Rozstawiona z numerem drugim Polka, która wcześniej w czwartek wygrała z Rosjanką Darią Kasatkiną 6:1, 6:0, zakończyła zmagania grupowe z bilansem dwóch zwycięstw i porażki, podobnie jak Gauff i Krejcikova, ale miała najgorszy z nich bilans setów (4-3). Grupę wygrała Czeszka (5-2), przed Amerykanką (4-2).
Krejcikova w piątkowym półfinale o godz. 16 czasu polskiego spotka się z Chinką Qinwen Zheng, a później Gauff zmierzy się z najwyżej rozstawioną i pewną pierwszego miejsca w klasyfikacji WTA na koniec sezonu Białorusinką Aryną Sabalenką.
Świątek w Arabii Saudyjskiej wróciła na korty po dwumiesięcznej przerwie, w trakcie której zmieniła trenera - Belg Wim Fissette zastąpił Tomasza Wiktorowskiego, ale też straciła prowadzenie w rankingu światowym. Zaczęła zmagania od wygranej z Krejcikovą 4:6, 7:5, 6:2, ale we wtorek uległa Gauff 3:6, 2:6. To sprawiło, że miała niekorzystny bilans setów, co przed ostatnią kolejką spotkań w tej grupie oznaczało, że nie wszystko zależało od niej.
Pierwotnie w czwartek 23-letnia Polka miała zmierzyć się z Jessicą Pegulą, ale słabo prezentująca się w mastersie Amerykanka wycofała się z powodu kontuzji i jej miejsce zajęła rezerwowa Kasatkina. Mecz kompletnie bez historii - 6:1, 6:0 dla Świątek w ciągu 51 minut, co jest rekordem w historii WTA Finals.
Później raszynianka mogła już tylko trzymać kciuki za Gauff, bo jedynie trzecie zwycięstwo Amerykanki oznaczałoby awans Polki do półfinału i okazję do rzucenia wyzwania Sabalence.
Początek był wyrównany, ale mimo świetnej dyspozycji serwisowej - dziewięć asów w pierwszej partii - to Amerykanka pierwsza przegrała gema przy własnym podaniu. Krejcikova, która bilet do Rijadu zawdzięczała triumfowi w Wimbledonie, bo w czołowej ósemce sezonu, m.in. z powodu kłopotów zdrowotnych, jej nie było, wyszła na 5:3, serwowała na seta przy 5:4, ale 20-latka z Atlanty wyrównała na 5:5.
Po chwili jednak przegrała ponownie swojego gema serwisowego, a w kolejnym - mimo czterech breaków - nie wykorzystała szansy, a Czeszka przy pierwszym setbolu rozstrzygnęła losy tej odsłony.
W drugiej kluczowy okazał się dziewiąty gem. Czeszka przełamała wtedy podanie już gorzej serwisującej i sprawiającej wrażenie, że nie walczy "na śmierć i życie" Amerykanki, która wyraźnie przez cały pojedynek nie mogła złapać odpowiedniego rytmu.
W kolejnym gemie - najdłuższym w całym spotkaniu - Gauff miała cztery następne break pointy, ale to Krejcikova wykorzystała czwartą piłkę meczową i po godzinie i 44 minutach rywalizacji mogła wyrzucić do góry ręce w geście triumfu.
"Czech i mat" - humorystycznie podsumowała oficjalna witryna WTA używając szachowej terminologii.