Jeszcze w kampanii wyborczej Donald Trump zapowiadał utworzenie specjalnego zespołu mającego zweryfikować efektywność instytucji rządowych i wydatki na administrację, i Elon Musk sam zgłosił się jako osoba, która byłaby gotowa pokierować pracami takiego zespołu. Tak powstał pomysł utworzenia DOGE (Department of Government Efficiency).
Obok Muska na czele nowego departamentu miał stanąć przedsiębiorca i były rywal Trumpa w prawyborach prezydenckich – Vivek Ramaswamy, ale ostatecznie obrał inną drogę polityczną, decydując się na start w wyścigu o fotel gubernatora Ohio. Dzięki temu Elon Musk uzyskał wolną rękę, by samodzielnie dobierać sobie współpracowników. Portal „Wired” oraz „New York Magazine” donoszą, że miliarder postanowił skorzystać z usług młodych, niedoświadczonych, ale lojalnych i posłusznych studentów.
Skok na Departament Skarbu
W Waszyngtonie zaczęły pojawiać się niepokojące głosy, że Musk zażądał dostępu do danych wrażliwych wszystkich amerykańskich podatników. Chodzi o pełen zakres informacji, jakimi dysponuje Departament Skarbu USA, czyli przepływ transakcji, zeznania podatkowe małych i średnich przedsiębiorstw jak i podmiotów indywidualnych. Wszystko to połączone z odpowiednimi numerami identyfikacji podatkowej czy Social Security. Po co Muskowi ta wiedza? Ale tego właściciel portalu X, Tesli i firmy Space X nie zdradza, a wręcz nie chce komentować. Sam Donald Trump zaprzecza, by dał Muskowi tak pełen zakres dostępu, ale dziennikarzom udało się ustalić, że młodzi inżynierowie informatyki (w wieku od 19 do 24 lat) otrzymali dostęp do pełnego software’u umożliwiającego wgląd w te dane. „Wired” w jednym ze swoich artykułów opublikował ich dane, co spotkało się z reakcją Muska, który na portalu X, pod załączonym linkiem odnoszącym się do tekstu, napisał do dziennikarzy: „Popełniliście przestępstwo”, i zlecił skasowanie linku jako przekraczającego standardy portalu X. Spotkało się to z tzw. „efektem Streisand”, a więc gdy na próbę cenzurowania jakiejś informacji w internecie rośnie w siłę grupa osób, starających się zwrócić na tę informację uwagę. Źródła portalu „Wired” donoszą, że młodzi inżynierowie otrzymali najwyższy z możliwych stopień dostępu do danych wrażliwych Departamentu Skarbu. Ani ze strony administracji Trumpa, ani kierowanego przez Muska zespołu DOGE nikt oficjalnie nie odniósł się do próśb o komentarz w tej sprawie.
Kolejny cel – USAID
Zamknięcie funduszy na pomoc międzynarodową nastąpiło w nocy z niedzielę na poniedziałek (2-3 lutego). Wówczas prawie 78 milionów miało przepłynąć z kont USAID na takie programy pomocowe jak World Food Program, zaopatrujące w żywność między innymi ludność w Gazie i Sudanie. Ale tak się nie stało, bo pomoc została wstrzymana i pracownicy USAID z dnia na dzień zostali pozbawieni dostępu do swoich kont emailowych. Pieczę nad agencją (US Agency for International Development) przekazano Departamentowi Stanu i jego szefowi – Marco Rubio. Ten zapowiedział przegląd wydawanych funduszy, które jego zdaniem były trwonione. Wśród spiskowych teorii szerzonych w kręgach MAGA argumentowano, że agencja marnotrawi pieniądze amerykańskiego podatnika wysyłając… prezerwatywy dla bojowników Hamasu (o wartości 50 milionów dolarów!). Teoria ta została zweryfikowana i jak się okazało nic takiego nie miało miejsca, ale ludzie z kręgu Elona Muska wciąż powtarzają kłamstwa. Biały Dom tymczasem rozpoczął czystki w agencji, wyrzucając z pracy ludzi, którzy swe stanowiska sprawowali od wielu lat, bez względu na to kto akurat był prezydentem.
Polityka zagraniczna
Najbogatszy człowiek świata coraz mocniej zagląda także w inne rejony świata, oceniając sytuację międzynarodową i odnosząc się do polityki innych państw. Kanclerza Niemiec, Olafa Scholza, nazwał „głupkiem” – pisząc na X po niemiecku „Olaf ist ein Narr” i wyrażając poparcie dla skrajnie populistycznej, oskarżanej o nazistowskie zapędy partii AfD. Na głosy oburzenia odparł, że polityka AfD przypomina tę prowadzoną przez Obamę w 2012 roku. Co ciekawe, właśnie wtedy Musk był gorliwym zwolennikiem ówczesnego demokratycznego prezydenta USA. Miliarder początkowo wyraził poparcie dla skrajnie konserwatywnego brytyjskiego polityka Nigela Farage’a (ojca Brexitu), ale później zmienił decyzję. Zareagował na apel brytyjskiej prawicy o pomoc w uwolnieniu zatrzymanego w areszcie Michała Kuczmierowskiego, byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, ściganego w Polsce w związku z aferą wokół rozliczeń Funduszu Sprawiedliwości. Ale poza wpisem na portalu X, że chętnie pomoże… niczego nie zrobił, bo Kuczmierowski nadal przebywa w areszcie, pomimo wyznaczonej kaucji i ustalenia warunków na podstawie, których mógłby wyjść na wolność i odpowiadać z wolnej stopy. Wstrzymanie przez USAID pomocy dla organizacji pozarządowych dotknęły za to „Kulturę Liberalną”, co spotkało się z aplauzem prawicy w Polsce. A na wpis dziękujący za pomoc w zlikwidowaniu tego ośrodka odparł na swoim portalu krótkim słowem po polsku: „Cześć”, dołączając emotkę z polską flagą.
Demokraci oburzeni i bezsilni
Politycy Partii Demokratycznej grzmią, że Musk otrzymał potężną władzę, która nie jest uwarunkowana konstytucyjnie. Zwracają uwagę, że kierowany przez miliardera zespół DOGE nie jest ciałem administracji, a jedynie agencją doradczą i jego decyzje nie mogą kształtować amerykańskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Niektórzy, jak kongresmenka z Illinois Jan Schakowsky, piszą o „niekonstytucyjnym zamachu na władzę”. To jedyne, co mogą robić politycy partii, która w listopadzie ubiegłego roku poniosła spektakularną klęskę w wyborach. Demokraci nie mają możliwości rzeczywistego wpływania na politykę, bo pozostają w mniejszości, a jedyne mogą liczyć na to, że po ich stronie staną sądy. Batalie prawne mogą toczyć się latami, ale wybory połowy kadencji mogłyby zmienić kształt Kongresu już w 2026 roku i dopiero wówczas – nie wcześniej – doszłoby do zmiany politycznej dynamiki na Kapitolu.
Daniel Bociąga
bociaga@wpna.fm
redakcja@zwiazkowy.com