W Polsce, jak na całym świecie, ludzie często widują UFO a bywa, że również pasażerów nieznanych statków kosmicznych. Podczas badań w ubiegłym roku aż 54 procent Polaków stwierdziło, że są dowody na istnienie pozaziemskich cywilizacji. 47 procent wierzy w UFO, 7 procent przyznało, że miało kontakt z istotami z Kosmosu. Jednak wszyscy są zgodni, że wydarzenie w Emilcinie jest najlepiej udokumentowanym w Polsce przypadkiem kontaktu człowieka z obcą cywilizacją...
Kosmici na furmance
W Polsce istnieje kilka fundacji i wiele nieformalnych grup ufologów. Zajmują się rejestracją i badaniem zjawisk, których nauka wciąż nie potrafi wyjaśnić, a wiele rządów zdaje się utrzymywać w tajemnicy przed opinią publiczną. Polscy ufolodzy zarejestrowali pojawienie się Niezidentyfikowanych Obiektów Latających w kilkudziesięciu miejscowościach na terenie kraju.
10 maja 1978 roku rolnik z Emilcina, Jan Wolski, o ósmej rano wracał z wizyty od znajomego do swojego domu. Jadąc furmanką przy drodze zobaczył dwie niskie postaci. Kiedy zbliżył się do nich, nieznajomi bez pytania wskoczyli na tył jego powozu. Początkowo Wolski nie dostrzegł w tym nic dziwnego. W tamtych czasach, na Lubelszczyźnie, nie było to niczym szczególnym. Często korzystano z tego rodzaju podwózek, więc Wolski nawet się nie obejrzał. Jednak po chwili zaniepokoiło go, kiedy usłyszał, że jego pasażerowie porozumiewają się za pomocą ostrych, piskliwych dźwięków.
Dziwne zaczęło się, gdy Jan Wolski wjechał do lasu. Na polanie przy drodze, na wysokości około czterech, pięciu metrów nad ziemią, unosił się srebrzysty wehikuł wielkości połowy autobusu. Tajemniczy przybysze zaprowadzili go do niego. Z wnętrza wehikułu obniżyła się platforma. Przybysze pomogli mu wejść na platformę i w trójkę wyjechali na górę. Nie wiadomo, czy Wolski się bał. Nie wspomina o tym w żadnych relacjach.
Przybysze kazali mu się rozebrać. Przeprowadzili na nim rodzaj badania, posługując się przyrządami przypominającymi talerze, po czym z powrotem zwieźli platformą na ziemię. Wcześniej Wolski zdołał jeszcze dostrzec, że w tajemniczym wehikule było kilka, jakby sennych, wron i kawek. Całe spotkanie trwało nie dłużej niż dziesięć minut.
Sześcioletni świadek
Kiedy Wolski wrócił do domu, powiedział synom, że jeśli chcą zobaczyć potwory i latający pojazd niech pobiegną na polanę. „Cudaczni ludzie, zieloni” – oznajmił żonie. Jednak gdy syn wraz ze znajomymi znaleźli się we wskazanym przez Wolskiego miejscu, dostrzegli już tylko dziwne ślady na polanie.
W Emilcinie zrobiło się głośno o tym wydarzeniu. Nikomu z miejscowych nie przyszło do głowy, że Wolski bajdurzy. Należał do ludzi, którzy nie opowiadają głupot. Powiadomiono komisariat Milicji Obywatelskiej w pobliskim Opolu Lubelskim. Nazajutrz przyjechał do Emilcina porucznik Stanisław Plis. Obejrzał miejsce zdarzenia i przesłuchał Wolskiego. W raporcie napisał, że rolnikowi całe to wydarzenie przyśniło się albo był pijany.
Ale mieszkańcy Emilcina nie kwestionowali opowieści Wolskiego. Uchodził za prawdomównego człowieka, poza tym w ogóle nie pił alkoholu. Wkrótce pojawił się też drugi świadek wydarzenia, sześcioletni Adam Popioła. Z pewnej odległości widział dziwną maszynę unoszącą się nad ziemią. Normalnie nikt by dziecku w to nie uwierzył. Lecz on widział to samo co Wolski.
