Po raz pierwszy od czasu powstania w 1942 r., zamilkła rozgłośnia Głos Ameryki (Voice of America). Na falach eteru panuje cisza, albo gra muzyka. Strona internetowa VOA od kilku dni nie jest aktualizowana.
O rozbiciu VOA, łącznie wraz z siostrzanymi stacjami Radio Free Asia i Radio Free Europe/Radio Liberty (Radio Wolna Azja i Radio Wolna Europa/Radio Swoboda), przesądziło rozporządzenie wykonawcze prezydenta Donalda Trumpa. Co prawda Agencja USA ds. Globalnych Mediów, która nadzorowała te podmioty, została założona przez Kongres, więc prezydent nie może jej samodzielnie rozwiązać. Biały Dom zrobił jednak to, co mógł – nakazał zredukowanie operacji tej instytucji do dopuszczalnego przez prawo minimum.
Gdy Trump wygrał wybory na drugą kadencję, było tajemnicą poliszynela, że w VOA i pokrewnych instytucjach nastąpią zmiany. Prezydent wielokrotnie krytykował rozgłośnię, jego współpracownicy próbowali ingerować w niezależność programową redakcji. Miliarder Elon Musk, stojący obecnie na czele Departamentu Efektywności Rządu, otwarcie wzywał do zamknięcia VOA oraz Radia Wolna Europa/Radia Liberty. Niewiele osób spodziewało się jednak tak radykalnej i nagłej operacji.
Z wypowiedzi osób z otoczenia prezydenta wynikało, że solą w oku była niezależność redakcji od struktur politycznych i administracyjnych, która została usankcjonowana za prezydentur Geralda Forda i Billa Clintona. Stworzono wówczas „zaporę” oddzielającą polityków od zespołów redakcyjnych. To pozwalało dziennikarzom na przedstawianie światu amerykańskiego punktu widzenia bez naruszania zasad etyki zawodu. VOA od dawna był postrzegany przez niektóre kręgi w Stanach Zjednoczonych jako medium o wychyleniu liberalnym. Najwyraźniej doradcy prezydenta wysłani do Agencji USA ds. Globalnych Mediów uznali rozgłośnie za przypadek z ich punktu widzenia tak beznadziejny, że zamiast refom zdecydowano się na całkowitą likwidację.
Glos Ameryki rozpoczął swoją działalność podczas II wojny światowej od nadawania wiadomości ze świata wolności i demokracji do okupowanej Europy. Miał przeciwdziałać wpływom wszechobecnej hitlerowskiej propagandy. Kilka lat później powstały Radio Wolna Europa i Radio Swoboda mające być przeciwwagą dla narracji komunistów. Najmłodsze – ale niemniej popularne – było Radio Wolna Azja.
Pokolenie 55+ musi jeszcze pamiętać rolę, jaką zachodnie rozgłośnie odegrały w obaleniu komunizmu w Polsce. Głos Ameryki, Wolna Europa oraz brytyjskie BBC przekazywały wiadomości z wolnego świata i były często jedynym wiarygodnym źródłem informacji. Nic dziwnego, że audycje były zagłuszane z uporem godnym lepszej sprawy. Polscy dziennikarze pracujący w biurach w Monachium, Londynie, Paryżu, Waszyngtonie i Nowym Jorku nieraz żartowali, że ich praca polega na podcinaniu gałęzi, na których sami siedzieli – walczyli przecież o obalenie reżimów, których istnienie uzasadniało istnienie ich własnych rozgłośni. I nie mylili się zbytnio, bo po demokratyzacji krajów tzw. demokracji ludowej etniczne redakcje nadające do ich ojczystych krajów rozwiązano.
Ale historia się nie skończyła. Ogromne obszary globu wciąż nie mają dostępu do wolnego słowa. Wielu korespondentów VOA, RFE/RL i RFA relacjonuje i komentuje wydarzenia z regionów, gdzie niezależne media są prześladowane lub w ogóle nie istnieją. Co więcej autokratyczne lub dyktatorskie reżimy często w ogóle nie dopuszczają zachodniej, czy amerykańskiej narracji, kontrolując także dostęp do internetu.
Dla wielu osób związanych z radiem konsekwencje decyzji wykonawczej Trumpa nie ograniczają się tylko do utraty pracy. W etnicznych redakcjach pracowali reporterzy z dziennikarskimi wizami J-1. Jeśli utracą imigracyjny status, znajdą się na lodzie, bo część z nich nie będzie mogła wrócić do krajów, gdzie więzi się ludzi za poglądy. W sumie na całym świecie pozostaje uwięzionych dziesięcioro dziennikarzy z VOA, RFA i RFE/RL— w Azerbejdżanie, na Białorusi, w Mjanmie, Rosji, okupowanym przez Rosję Krymie i Wietnamie — wszyscy za wykonywanie swojej pracy.
Zamknięcie VOA może okazać się niezgodne z prawem, bo narusza konstytucyjne prerogatywy Kongresu do kontrolowanie budżetu państwa. Zanim jednak dojdzie do sądowych rozstrzygnięć, może być – kolokwialnie mówiąc – pozamiatane. Zespoły redakcyjne przestaną istnieć, odtwarzanie instytucji może okazać się trudne lub wręcz niemożliwe. Wygląda na to, że Stany Zjednoczone nie tylko zaczęły wycofywać się z roli obrońcy wolności prasy na świecie, ale świadomie rezygnują z oddziaływania na globalną rzeczywistość poprzez wzmacnianie swojej tzw. miękkiej siły (soft power). To zresztą pole, na którym już dawno USA dały się wyprzedzić przez Chiny, które bez problemu rozwijają wpływy w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej.
W czasach, gdy informacja jest wszystkim, USA pozbawiły się jednego z najważniejszych narzędzi w walce o ludzkie umysły. To dlatego w stolicach państw rządzonych przez dyktatorów strzelają korki od szampanów. Odtąd kraje te będą mogły jeszcze bezczelniej i bezkarniej budować antyamerykańskie narracje.
Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.