Howarda Bermana (D-CA) i Chrisa Cannona (R-UT) w Izbie Reprezentantów.
Odgrzewany co pewien czas w celach propagandowych, przeleżał w Kongresie prawie 10 lat. Kilkakrotnie w ubiegłych latach był nawet poddawany pod głosowanie w Senacie, ale nigdy nie trafił pod obrady Izby Reprezentantów. Obecnie, żeby pozyskać sobie poparcie różnych „etników”, którzy zazwyczaj głosują na demokratów, wielu przedstawicieli tej partii gwałtownie zaczęło w tym miesiącu pracować nad wspomnianą ustawą noszącą roboczy tytuł “The Development, Relief and Education for Alien Minors Act” (DREAM Act). Uchwalenie tej ustawy poparł publicznie prezydent Obama.
Ponieważ ustawę tę forsują obecnie głównie demokraci, więc wielu republikanów ostentacyjnie się opowiada przeciwko. A przecież jest to typowy akt humanitarny i nie powinien być ani poprzednio, ani obecnie narzędziem rozgrywek międzypartyjnych. Chodzi o młodzież, która bez swojej woli znalazła się w USA w wyniku decyzji rodziców, którzy zdecydowali, nie mając sami prawa stałego pobytu w tym kraju, przywieźć lub sprowadzić swoje małoletnie dzieci do Stanów Zjednoczonych. Często są to obecnie najlepsi uczniowie w swoich klasach czy szkołach, laureaci różnych nagród za osiągnięcia w nauce, podczas gdy wielu rodowitych młodych Amerykanów unika szkoły jak może i często nie kończy szkoły średniej, bo albo ma nieślubne dzieci, albo je właśnie abortowało i przechodzi traumę, konsumuje pot, crack lub inne narkotyki, czy uczestniczy w gangach i nie ma czasu lub ochoty na naukę. Dzieci imigrantów znają często, poza angielskim i ojczystym, jeden czy dwa inne języki obce. Otrzymują dodatkowe wykształcenie w etnicznych szkołach sobotnich czy niedzielnych. Biorą z sukcesem udział w olimpiadach szkolnych itp. I chcieliby żyć bezpiecznie w kraju ich pobytu.
Nie wchodząc w szczegóły proponowanej (więc nieobowiązującej jeszcze ustawy), podkreślić należy, iż DREAM Act miałby obejmować tylko uczącą się młodzież, która posiada tzw. dobry charakter moralny (głównie chodzi o niekaralność). Wymogiem byłoby również, aby małoletni przebywał w Stanach Zjednoczonych co najmniej pięć lat przed ewentualną datą wejścia projektowanej ustawy w życie. Ponadto przyznany pobyt byłby tylko warunkowy na okres sześciu lat. W ciągu tego okresu uczeń czy student musiałby ukończyć co najmniej college uzyskując stopień bachelor degree albo wyższy lub odbyć co najmniej dwuletnią służbę wojskową w siłach zbrojnych USA. W razie niespełnienia jednego z tych dwóch ostatnich warunków pobyt warunkowy byłby odwołany i dana osoba powróciłaby do poprzedniego nielegalnego statusu, z konsekwencją ewentualnej deportacji. Fair enough, jak powiadaja Amerykanie.
Trudno więc zrozumieć, dlaczego na takie rozwiązanie młodzi imigranci mimo woli oczekują już prawie dziesięć lat. Przecież uregulowanie tego problemu leży również w interesie USA: uregulowany status imigracyjny tysięcy młodszych ludzi, co przy niskim przyroście naturalnym w USA wydaje się być istotne, wejście na rynek pracy wykształconych w szkołach amerykańskich młodych ludzi. Nie trzeba by też sprowadzać co rocznie z zagranicy, w ramach programu wiz pracowniczych H-1B, kilkudziesięciu tysięcy wykształconych absolwentów szkół wyższych, którymi uzupełnia się zapotrzebowanie na kwalifikowane kadry w tym kraju (np. prawie cała tzw. Krzemowa Dolina w Kalifornii).
Z legislacyjnego punktu widzenia proponowany DREAM Act został podłączony jako osobna poprawka, a więc nie osobna ustawa, do ustawy dotyczącej budżetu wojskowego (Defense Authorization Bill). W ten sposób usiłuje się wmanewrować w pozytywne głosowanie nad DREAM Act tych członków Kongresu, którzy uważają za swój patriotyczny obowiązek utopić setki bilionów dolarów w wydatkach wojskowych. Problem w tym, iż niektórzy demokraci chcą przy okazji tego głosowania przeprowadzić również ogólną niezwykle wskazaną i niezwykle zwalczaną ustawę imigracyjną dla innych, poza wspomnianą młodzieżą, cudzoziemców bez ważnego statusu. Oczywiście zamiar niezwykle chwalebny, ale może on spowodować zwiększony opór nawet przeciwko samemu DREAM Act.
Jeśli dojdzie do uchwalenia DREAM Act, to zainteresowana młodzież może przestanie już tylko marzyć o tym, aby Kongres poszedł po rozum do głowy i przynajmniej jej dał szansę na godne życie w kraju, który większość z nich uznaje za swój ojczysty i często nie zna osobiście lub nie pamięta kraju rodzinnego swych rodziców.
Dr Leszek A. Sosnowski
Adwokat (25 lat praktyki w sprawach imigracyjnych) Law Office of Les A. Sosnowski 30 N. LaSalle (róg ulic LaSalle i Washington), pok. 3900, Chicago, IL 60602.Tel. (312) 726-1210. Zapraszam na stronę internetową www. lessosnowskilaw.com, gdzie można znaleźć liczne artykuły o tematyce imigracyjnej oraz odsyłacze (linki) do Biuletynu Wizowego, USCIS i Departamentu Pracy USA.