Egg Hunt, czyli polowanie na jajka, to wielkanocna tradycja od pokoleń praktykowana w USA. Jest organizowana przez kościoły, wspólnoty sąsiedzkie, władze dzielnicy, organizacje społeczne, a nawet sklepy. Także polonijne środowiska organizują przedświąteczne spotkania, połączone z grami i zabawami dla najmłodszych. W sobotę, 23 marca w siedzibie PNA w Chicago świetlica wypełniła się dziećmi i ich rodzicami.
– Nie przypuszczaliśmy, że dzisiaj przyjdzie tak dużo dzieci. Mamy ich około 150. Ostatnio z powodu pandemii nie organizowaliśmy imprezy przez parę lat, ale teraz powracamy do tradycji – powiedziała jedna z organizatorek, Paulina Kordek, dodając jednocześnie, iż tego typu spotkania odbywają się w siedzibie Polish National Alliance-Związku Narodowego Polskiego (PNA-ZNP) już od ponad 40 lat.
Przez około dwie godziny na najmłodszych czekało sporo atrakcji w świetlicy siedziby PNA przy 6100 North Cicero w Chicago. Harce i igraszki prowadzone były przez popularnego klauna Lulu. Na stołach rozłożono plastikowe jajka i farbki. Dzieci barwiły nie tylko jajka, ale także, ku przerażeniu rodziców, ręce, buźki i ubrania. W świątecznego zajączka wcielił się Oktawian Dudek, cierpliwie pozując do zdjęć. Dużym powodzeniem cieszyło się malowanie twarzy i dmuchane, kolorowe balony, imitujące miecze, karabiny czy królewskie korony. Bardzo długa kolejka ustawiła się po cukrową watę.
Największą atrakcję przygotowano na zakończenie spotkania. W ogrodach otaczających budynek organizatorzy pochowali setki kolorowych plastikowych jajek. O umówionej porze dzieci z przygotowanymi pojemniczkami ruszyły na poszukiwanie tych jajek. Chłodny, choć słoneczny dzień, przyspieszył tylko tempo ich zbierania; znikały z trawy z niewyobrażalną prędkością. Uśmiechy na twarzach dzieci mówiły same za siebie, że „polowanie” się udało. Co prawda kilku milusińskich popłakało się z braku jajek w koszyczku, ale zaradni rodzice szybko je uzupełniali.
Przedwielkanocna zabawa cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Nie było smutnych czy znudzonych dzieci. Wszyscy bawili się doskonale, nawet rodzice. Jedna z mam, Anna Miodulska, powiedziała nam: – Zdecydowałyśmy się z koleżanką na przyjście w ostatniej chwili. Nie żałujemy. Przyjemnie jest oglądać nasze rozpromienione pociechy, a my mamy chwilę na pogaduszki – podkreśliła.
Cieszy fakt, że powrócono do organizowania wielkanocnego spotkania dla dzieci w PNA. Miejmy nadzieję, że ta długoletnia tradycja na stałe już wpisała się w kalendarz wydarzeń polonijnej organizacji.
Tekst i zdjęcia: Artur Partyka