Premier Donald Tusk przekazał, że Krajowa Administracja Skarbowa prowadzi postępowania w 90 jednostkach ws. podejrzanego wydania środków publicznych za rządów PiS. Doprecyzował, że KAS oszacowała tę kwotę na 100 mld zł, a zarzuty ws. nadużyć postawiono 62 osobom.
W piątek w KPRM szefowie MSWiA, MS i MF: Tomasz Siemoniak, Adam Bodnar i Andrzej Domański podpisali międzyresortowe porozumienie dotyczące skoordynowania działań podległych im służb. Ma dotyczyć zabezpieczenia i odzyskiwania mienia Skarbu Państwa wydanego niezgodnie z prawem, na szkodę interesu publicznego.
Premier wskazał, że celem porozumienia ma być odzyskanie "maksimum tego, co jest do oddania", ale też uniemożliwienie w przyszłości nadużywania władzy. Jak ocenił, za rządów PiS został stworzony "układ zamknięty", czyli mechanizm wykorzystywania środków publicznych, urzędów i pracowników w kampanii wyborczej na rzecz partii rządzącej.
Szef rządu poinformował, że dzięki posiadanym uprawnieniom dyrektorzy izb administracji skarbowej od lutego br. prowadzą postępowania w 90 jednostkach i podmiotach, które podlegają 17 resortom w rządzie.
Doprecyzował, że Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) oszacowała wydatki ze środków publicznych, które budzą wątpliwości i wymagają zbadania, na 100 mld zł. "Są powody, aby sądzić, że te środki były wydatkowane niezgodnie z prawem, z naruszeniem procedur, przepisów, albo na szkodę interesu społecznego" - dodał.
Premier poinformował, że złożono zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury, rzecznika dyscypliny finansów publicznych oraz CBA.
Przekazał, że kwota nieprawidłowości, która została już udokumentowana, jest objęta zawiadomieniami i której zwrotu będzie się domagać Skarb Państwa, wynosi 3,2 mld zł. "Będziemy skutecznie domagać się zwrotu tych środków" - zapewnił. Podkreślił, że precyzyjnie opisane zostały już nieprawidłowości na ponad 5 mld zł, a zawiadomienia do odpowiednich organów, w tym do prokuratury, będą sukcesywnie składane.
Jak tłumaczył szef rządu, w wypadku niemożności ściągnięcia środków od instytucji lub organizacji, za nadużycia, zgodnie z prawem, będą odpowiadać członkowie zarządów.
Jak wynika z zaprezentowanych podczas konferencji danych, do tej pory w sprawie rozliczeń poprzedniej władzy postawiono zarzuty 62 osobom, a 149 zawiadomień skierowano do prokuratury.
Premier przedstawił mechanizmy nadużyć, do jakich miało dochodzić za rządów PiS. Są to: wykorzystywanie środków publicznych na kampanie wyborcze, sponsorowanie mediów sprzyjających PiS oraz omijanie komisji konkursowych w fundacjach i stowarzyszeniach.
Jak mówił szef rządu, w ub.r. różnym fundacjom, stowarzyszeniom, klubom i związkom wyznaniowym "w przygniatającej większości bezpośrednio związanym z partią rządzącą i z jej zapleczem" Kancelaria Prezesa Rady Ministrów udzieliła 524 dotacje celowe o łącznej wartości 370 mln złotych. Dodał, że większość z tych dotacji została przekazana bez przeprowadzenia otwartego konkursu ofert.
Zauważył też, że wydatki na dotacje, które są finansowane z rezerwy ogólnej budżetu państwa, będące w dyspozycji premiera, wzrosły od 2020 r. do wyborczego roku 2023 dwunastokrotnie, do 265 mln złotych.
Podał przykład wydatków na Fundację Wolność i Demokracja, założoną przez Michała Dworczyka, a także Fundację Pomoc Polakom na Wschodzie, którą zarządzał Jan Dziedziczak. "Między 2020 a 2023 rokiem przyznano - tylko tym dwóm fundacjom - 325 dotacji na łączną kwotę 190 milionów złotych" - powiedział Tusk.
Odniósł się też do nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Przekazał, że toczące się śledztwo i działania prokuratury ws. firmy "Red is bad" pozwoliły zabezpieczyć 112 mln zł "na rzecz przyszłych roszczeń”.
Według premiera jednym z ważniejszych mechanizmów wyłudzania pieniędzy albo nadużywania możliwości było ustawianie konkursów, jeśli chodzi o granty czy dotacje dla organizacji, gmin i stowarzyszeń.
Mówił również o tym, że były procedury przyznawania grantów dla gmin. "Gminy się zgłaszały, ale jeśli nie były to gminy, w których kandydowali ministrowie, to bez żadnego powodu spadały na koniec kolejki" - dodał.
Premier wskazał również, że dochodziło też do "wyprowadzania gigantycznych środków poprzez np. akcje reklamowe, przez spółki Skarbu Państwa i administrację publiczną, dla mediów, które otrzymywały kontrakty reklamowe". Zaznaczył, że dotyczyło to mediów ściśle związanych z partią rządzącą.
W ocenie Tuska najbardziej uderzającym procederem były działania prowadzone "pod nosem Mateusza Morawieckiego" na rzecz ówczesnego szefa Rządowego Centrum Legislacji Krzysztofa Szczuckiego (który uzyskał mandat posła, kandydując z listy PiS). Jak mówił premier, ówczesny szef RCL zatrudnił sześć osób, które były zaangażowane wyłącznie w jego kampanię wyborczą do Sejmu. Podkreślił, że w dyspozycji rządu są mejle tych urzędników "zawierające zapisy, które informują o łamaniu prawa".
Wyliczając mechanizmy nadużyć poprzedniej władzy, Tusk podał też przykład wykorzystywania mieszkań m.in w służbach. "CBA zakupiło mieszkanie w Warszawie za 1 mln 250 tys. ze środków funduszu operacyjnego, które według informacji, jakie otrzymałem, ówczesny szef CBA miał wykorzystywać jedynie w celach prywatnych mieszkaniowych. To znaczy zamieszkał tam" - powiedział Tusk.
Wymienił też byłego szefa ABW, który jak mówił, otrzymał przydział kwatery tymczasowej, która nie była powiązana z okresem pełnienia służby w ABW. Według premiera jeden z nominatów PiS, który działał "dla polskiej kultury", wydał setki tysięcy złotych z karty służbowej na kluby nocne w Cannes, Los Angeles czy Mumbaju.
Premier ujawnił ponadto, że jednym z mechanizmów nadużyć było kupowanie hoteli przez instytucje rządowe lub podległe im jednostki od osób prywatnych bez żadnego wyraźnego przeznaczenia. "Ktoś wpadł na taki pomysł, żeby uznać, że hotel może być sposobem wyprowadzania pieniędzy albo marnowania pieniędzy i to na dość dużą skalę. Nawet krakowski oddział Muzeum Narodowego stał się częścią tego procederu. Badamy dzisiaj te przypadki" - zaznaczył Tusk.
Zapowiedział, że rząd będzie sukcesywnie informował o odzyskiwaniu publicznych pieniędzy. (PAP)