"Świat musi teraz dokonać kolejnego wyboru. Czy będziemy kontynuować nasze wsparcie, aby pomóc Ukrainie wygrać tę wojnę, czy odejdziemy i pozwolimy, by agresja zwyciężyła, a naród został zniszczony? Znam swoją odpowiedź. Nie możemy pozwolić się zmęczyć, nie możemy odwrócić wzroku i nie zaprzestaniemy naszego wsparcia dla Ukrainy, aż do zwycięstwa Ukrainy i osiągnięcia sprawiedliwego i trwałego pokoju" - powiedział Biden w swoim ostatnim wystąpieniu w debacie generalnej Zgromadzenia Ogólnego.
Prezydent USA wskazywał na odpowiedź koalicji państw wspierających Ukrainę jako na przykład, że świat może skutecznie sprzeciwić się agresorom łamiącym podstawowe zasady porządku międzynarodowego.
"Mogliśmy stać z boku i tylko protestować, ale wiceprezydent (Kamala) Harris i ja rozumieliśmy, że to jest atak na wszystko, co ta instytucja miała reprezentować. Więc na mój rozkaz Ameryka wkroczyła i wypełniła lukę, dostarczając potężne wsparcie obronne, gospodarcze i humanitarne" - powiedział Biden, podkreślając, że w podobny sposób zareagowało ponad 50 państw.
Amerykański przywódca wezwał też swoich odpowiedników do "zakończenia uzbrajania sudańskich generałów" i ustania wojny domowej w Sudanie, a także przestrzegał przed eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie.
"Wojna na pełną skalę nie leży w niczyim interesie. Nawet jeśli sytuacja się zaostrzyła, rozwiązanie dyplomatyczne jest nadal możliwe. W rzeczywistości pozostaje to jedyną drogą do trwałego bezpieczeństwa, pozwalającą mieszkańcom obu krajów bezpiecznie wrócić do domów przy granicy Nad tym pracujemy, nad tym pracujemy nieustannie" - zapewnił Biden, komentując eskalację przemocy między Izraelem i Hezbollahem.
Prezydent USA wezwał też do jak najszybszego zakończenia wojny w Strefie Gazy oraz zaprzestaniem przemocy Izraela "wobec niewinnych Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu".
"Ustalmy warunki lepszej przyszłości, w tym rozwiązanie dwupaństwowe, w którym Izrael cieszy się bezpieczeństwem, pokojem, pełnym uznaniem i normalizacją stosunków, a Palestyńczycy cieszą się bezpieczeństwem, godnością i samostanowieniem" - zaznaczył prezydent.
Rozpoczynając swoje przemówienie, Biden wspominał, że kiedy wkraczał na scenę polityczną jako 29-letni senator w 1972 r., sytuacja na świecie i wewnątrz Stanów Zjednoczonych była podobna do obecnej, z groźbą przerodzenia się zimnej wojny w konflikt nuklearny, trwającą wojną w Wietnamie, wojną Izraela z Egiptem i ostrymi podziałami w USA i wątpliwościami na temat przywództwa i przyszłości Ameryki.
"Stany Zjednoczone i świat przetrwały ten moment" - powiedział Biden, wspominając, że doszło do porozumienia pokojowego na Bliskim Wschodzie, traktatów o redukcji zbrojeń nuklearnych, a USA i Wietnam są dziś przyjaciółmi.
Wśród największych obecnych zagrożeń stojących przed światem wymienił też rozwój sztucznej inteligencji i zapewnienie, by nie "podważała podstawowych zasad, że ludzkie życie ma wartość i wszyscy ludzie zasługują na godność".
"Musimy zapewnić, by niesamowite możliwości sztucznej inteligencji zostały wykorzystane do podnoszenia wzmacniania pozycji zwykłych ludzi, a nie do nakładania przez dyktatorów jeszcze potężniejszych kajdan na ludzi i ducha ludzkiego w nadchodzących latach. Może nie być większego sprawdzianu dla naszego przywództwa" - zaznaczył.
Prezydent USA odniósł się też do własnej decyzji, by nie ubiegać się o reelekcję i oddać pole "nowemu pokoleniu przywódców", przedstawiając to jako przykład do naśladowania dla innych światowych liderów.
"Jakkolwiek kocham tę pracę, bardziej od niej kocham swój kraj. Postanowiłem, po 50 latach służby publicznej, że nadszedł czas, aby nowe pokolenie przywódców poprowadziło mój kraj naprzód" - powiedział Biden. "Drodzy przywódcy, nigdy nie zapominajmy, że są rzeczy ważniejsze niż utrzymanie się przy władzy. To wasi ludzie. To wasi ludzie są najważniejsi. Nigdy nie zapominajcie, że jesteśmy tutaj, aby służyć ludziom, a nie odwrotnie" - przypomniał prezydent USA.
Z Nowego Jorku Oskar Górzyński (PAP)