Był rok 1981. To wtedy, dokładnie w dniu 17 maja rozpoczęła się moja przygoda z „majowym”. Chodzi mi oczywiście o nabożeństwo, które w miesiącu maju bywa jeszcze odprawiane w katolickich kościołach i kaplicach, rozpowszechnione bardzo przez Polaków. A dzień rozpoczęcia nowej przygody duchowej nie jest dla mnie przypadkowy. Był to dzień mojej pierwszej komunii świętej. Byłem wtedy uczniem pierwszej klasy szkoły podstawowej. Co spowodowało, że nabożeństwo to stało się „przygodą”, a raczej stałym elementem mojego życia duchowego? Przede wszystkim jego prostota, zwyczajność. W scenerii majowego klimatu, gdzie do teraz czuję zapach „łąk umajonych” na górach i w dolinach zielonych. Poza tym odkryłem wtedy, jak ważną osobą w moim życiu jest matka. Odkryłem też, jak bliska staje mi się Matka Jezusa, Maryja. A nabożeństwo to jest jak bukiet polnych kwiatów, który dzieci przynoszą swojej duchowej mamie.
Śpiewana w czasie nabożeństwa litania wcale nie jest pozbawionym treści tytułowaniem Matki Bożej. Samo słowo „litania” pochodzi z języka greckiego i oznacza „błaganie”. Jest więc formą modlitwy błagalnej, kierowaną najpierw do Trójcy Świętej. To Boga i tylko Jego prosimy w litanii, powtarzając: „Zmiłuj się nad nami”. Następnie w tym konkretnym przypadku, wzywając tytułów Maryi, prosimy: „Módl się za nami”. Prosimy w ten sposób o pośrednictwo i wstawiennictwo u Boga. I w ten sposób należy rozumieć tę formę modlitwy. Katolickie „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”, wypowiadając się o litaniach, stwierdza: „Wśród form modlitwy do Najświętszej Dziewicy zalecanych przez Kościół znajdują się litanie. Polegają one na dość długiej serii wezwań do Maryi, następujących po sobie w jednakowym rytmie i stwarzających jakby modlitewny strumień uwielbień i błagań. Wezwania bowiem, przeważnie bardzo krótkie, składają się z dwóch części: pierwsza jest wychwalaniem (Panno łaskawa), druga – błaganiem („Módl się za nami”)”.
Warto wiedzieć też, dlaczego litania ta nazywa się loretańską. Nazwa pochodzi od miasteczka Loreto, znajdującego się w środkowych Włoszech. Miasto stało się słynne przede wszystkim za sprawą Sanktuarium Maryjnego, którego początki sięgają XIII wieku. Wierzono, że właśnie wtedy został przeniesiony przez aniołów do Loreto domek nazaretański, w którym przyszła na świat Matka Boża. Okazało się, że legenda ta wcale nie jest taka daleka od prawdy. W archiwach watykańskich znaleziono dokumenty świadczące o tym, że budynek z Nazaretu został przetransportowany drogą morską przez włoską rodzinę noszącą nazwisko Angeli, co po włosku znaczy aniołowie. Cała operacja przeprowadzona była w sekrecie ze względu na niespokojne czasy i strach o to, by cenny ładunek nie wpadł w niepowołane ręce. W XIX w. prowadzono szczegółowe badania naukowe, które w pełni potwierdziły autentyczność tego bezcennego zabytku. Święty Domek Matki Bożej został umieszczony wewnątrz bazyliki, a w nim, nad ołtarzem, została umieszczona figura Matki Bożej Loretańskiej, przedstawiająca Maryję z Dzieciątkiem na lewej ręce.
To tam, w Loreto, litania do Matki Bożej była szczególnie propagowana i odmawiana przez pielgrzymów. Tam przybrała też ostateczną formę i zaczęła rozchodzić się na cały Kościół. Po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1572 r. we Florencji i zawierała 43 wezwania. Z czasem pojawiały się nowe. Swój ostatni aktualny kształt litania przybrała w 2020 roku, kiedy za zgodą papieża Franciszka dopisano trzy nowe wezwania: „Matko miłosierdzia”, „Matko nadziei” oraz „Pociecho migrantów”. Interesująca jest geneza tego pierwszego. Inicjatywa wprowadzenia nowego wezwania („Matko miłosierdzia”) wyszła z Białegostoku, który od wielu lat jest nazywany Miastem Miłosierdzia dzięki osobie bł. ks. Michała Sopoćki. Spędził on tam blisko trzydzieści ostatnich lat swego życia. W Białymstoku stworzył podstawy teologiczne kultu Miłosierdzia, a dzięki jego staraniom przesłanie o Bożym Miłosierdziu rozeszło się na cały świat.
Nabożeństwo majowe, którego zasadniczą częścią jest litania lub inne wezwania do Matki Bożej, to także piękne śpiewy maryjne. Był także zwyczaj, że prowadzący nabożeństwo ksiądz wygłaszał krótkie kazanie lub czytał tak zwaną „czytankę majową”. Jej celem było wyjaśnianie kultu Matki Bożej oraz na przykład tłumaczenie wezwań litanii. Warto wspomnieć jeszcze o miejscu, w którym ludzie gromadzą się na „majówkę”. Najczęściej był to i jest kościół, a nabożeństwo prowadzone jest przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Są to także mniejsze kaplice, a także, tak przynajmniej było, kaplice i krzyże przy polskich drogach lub w polach. To tam zatrzymywali się wracający z pracy ludzie, aby we wspólnej modlitwie pozdrowić Matkę Bożą. W ten sposób dawali także wyraz swojej wierze, na pozór prostej, w rzeczy samej jednak bardzo głębokiej i autentycznej, w której nie ma oporu ani wstydu, by publicznie ją wyznawać.
W czasie środowej audiencji generalnej na Placu św. Piotra w Watykanie, 1 maja 2024, papież Franciszek powiedział do Polaków: „Podczas majowych nabożeństw zawierzajcie Matce Bożej sprawy osobiste, rodzinne, a także cierpienia ludzi, którzy są ofiarami wojen. Módlcie się za Kościół i Ojczyznę, o pokój na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie. Niech Maryja, którą sto lat temu Pius XI ustanowił Królową dla całej Polski, wspiera was i prowadzi”. To jakaś wskazówka, po co i o co się modlić, szczególnie w tym miesiącu, a także zaproszenie do tego, aby to robić. Można przecież także w domu. Samemu, czemu nie, ale najlepiej wspólnie. Mając na uwadze słowa Pana Jezusa, że „gdzie dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.