Warszawa. Na aplikacji wybrałem taksówkę. Podjechał młody człowiek, zaprosił do samochodu. Dobrze mu patrzy z oczu. Próbuję zagadać, jak to zwykle robię. Widzę, że język polski sprawia mu trudności. Uruchomił w telefonie tłumacza. Nagrywa się i mówi, że jest Turkiem. Od trzech miesięcy w Polsce. Rozpoczynamy tę tłumaczoną rozmowę. Opowiada mi, że ma 25 lat. Przyjechał do Polski, bo tutaj jednak są lepsze zarobki. Pomaga mamie i swojej rodzinie. Dwa lata temu zmarł tragicznie jego ojciec, który miał 51 lat. Będąc w pracy wpadł do szybu. Nie odratowali go. Chłopak opowiada mi to z wielkim przejęciem. Mówi, że pracuje po 80-90 godzin w tygodniu, w dzień i noc. Taksówka to tylko jeden ze sposobów na zarobek. Poznał w Warszawie dziewczynę, kilka lat starszą od siebie Polkę. Mówi, że często rozmawiają ze sobą w podobny sposób, przez tłumacza. W czasie naszej jazdy dzwoni do niej i poznajemy się na kamerce. Szczęśliwy żegna się z nią i mówi po polsku: „Do zobaczenia, kochanie!”. A później opowiada mi, że wszystko jest dobrze, tylko dla wielu ludzi problemem jest to, że mają różną religię. „Ja żyjąc w Polsce szanuję waszą religię i kulturę” – mówi mi. „Nie jest to dla mnie problemem”. Odpowiadam, że dla mnie także, poza tym jestem księdzem katolickim i szanuję drugiego przede wszystkim za to, że jest człowiekiem i stara się być dobrym człowiekiem, „a tobie dobrze patrzy z oczu”. Mój kierowca nie ukrywa zadowolenia z naszej rozmowy. Rzeczywiście była bardzo serdeczna i życzyłem mu szczęścia, co i on skwitował życzeniami Bożego błogosławieństwa i pomyślności.
Takie pozornie niewiele znaczące spotkanie, dla mnie było jednak ważne i myślę, że tak samo dla mojego rozmówcy. Pomyślałem sobie o ogólnoludzkim braterstwie, o tym, że nie szukamy przeszkód i różnic, ale tego, co nas łączy, dobra, które widać lub nie w naszych oczach. Taki jeden z wielu dobrych momentów dnia, który dobrze nastraja i dodaje wiele pozytywnej energii. Naprawdę niewiele potrzeba. Kilka serdecznych słów, posłuchanie kogoś, wyciągnięcie ręki bez względu na takie czy inne różnice. Takiej postawy uczyłem się od dzieciństwa, jednak wiele uczy mnie też życie w Stanach Zjednoczonych, w tej wielokulturowej i różnoreligijnej rzeczywistości. W człowieku trzeba dostrzec jego człowieczeństwo.
Nigdy nie rozumiałem, jak można być zacietrzewionym na punkcie religijnym. Wiedziałem oczywiście o wojnach religijnych. Nigdy jednak się z nimi nie zgadzałem. Miałem wpojony szacunek dla drugiego człowieka, dla jego sposobu myślenia i wierzenia. Wiem, że Bóg, który stworzył nas wszystkich, jest większy i ma sposoby dotarcia do każdego. Jest ponad wszelkimi podziałami, a celem jest to, żebyśmy my, ludzie, dążyli do jedności. Świat jest wtedy zupełnie inny. Lepszy, serdeczniejszy i jest w nim szansa na pokój. Wierzę też, że taka otwarta postawa jest jednym z kanałów dotarcia do drugiego człowieka i może stać się kanałem dla ewangelizacji, podzielenia się swoją wiarą i przekonaniami. Zawziętość i zaciśnięte pięści to oznaka sprzymierzenia się ze złem. Niestety wiele tego w ludziach, także w przestrzeni religijnej i w relacjach międzyspołecznych. Najgorsze jest to, kiedy ludziom takim wydaje się, że robią dobrze i stają po właściwej drodze. Nie, nie tędy droga!
Bycie otwartym na przyjazne relacje z innymi, zainteresowanie, proste zagadanie, to wszystko naprawdę wiele znaczy i nic nie kosztuje. To prawda, czasami można spotkać się z niemiłą odpowiedzią czy reakcją, będącą jakąś formą mechanizmu obronnego. Nieraz, aby dotrzeć do drugiej osoby, potrzeba więcej czasu i cierpliwości, aby przełamać blokady wynikające ze zranień i uprzedzeń. Niestety tych murów, bardzo grubych czasami, jest wiele. Warto jednak próbować. Bo po drugiej stronie jest przede wszystkim człowiek, który także szuka relacji z człowiekiem. To jest postawa bardzo ewangeliczna i chrześcijańska.
Na ulicach polskich miast, na dworcach, w sklepach i restauracjach, słychać prawdziwą mieszankę języków. To ludzie, którzy przyszli tu lub zatrzymali się na chwilę lub na dłużej. Żeby się porozumieć, korzystają z pomocy telefonicznego tłumacza. Chcą rozmawiać, chcą być, chcą żyć, spokojnie i bezpiecznie. Nie można podżegać nienawiści, która miałaby jeszcze wyrastać z pobudek religijnych. To jest czyste zło, jak zresztą każda nienawiść. Niestety jest jej wiele. Trzeba pomóc drugiemu, nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach samemu będzie się tej pomocy oczekiwać. Mam w uszach cały czas modlitwę Pana Jezusa o jedność, którą kierował do Ojca wobec apostołów w wieczerniku. Nie jest i nie może mi to być obojętne. Boję się ludzi nieufnych i wrogo nastawionych na inność i różnorodność. Boję się tych, którzy jeszcze nie mówiąc nic, straszą „groźnym psem” lub w inny sposób. Myślę, że ten piesek może się okazać bardziej przyjazny od swojego właściciela.
Dzisiejsza półgodzinna podróż z moim tureckim kierowcą w warszawskiej taksówce dała mi wiele radości i dobrych przemyśleń. Pokazała mi też, że jak większość młodych ludzi ten człowiek wraz ze swoją kulturą i religią ma swoją piękną wrażliwość, otwarcie na świat, a nie tylko na zarobki, potrzebę kochania i bliskości drugiego człowieka. Niech jemu i każdemu człowiekowi dobrego serca Pan Bóg błogosławi i postawi na drodze życzliwych ludzi. Ludzi, którzy przede wszystkim stawiają na swoje człowieczeństwo ze świadomością, ze wszystkich nas stworzył ten sam Bóg i On chce, żebyśmy byli dla siebie braćmi i siostrami.
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.