Weekend Memorial Day, tradycyjnie już rozpoczynający czas wakacji w USA, z powodu tłoku rzadko budził dobre wspomnienia wśród kierowców i pasażerów linii lotniczych. Jeśli wierzyć prognozom, podobnie ma być i w tym roku.Zatłoczone autostrady i lotniska to nie tylko sygnał, że turystyka nareszcie wraca do przedpandemicznych wartości. W obliczu zmian klimatycznych i nacisków na zrównoważony rozwój wzrost liczby podróżujących rodzi także poważne pytania o przyszłość tej gałęzi globalnej gospodarki.Przed tym weekendem Amerykański Klub Automobilowy (American Automobile Association, AAA) ostrzegał przed rekordowymi korkami na drogach i tłokiem na lotniskach. Organizacja szacowała, że w całych Stanach Zjednoczonych w tych dniach ok. 43,8 miliona ludzi przemierzy w celach rekreacyjnych dystans co najmniej 50 mil. Według AAA oznaczałoby to 4-procentowy wzrost całkowitej liczby podróży w porównaniu z 2023 rokiem. Byłby to też odczyt zbliżony do rekordowego weekendu Memorial Day w historii. W 2005 r., na dwa lata przed początkiem wielkiej recesji, w podróż wybrały się w USA 44 miliony ludzi.I tu pojawia się problem zmęczenia turystyką. W skali globalnej ten segment ekonomii wygenerował w 2023 roku 9,5 biliona (ang. trillion) dolarów. Podróżować chcą niemal wszyscy, bo przecież ludzie zamożni i wyższa klasa średnia nie jest dziś ograniczona do krajów bogatej północy.Na przygotowanej przez CNN liście najgorszych kierunków, jakie mogą wybrać turyści w tym roku, zwłaszcza gdy szukają miejsc bez tłumów znalazły się takie miasta i miejscówki jak Amsterdam, Ateny, Bali, Barcelona, Miami, Paryż, Pjuket (Tajlandia) i Wenecja. Ale ten wykaz z pewnością jest mocno niepełny, przynajmniej jeśli chodzi o Europę. To tam zresztą coraz więcej ludzi protestuje przeciwko turystom, nawet jeśli ich społeczności zarabiają na przybyszach prawdziwe krocie. O bardziej zrównoważony rozwój upominają się mieszkańcy Wysp Kanaryjskich i Balearów, czy mieszkańcy Barcelony, Amsterdamu, Wenecji i Nowego Jorku.W USA pracodawcy nie rozpieszczają nikogo długimi urlopami ani płatnymi świętami, zwłaszcza na tle innych krajów uważanych za bogate i rozwinięte. Według Center for Economic and Policy Research wśród krajów rozwiniętych to Austria zajmuje pierwsze miejsce z 25 dniami płatnego urlopu, z którego pracownicy muszą skorzystać każdego roku, oraz z – również płatnymi – dodatkowymi 13 dniami świąt państwowych. Daje to austriackim pracownikom 38 dni płatnego urlopu rocznie.W Polsce standardem jest 26 dni wolnych plus 11 świąt religijnych i państwowych co daje 37 dni płatnego urlopu rocznie. Inne kraje, w których jest najwięcej dni urlopu dla pracowników na całym świecie, to: Francja i Hiszpania po 36 dni, Korea Południowa – 31 dni, Niemcy – 30 dni, Wielka Brytania – 28 dni, Japonia – 26 dni.Większość krajów rozwiniętych ustawowo wymaga, aby pracownicy co roku brali urlop i wykorzystywali cały płatny czas wolny. Ma to zapewnić lepszą równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, zachęcać pracowników do spędzania czasu z rodziną, a ostatnio także do uprawiania zrównoważonej turystyki.Trochę inaczej jest po drugiej stronie oceanu. Z danych Center for Economic and Policy Research wynika, że USA są jedynym krajem rozwiniętym na świecie, w którym prawo nie gwarantuje pracownikom ani jednego dnia płatnego urlopu wypoczynkowego. W kraju zwykle obchodzonych jest 10 świąt państwowych, chociaż pracownicy nie mają gwarancji, że będą mieli te dni wolne. Zależy to od pracodawcy i sektora gospodarki. Pomimo luźnych wymogów prawnych standardem w USA stało się przyznawanie pracownikom od 10 do 15 dni wolnych w roku, a długość czasu wolnego jest zwykle uzależniona od stażu pracy. Natomiast pracownicy sektora publicznego na szczeblu federalnym i stanowym korzystają z większości świątecznych dni wolnych od pracy.Te dwa-trzy tygodnie urlopu to ciągle znacznie mniej niż to, do czego uprawnieni są pracownicy w większości krajach Europy. Walka o prawa pracownicze na Starym Kontynencie doprowadziła do sytuacji, że urlop stał się jednym z wielu przywilejów gwarantowanych wszystkim zatrudnionym. Niektóre kraje nawet zamykają swoje firmy na część lata, aby obywatele mogli wykorzystać urlop i podróżować.Prawo federalne w USA nie reguluje kwestii płatnych wakacji, a sąsiednia Kanada gwarantuje pracownikom tylko 10 płatnych dni wolnych. Dwa tygodnie bez świadczenia pracy w porównaniu z Europą wydają się śmieszne. Problem w tym, że taki wymiar spędzania wakacji wymusza intensywność spędzania wolnego czasu i imperatyw szybkiego odwiedzania najbardziej popularnych atrakcji. To jeden z głównych powodów, dla których Amerykanie są uważani za najbardziej przyjazną dla ekologii grupę turystów.Jako gatunek nie lubimy nadmiernego tłoku. Jeśli wierzyć globalnemu sondażowi Booking.com, 64 proc. turystów deklaruje chęć spędzenia wolnego czasu z dala od turystycznych atrakcji i uniknięcia tłumów. Z pozostałej grupy osób, które nie chcą rezygnować z odwiedzin najbardziej popularnych i modnych miejsc aż 31 proc. deklaruje chęć wyboru alternatywnych dróg dotarcia lub terminów, by mieć choć chwilę spokoju. Mimo to nie liczyłbym na brak tłoku w amerykańskie długie weekendy podczas nadchodzącego lata.
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.