Wieści o wylądowaniu UFO szybko wyszły poza opłotki Emilcina. Dotarły do ufologa amatora Witolda Wawrzonka. Przyjechał do Emilcina i stwierdził, że to rzeczywiście intrygująca sprawa. O wydarzeniu powiadomił badacza zjawisk paranormalnych, Zbigniewa Blanię.
W ogniu krytyki
Blania zajął się wydarzeniem w sposób profesjonalny. Obejrzał miejsce lądowania domniemanego UFO, uważnie wysłuchał Wolskiego. Następnie zaprosił do współpracy psychologa i psychiatrę, aby ci zbadali Wolskiego i orzekli, czy czasem nie konfabuluje. Lekarze potwierdzili, że rolnik mówi prawdę. A przynajmniej szczerze wierzy w to, co mówi. Co do sześcioletniego Popioła nie byli pewni. Często mówił co innego. Raz, że widział to, innym razem, że tamto. Ale za każdym razem widział dziwną maszynę fruwającą w powietrzu.
Jan Wolski znalazł się w ogniu krytyki. Nie uniknął podejrzeń, że rzekome lądowanie UFO było tylko dziełem jego wyobraźni. Ostatecznie to głównie od wiarygodności jego słów zależało, czy zdarzenie w Emilcinie zostanie uznane za prawdziwe. Wolski wyszedł z tego zwycięsko.
Łódzki psychiatra Ryszard Krasilewicz napisał w swojej opinii: „Jan Wolski nie wykazuje żadnych objawów choroby psychicznej. Jego relacji nie można nazwać urojeniami. Nie potrafię się dopatrzeć w zachowaniu Jana Wolskiego znamion patologii”.
Psycholog, który także badał Wolskiego, uznał, że nie ma on skłonności do konfabulacji ani powodu, żeby kłamać. Po latach sąsiad Wolskiego powiedział to, co myślała cała wieś: „Dobry chłop był, nie pił, bajek nie opowiadał. W tych czasach nikt nie miał nawet telewizora ani z Emilcina się daleko nie wyjeżdżało. Skąd by coś takiego zmyślił, aferę na cały kraj robił. I po co?”.
Argument o braku telewizora a także to, że Wolski nigdy nie był w kinie, ma znaczenie, jeśli chodzi o uznanie prawdomówności rolnika z Emilcina. Wolski opowiadał z obrazowymi szczegółami o czymś, czego wcześniej nigdy nie mógł zobaczyć. Jego relacja była zbieżna z opisami lądowań UFO w innych częściach świata.
Zielone twarze, skośne oczy
Jeden z ekspertów zaproszonych do badania Wolskiego powiedział: „Z punktu widzenia wiedzy ufologicznej są tu rzeczy zastanawiające. Słuchając opowieści pana Wolskiego, w których opisał zachowanie się istot i ich wygląd, czułem się tak, jakbym czytał specjalistyczne pismo ufologiczne. Otóż opisy istot z UFO, które nadchodzą z całego świata, zgadzają się bardzo dobrze z relacją pana Wolskiego.
Pozostaje dla mnie fascynującą zagadką, skąd ten rolnik z Emilcina mógł znać takie szczegóły, jak skośne, ciągnące się nieco na boki twarzy oczy, opisywane często w raportach o UFO. Skąd wystające kości policzkowe, nadające twarzy charakter orientalny? Skąd zielona skóra? Są to sprawy, które zmuszają do myślenia”.
Podczas śledztwa w sprawie zdarzenia w Emilcinie, na podstawie opisu Wolskiego rysownik odtworzył wygląd obcych. Mieli około 140 centymetrów wzrostu. Szczupli, z dużymi stopami i błoną między palcami. Mieli garby na plecach. Ich twarze były zielone. Mieli czarne kombinezony i kaptury na głowach. Zupełnie przypominali kosmitów widzianych we wszystkich częściach świata. Tylko że Wolski nie mógł nic o nich wiedzieć. Warto przypomnieć, że był rok 1978. Jeszcze nawet nie pojawiły się filmy o kosmitach.
Jan Wolski zmarł w 1990 roku. Do końca życia był przekonany, że spotkał istoty nie z tego świata.
Ryszard Sadaj