Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 19:02
Reklama KD Market

Wraca widmo inflacji?

Wraca widmo inflacji?
fot. Depositphotos.com

Ekonomiści nie mają wątpliwości: inflacja w USA jest wyższa, niż oczekiwano. W zeszłym miesiącu podstawowy wskaźnik wzrostu cen konsumenckich (CPI – Consumer Price Index) wzrósł o 3,5 proc. rok do roku, powyżej prognoz rynku. 

Co do metodologii obliczania indeksu CPI jest zresztą wiele zastrzeżeń, bo zwykle zaniżają rzeczywisty poziom inflacji. Jak mawiał Mark Twain – są trzy rodzaje kłamstw – kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki. Ale wzrost cen odczuwają na co dzień wszyscy. Wzrost wskaźnika w porównaniu ze styczniowym odczytem CPI wystarczył, aby wzbudzić na rynkach finansowych wątpliwości, czy Rezerwa Federalna (Fed) wygrywa walkę z inflacją. Przez nadchodzące miesiące pozostanie to kwestią nierozstrzygniętą, tym bardziej, że z kolei wskaźnik mierzący inflację cen usług z wyłączeniem żywności, energii i mieszkalnictwa także gwałtownie wzrósł, osiągając w marcu wzrost o 4,8 proc.  rok do roku i ponad 8 proc. w ujęciu rocznym za okres trzech miesięcy. W usługach drożały przede wszystkim produkty „pierwszej potrzeby”, takie jak ubezpieczenia samochodów i mieszkań, a także podatki od nieruchomości. Sytuację dodatkowo komplikują spadające oszczędności konsumentów i wyższe koszty pożyczek, co zwiększa prawdopodobieństwo, że bank centralny będzie utrzymywał restrykcyjną politykę pieniężną. Inflacja jest procesem, który dotyka wszystkich, uszczuplając często realną wartość oszczędności całego życia.

Odłożenie obniżek stóp procentowych na później, bliżej wyborów prezydenckich (o ile w ogóle dojdzie do cięć), może wywołać turbulencje zarówno w skali globalnej, jak i w samych Stanach Zjednoczonych. Ropa Brent kosztuje obecnie 90 dolarów i drożeje. Wzrost inflacji utrzyma to wyższe stopy na dłużej na całym świecie, chyba że doszłoby do załamania gospodarczego Chin, co jest możliwe, ale mało prawdopodobne. Natomiast w kraju wyższa inflacja pozwoli Republikanom budować narrację, że obecna administracja nie radzi sobie z problemem, próbując budować poparcie przed listopadowymi wyborami do Białego Domu i Kongresu. Argumenty mogą padać na podatny grunt, bo w pamięci ciągle mamy popandemiczny skok cen. Presja inflacyjna dotknęła wówczas nawet takich aspektów życia jak napiwki. Fenomen nazwany „tipflation” polegał na zwiększonych naciskach na zostawianie większych sum w formie dodatkowych opłat za usługi gastronomiczne, hotelarskie czy przewozowe. Oczekiwania te często nadal wzbudzają negatywne reakcje konsumentów – wszak inflacja dotyczy każdego, nie tylko kierowców i kelnerów. Są także niezrozumiałe dla turystów z innych kontynentów, takich jak Europa czy Azja, gdzie tradycje zostawiania napiwków są mniej rozpowszechnione. 

Pisałem już w tym miejscu, przy okazji poprzedniego skoku cen z lat 2021-2022, o historycznych doświadczeniach związanych z inflacją. Umiarkowany wzrost cen w granicach 1-3 proc. rocznie potrafi być czynnikiem pozytywnie stymulującym rozwój gospodarczy. Ale im bardziej wskaźniki będą wychodzić poza te widełki, tym potrafi być gorzej. Poza wzrostem cen duża inflacja utrudnia działalność gospodarczą, dusi inwestycje czy zwiększa obciążenia podatkowe. W klasycznym modelu gospodarki oznacza także wyższe koszty kredytów w tym hipotecznych. Na szczęście Stanom Zjednoczonym nie grozi niebezpieczeństwo wejścia w hiperinflację, którą przeżyły osoby mieszkające w Polsce na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia. Wiele wskazuje także, że obecny skok wskaźników to zjawisko przejściowe i rzeczywiście na jesieni Fed obniży stopy. 

Czy na wzrost cen jest lekarstwo? Z tym zjawiskiem trudno się walczy. Inflację można leczyć przede wszystkim przez zacieśnianie polityki pieniężnej. Banki centralne mogą podwyższać stopy procentowe, utrudniając dostęp do pieniądza, ale takie posunięcia hamują rozwój krajowych gospodarek. Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny czy polska Rada Polityki Pieniężnej stają więc przed dylematem: czy walczyć z inflacją, czy bronić wzrostu PKB. I często wybierają odmienne rozwiązania. Utrudnianie dostępu do pieniądza ma też swoje nieprzyjemne skutki uboczne – schładza gospodarkę i zwiększa ryzyko recesji. I tak kółko się zamyka. Gospodarka to niezwykle skomplikowany system naczyń połączonych. Przekonujemy się o tym codziennie, płacąc rachunki za codzienne życie. Modląc się przy tym, aby były jak najniższe. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama