Człowiek-Ćma
Istota odwróciła się powoli w jej stronę, ukazując parę dużych, świecących na czerwono oczu. Wysoki na ponad siedem stóp stwór nagle zaczął wydawać budzące grozę dźwięki i rzucił się w stronę samochodu z alarmującą prędkością. Przerażona kobieta zatrzasnęła drzwi i z piskiem opon wyjechała z parkingu, nie oglądając się za siebie.
To mrożące krew w żyłach spotkanie było jednym z wielu, które w ostatnich latach miały miejsce na terenie Chicago. Ale historia Człowieka-Ćmy, jak nazwano tajemniczą istotę, zaczęła się dużo wcześniej. Po raz pierwszy ukazał się ludziom w latach sześćdziesiątych XX wieku w niewielkiej miejscowości Point Pleasant w Zachodniej Wirginii.
Piętnastego listopada 1966 roku dwie młode pary, Roger i Linda Scarberry oraz Steve i Mary Mallette, przejeżdżające obok nieczynnej fabryki amunicji w pobliżu Point Pleasant zauważyły duże skrzydlate stworzenie na poboczu drogi. Jego jarzące się czerwone oczy tak ich przeraziły, że zawrócili i z piskiem opon ruszyli autostradą w stronę miasta. Pomimo że jechali z prędkością około 100 mil na godzinę, potwór bez trudu za nimi nadążał. Zawrócił dopiero, gdy dotarli do rogatek miasta.
Zagadkowe raporty
Po raz kolejny zauważyli go członkowie Gwardii Narodowej, kiedy siedział w koronie drzew, a kilka dni później grupa grabarzy w Clendenin w Zachodniej Wirginii, około 80 mil od Point Pleasant. Merle Partridge z Salem opowiadał, że któregoś wieczoru wyszedł z domu na spacer z psem, kiedy na pobliskim polu zobaczył wysoką, ciemną postać z jarzącymi się na czerwono oczami.
Inna mieszkanka Point Pleasant, Faye Dewitt Leport zgłosiła policji, że ona i jej brat również spotkali ową uskrzydloną istotę. Leciała tuż obok samochodu, którym wybrali się na wieczorną przejażdżkę. Kiedy, przerażeni, zatrzymali się na środku drogi, potwór wskoczył im na maskę i zaczął intensywnie się w nich wpatrywać, a następnie odleciał.
Przez cały rok 1967 w różnych zakątkach Zachodniej Wirginii pojawiały się raporty o spotkaniu z Człowiekiem-Ćmą. Obserwacje nagle ustały w grudniu 1967 roku po przerażającej tragedii w Point Pleasant. Most Silver Bridge, którym przebiegała ruchliwa droga 35, zawalił się w godzinach największego natężenia ruchu pod ciężarem dużej liczby samochodów. W wypadku zginęło 46 ludzi. Wiele osób uważało, że Człowiek-Ćma był zwiastunem nadchodzącej tragedii.
Potwór na lotnisku
W następnych latach na terenie całego kraju widywano ową tajemniczą czerwonooką istotę, jednak najwięcej zgłoszeń pochodziło z Chicago i okolic. Pierwsze spotkanie z tą bestią w rejonie Chicago miało miejsce w 2011 roku. Przez następne kilka lat widywano ją sporadycznie, ale począwszy od jesieni 2019 spotkania stawały się coraz częstsze. To właśnie wtedy zauważyli go piloci jednego z samolotów, gdy w trakcie kołowania przeleciał im tuż przed maską. Tego samego dnia widział go również kontroler lotów.
Następny był kierowca ciężarówki, który miał odebrać ładunek z lotniska. W czasie przerwy na papierosa zauważył wysokie, przypominające ptaka stworzenie, stojące tuż za pobliskim ogrodzeniem. Kierowca, zdezorientowany tym widokiem, obserwował, jak owa istota, „z rozpostartymi i trzepoczącymi skrzydłami”, zaczęła iść w kierunku otwartego pola. Chwilę później tajemniczy potwór wzbił się w powietrze i zniknął z pola widzenia.
Podobne zdarzenie miało miejsce w lutym 2020 roku, kiedy funkcjonariusz ochrony lotniska niemalże w tym samym miejscu zobaczył stojącą w ciemności wysoką, uskrzydloną sylwetkę. Przerażający potwór powoli odwrócił głowę w jego kierunku, ukazując parę świecących, czerwonych oczu. Nagle wydał mrożący krew w żyłach wrzask, dźwięk, który mężczyzna porównał do pisku hamulców pociągu, i z niewiarygodną prędkością wzbił się w niebo.
