W wyniku ostatniego głosowania w senackiej komisji d/s finansów Ameryka stanęła u progu reform systemu opieki zdrowotnej, które są przedmiotem dość jałowych dyskusji od ponad 60 lat. Nigdy przedtem cała ta procedura nie zabrnęła tak daleko i nigdy przedtem nie było tak dużych szans na zatwierdzenie ostatecznej ustawy. Spory trwają nadal i wszystko jeszcze może się zdarzyć. Innymi słowy, na razie jest to sukces tylko połowiczny, bo nie potwierdzony prezydenckim podpisem.
Niezależnie od argumentów za i przeciw, dyskusja na forum wspomnianej komisji budzi pewne refleksje, niestety niezbyt optymistyczne. Jak wiadomo, prezydent Obama od samego początku usiłował proponowane przez siebie reformy opatrzyć mianem “dwupartyjności”, czyli zabiegał o zyskanie poparcia dla ustawy przynajmniej części republikańskich prawodawców. Bardzo szybko okazało się, że będzie to niemożliwe i że republikanie – niezależnie od osiąganych co jakiś czas kompromisów – nie będą głosować za ustawą niezależnie od jej ostatecznego kształtu. I wtedy to właśnie niezwykle ważną postacią stała się Olympia Snowe, reprezentująca stan Maine.
Pani senator należy do republikańskiej reprezentacji w Kongresie, ale od dawna znana jest z dość umiarkowanych poglądów, ugodowości i niezależności. Wiadomo było zatem, że jeśli w komisji d/s finansów ktokolwiek z opozycji zdecyduje się na poparcie ustawy, będzie to bez wątpienia Snowe. Stąd przez kilka dni trwały spekulacje na temat tego, jaka będzie jej ostateczna decyzja. Ba, pojawiło się nawet nieodparte wrażenie, że w jej rękach spoczęły niespodziewanie losy reform, proponowanych ze zwykle nędznym szczęściem od czasów prezydenta Trumana.
Ostatecznie Olympia Snowe głosowała “za”, co w sumie dało wynik 14:9. Była jednak jedyną republikańską członkinią komisji, która poparła ustawę. Jej decyzja zrodziła od razu dwie z gruntu fałszywe tezy. Po pierwsze, Biały Dom stara się obecnie argumentować, iż ustawa cieszy się poparciem obu partii, co jest bzdurą. Poparcie wyraziła na razie osoba reprezentująca mikroskopijny jak na geografię USA stan. Może się wkrótce okazać, że w Senacie poparcie to wycofa, a szanse na to, iż dołączą do niej inni członkowie jej partii są znikome. Po drugie, w licznych komentarzach po głosowaniu w komisji podkreślano, że jest to moment “przełomowy” i “historyczny”. Owszem, jest, ale nie dlatego, że Snowe poparła ustawę, ale wyłącznie dlatego, że w ten sposób dyskusja przeniesie się na forum całego Senatu, do czego nigdy przedtem nie doszło. Gdyby jednak głosowała przeciw i ustawa zostałaby zatwierdzona stosunkiem głosów 13:10, rezultat byłby dokładnie taki sam.
Jej głos ma pewne znaczenie symboliczne, ponieważ łamie solidarny i jednogłośny sprzeciw opozycji wobec planów reform. W tym sensie, szanse na ostateczne zatwierdzenie ustawy są obecnie znacznie większe, niż np. w sierpniu, gdy w całym kraju odbywały się dość bezsensowne “dyskusje publiczne” o opiece zdrowotnej, w ramach których dochodziło czasami niemal do rękoczynów.
Zastanawia jednak to, dlaczego w procesie ustawodawczym, dotyczącym sprawy tak ważkiej i mającej ogromne znaczenie dla fiskalnej przyszłości kraju ktoś reprezentujący jeden mały stan może nagle decydować niemal o wszystkim.
W obecnym kontekście politycznym sytuacja taka nie powinna mieć miejsca. Demokraci dysponują odpowiednią większością w obu izbach Kongresu, by forsować w zasadzie wszystko. Jeśli rzeczywiście losy tej niezwykle kontrowersyjnej ustawy w jakimś sensie zależą od pani Snowe, oznacza to, że demokratyczna większość jest po prostu zbyt podzielona, by w pełni korzystać z mandatu podarowanego jej przez wyborców.
Andrzej Heyduk
Reklama