Paragraf z poprzedniej rewolucji
Przed wskrzeszeniem programu 287(g) ostrzegły mainstreamowe media, min. „Washington Post”. Nazwa pochodzi od paragrafu 287(g) Immigration and Nationality Act z 1996 roku, ustawy mającej na celu ograniczenie nielegalnej imigracji do USA. Dla tych, co nie pamiętają albo jeszcze nie żyli w tamtych czasach: ustawa INA została przyjęta w ramach poprzedniej republikańskiej rewolucji, której twarzą był ówczesny przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich. Pod ustawą widnieje także podpis demokratycznego prezydenta Billa Clintona. To tamtej legislacji zawdzięczamy wprowadzenie zakazu ponownego wjazdu do USA na okres 3 lub 10 lat dla osób, które przyjechały do USA nielegalnie lub przebywały w kraju nielegalnie odpowiednio przez co najmniej pół roku i dłużej niż rok.
Policjant jako agent ICE
Ale paragraf 287(g) mówi o czymś innym – pozwala na tworzenie „grup zadaniowych” (task forces) składających się z przedstawicieli federalnych służb imigracyjnych i lokalnych organów ścigania. Zakłada też dwa modele funkcjonowania:
- Egzekwowanie prawa imigracyjnego w więzieniu: pozwala lokalnym organom ścigania na badanie osób w areszcie w celu ustalenia ich statusu imigracyjnego i możliwości deportacji. Funkcjonariusze mogą również wydawać decyzję o zatrzymaniu w imieniu ICE, aby przetrzymać osoby w celu ewentualnego aresztu federalnego.
- Program doręczania nakazów: pozwala urzędnikom stanowym i lokalnym na doręczanie i wykonywanie decyzji administracyjnych dla osób w lokalnych więzieniach, które zostały zidentyfikowane jako usuwane zgodnie z prawem imigracyjnym.
Krótko mówiąc: program 287(g) pozwala na delegowanie funkcjonariuszy lokalnych służb do wykonywania obowiązków ICE związanych z egzekwowaniem przepisów imigracyjnych, w tym identyfikację w areszcie osób niebędących obywatelami w celu ich usunięcia z terytorium USA. Nawet przypadkowy areszt może w takim wypadku mieć poważne konsekwencje.
Aby wziąć udział w programie, lokalni funkcjonariusze muszą zostać przeszkoleni przez ICE i zdać egzamin pisemny. Po takim szkoleniu, niektórzy funkcjonariusze mogą korzystać z federalnych baz danych, przeprowadzać wywiady imigracyjne i przygotować dokumenty deportacyjne dla ICE. Inni po prostu doręczają w swoich więzieniach zawiadomienia o naruszeniu prawa imigracyjnego.
Chętnych nie brakuje
W stanach rządzonych przez Republikanów to już się dzieje. Russell Hott, jeden najwyższych urzędników w ICE, zapowiedział na początku lutego na konferencji krajowego stowarzyszenia szeryfów, że nowa administracja bada możliwości rozszerzenia programu „grup zadaniowych”. Donald Trump podpisał już rozporządzenie wykonawcze polecające urzędnikom rozszerzenie takich umów do „maksymalnego zakresu dozwolonego przez prawo”.
Wiele samorządów lokalnych i służb stanowych zgłasza chęć podpisania umów z „federalnymi”. Według Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) to co najmniej 27 jurysdykcji w całym kraju, głównie w Teksasie, Georgii, Montanie, Oklahomie i Luizjanie. Prawie połowa oczekujących wniosków pochodzi ze Słonecznego Stanu. Według ICE w południowej Florydzie, zarówno powiaty Broward, jak i Monroe już uczestniczą w programie 287(g). Jest tu także i przysłowiowa marchewka: umowa z ICE może zapewnić lokalnym szeryfom cenny strumień dochodów w postaci dolarów z budżetów federalnych.
Kontrowersje związane z tworzeniem task forces doprowadziły do wygaszenia programu w grudniu 2012 roku po wielu dochodzeniach federalnych i procesach sądowych. Ze skarg wynikało, że lokalni szeryfowie i ich zastępcy nadużywali swoich uprawnień, nękali imigrantów i przetrzymywali ich w więzieniach w nieludzkich warunkach. Symbolem tych działań stał się szeryf Joe Arpaio z powiatu Maricopa w Arizonie, który w 2017 roku został skazany za obrazę sądu za zignorowanie nakazu sędziego federalnego o zaprzestaniu przetrzymywania mieszkańców, podejrzewanych o nielegalny pobyt w Stanach Zjednoczonych. Prezydent Donald Trump niemal natychmiast ułaskawił Arpaio podczas swojej pierwszej kadencji. ICE pod administracją Joe Bidena nie zatwierdził ani nie podpisał żadnych nowych umów z lokalnymi organami ścigania w ramach 287(g) podczas całej jego kadencji, choć były podmioty, które składały takie wnioski. Teraz to się zmieni.
Jak łatwo się domyśleć, stanowe i lokalne organy ścigania są podzielone co do ich gotowości do współpracy z ICE. Niektóre odmawiają egzekwowania federalnych przepisów imigracyjnych, ponieważ twierdzą, że destabilizują one społeczności i sprawiają, że nieudokumentowani imigranci boją się współpracować z nimi przy ściganiu przestępców. Inne stany i miasta narzucają swoim formacjom współpracę, mówiąc, że funkcjonariusze jako urzędnicy państwowi jedynie egzekwują prawo.
Nie trzeba 287(g)
Ale warto też pamiętać, że lokalne służby nie muszą podpisywać umów z federalnymi, aby współpracować z ICE. Media piszą o przypadkach przekazywania agencji nieudokumentowanych imigrantów, aresztowanych za pospolite przestępstwa, bez oglądania się na 287(g).
Obrońcy praw imigrantów niezmiennie powtarzają, że zaangażowanie policji lokalnej i stanowej w egzekwowanie federalnego prawa imigracyjnego podważa zaufanie między lokalnymi społecznościami a służbami porządku publicznego. Program zniechęca ofiary przestępstw i świadków do współpracy z lokalnymi organami ścigania, obawiając się deportacji. Badanie przeprowadzone w 2011 roku przez Instytut Polityki Migracyjnej, niezależną organizację non-profit, wykazało, że społeczności z umowami 287(g) miały niższe wskaźniki zgłaszania przestępczości wśród populacji imigrantów. W miastach-sanktuariach (włączając Chicago) policje z założenia nie współpracują ze służbami imigracyjnymi. Ale już na przykład urzędnicy powiatu Nassau, sąsiadującym z miastem Nowy Jork poinformowali we wtorek, że dołączyli do programu, pozwalając 10 detektywom współpracować z ICE w celu zatrzymywania nieudokumentowanych imigrantów, którzy popełnili przestępstwa.
Spencer Amdur, prawnik American Civil Liberties Union (ACLU), zajmujący się prawem imigracyjnym przypomina, że lokalni funkcjonariusze nie mogą aresztować kogoś w społeczności bez uzasadnionej przyczyny. W przeciwnym razie ryzykują naruszenie czyichś praw konstytucyjnych i przegranie kosztownych procesów. I zapewne batalia o prawa imigrantów przeniesie się do sal sądowych.
Jolanta Telega
redakcja@zwiazkowy.com