W kolejnych miesiącach inni pracownicy lotniska O’Hare opowiadali przerażające historie o spotkaniach ze skrzydlatym humanoidem. Spójność ich relacji była uderzająca – za każdym razem opisywano go jako wyjątkowo chudą człekokształtną istotę mierzącą około siedmiu stóp, z ogromnymi skrzydłami i czerwonymi oczami. Potwierdzało to teorię, że coś niezwykłego rzeczywiście czaiło się w ciemności.
Pterodaktyl nad Chicago
Chociaż większość obserwacji miała miejsce na terenie lotniska O’Hare, widywano go również w innych miejscach na całym obszarze metropolii chicagowskiej. Mieszkańcy opisywali spotkania z dużym, uskrzydlonym stworzeniem w parkach, nad jeziorem Michigan a nawet na własnych podwórkach.
Pewnej letniej nocy John Amitrano, ochroniarz jednego z popularnych lokali „The Owl” na Logan Square, wyszedł na papierosa, kiedy zobaczył coś dziwnego. „Widziałem lecący samolot, ale także coś, co poruszało się pod nim bardzo niezgrabnie” – powiedział. „Nie wyglądało to jak nietoperz, ale bardziej jak pterodaktyl, ze szczupłą sylwetką i ogromnymi skrzydłami”.
Wielokrotnie widywano go na dalekich przedmieściach i w okolicznych miasteczkach, jak Wauconda. Mówi się o sześćdziesięciu świadkach w mieście i okolicach oraz ponad trzydziestu na samym lotnisku. Badacze tego zjawiska zakładają, że było ich więcej, ale ludzie z obawy przed ośmieszeniem nie chcą o tym mówić. Mało który ze świadków zgodził się podać dziennikarzom swoje nazwisko.
Wyrafinowane oszustwo?
W miarę jak przybywało relacji ze spotkań z Człowiekiem-Ćmą, przybywało również teorii na jego temat. Niektórzy twierdzili, że był po prostu ptakiem – czaplą lub żurawiem, których rozmiar i wyprostowana sylwetka mogły w ciemności przypominać człowieka. Niektórzy sugerowali, że obserwacje mogły być wynikiem misternych oszustw, w których dowcipnisie zakładali kostiumy lub używali dronów, aby stworzyć iluzję spotkania z uskrzydlonym stworzeniem.
Jednakże wyjaśnienia te nie uwzględniają spójności i szczegółowości opisów podawanych przez naocznych świadków. Tajemnicza istota była konsekwentnie opisywana w ten sam sposób, niezależnie od miejsca i czasu, w jakim była dostrzeżona. Pomysł skoordynowanego oszustwa, które byłoby kontynuowane całymi latami i w którym uczestniczyliby tak liczni niezależni świadkowie, wydaje się więc w najlepszym razie nieprawdopodobny.
Wysłannik obcej rasy
Według innej teorii Człowiek-Ćma mógł być przedstawicielem nieznanego dotychczas nauce gatunku. Zwolennicy tej hipotezy sugerują, że stworzenie może być typem dużego nietoperza albo wielkiego ptaka, któremu udało się uniknąć naukowej dokumentacji i klasyfikacji. Jednak pomysł, że nieodkryte stworzenie o takich rozmiarach żyje niezauważone w gęsto zaludnionym obszarze Chicago, wydaje się mało prawdopodobny.
Skłoniło to niektórych badaczy do zaproponowania bardziej niekonwencjonalnego wyjaśnienia zdumiewającego zjawiska. Jedna z takich dość szalonych teorii zakłada, że stworzenie może być bytem paranormalnym czy wręcz istotą poruszającą się między wymiarami, zdolną do manifestowania się w naszej rzeczywistości według własnej woli. Ten pomysł, choć mało prawdopodobny, tłumaczy rzekomo jego zdolność do pojawiania się i znikania pozornie losowo, a także jego pozorną odporność na ograniczenia fizyczne.
Inna intrygująca hipoteza sugeruje, że Człowiek-Ćma może być istotą pozaziemską, swego rodzaju zwiadowcą lub wysłannikiem obcej rasy, który ma na celu obserwowanie i monitorowanie ludzkiej aktywności. Ponieważ miał być widziany w różnych rejonach globu tuż przed katastrofalnymi wydarzeniami – w Czarnobylu, Fukushimie, a w Stanach Zjednoczonych na miejscu dwóch katastrof, niektórzy sugerują, że próbuje on na swój sposób ostrzegać ludzi.
Chociaż te paranormalne i pozaziemskie teorie są z pewnością intrygujące, brakuje konkretnych dowodów potrzebnych do wyniesienia ich poza sferę spekulacji. Bez namacalnych dowodów, takich jak wyraźne zdjęcia, filmy lub fizyczne szczątki, takie interpretacje pozostają jedynie w sferze szalonych domysłów.
Maggie Sawicka