Wybrani podczas listopadowych wyborów elektorzy zebrali się we wtorek w każdym z 50 stanów oraz Dystrykcie Kolumbii, by formalnie wybrać nowego prezydenta USA. Tegoroczne głosowanie Kolegium przebiegło zgodnie z wynikami głosowań w poszczególnych stanach, przez co Trump otrzymał 312 głosów, a Kamala Harris - 226. Ostatni zagłosowali czterej elektorzy z Hawajów, którzy oddali głosy na Harris.
Jak podał "Washington Post", w odróżnieniu od poprzednich wyborów, tegoroczne głosowanie przebiegło spokojnie i bez incydentów. Odpowiedzialny za wybory sekretarz stanu Georgii Brad Raffensperger żartował, że wręcz zapomniał o tegorocznym głosowaniu Kolegium.
Wyniki głosowania zostaną przesłane do wiceprezydent Kamali Harris, która pełni funkcję przewodniczącej Senatu. Następnie 6 stycznia wynik zostanie formalnie potwierdzony przez obie izby nowego Kongresu.
Kolegium Elektorów jest ciałem, które od początku Stanów Zjednoczonych wybiera prezydenta. Zespoły elektorów - ich liczba uzależniona jest od liczby kongresmenów i senatorów reprezentujących dany stan - są wybierane w każdym stanie i w wielu z nich są oni formalnie zobowiązani do oddania głosu na zwycięskiego kandydata. Choć zdarzały się przypadki "wiarołomstwa" elektorów, nigdy nie miały one wpływu na ostateczny wynik głosowania.
System wyboru prezydenta USA od dawna budzi kontrowersje w kraju z powodu skomplikowania i faktu, że pozwala on na zwycięstwo kandydata, który uzyskał mniej głosów wyborców. Taki scenariusz nie sprawdził się w tym roku, bo Donald Trump wygrał w głosowaniu powszechnym, zdobywając 77,13 mln głosów (49,9 proc.), o 2,4 mln głosów więcej, niż jego rywalka Kamala Harris (48,3 proc.). To najmniejsza różnica między kandydatami od 2000 roku, kiedy przegrany wówczas kandydat Demokratów Al Gore uzyskał pół miliona więcej głosów od George'a W. Busha.
Ze względu na to, że o zwycięzcy decyduje Kolegium, w praktyce Harris do prezydentury brakowało 229,7 tys. głosów w trzech stanach: Pensylwanii, Michigan i Wisconsin.
Mimo wielokrotnych inicjatyw i prób zmiany obecnego systemu, żadna z nich nie była nawet bliska sukcesu. W poniedziałek kolejny projekt poprawki konstytucyjnej znoszącej Kolegium Elektorów zgłosiła trójka senatorów Partii Demokratycznej, wzywając do "odnowienia demokracji" poprzez bezpośrednie wybory prezydenta.
Do przyjęcia poprawki konstytucyjnej potrzebne jest 2/3 głosów w obydwu izbach Kongresu oraz ratyfikacja przez lokalne parlamenty w 3/4 stanów, to jest 38 z 50.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)