Dzisiaj klasyka! W końcu je zrobiłam – buraczki zasmażane. Od dzieciństwa nie jest mi z nimi po drodze. Może dlatego, że jakoś nie przemawiała do mnie idea zasmażki do buraków. Byłam jedyną osobą w rodzinie, która dostawała jakąś surówkę, bo odmawiałam jedzenia tej przystawki.
Ale człowiek dojrzewa i nie tylko zaczyna jeść różne rzeczy, ale również je przyrządzać. Tak oto pewnej niedzieli (jak klasyka to klasyka) postanowiłam zrobić zasmażane buraczki. Akurat tego dnia miały być policzki wołowe z puree ziemniaczanym, więc taka przystawka pasowała jak ulał.
Przeczytałam z tonę różnych przepisów, a koniec końców zrobiłam to na tzw. czuja. No i jaki efekt? Goście dali 5 gwiazdek, a ja… nadal nie jestem fanką buraczków zasmażanych. Widocznie są rzeczy niezmienne w przyrodzie. Ale nie zrażajcie się tym, bo były one smaczne i dokładnie tego Wam życzę, czyli smacznego!
Składniki:
2 lb buraków ćwikłowych
mała cebula
2 łyżki oleju
2 łyżki masła
1 łyżka mąki pszennej
1 łyżeczka cukru
½ łyżeczki soli
½ -1 łyżeczka pieprzu (zależy od tego, jak ostre potrawy lubisz)
2 łyżki octu z czerwonego wina lub jabłkowego
2 łyżki octu balsamicznego (jak nie masz, dodaj więcej octu winnego)
Czas przygotowania: 30 min + 1-1½ h na ugotowanie buraków
Porcje: 4-6 osób
Sposób przygotowania:
Buraki wyszoruj i razem ze skórką włóż do garnka. Zalej wodą tak, żeby buraki były zanurzone. Gotuj pod przykryciem tak długo, aż widelec wbity w burak będzie wchodził bez oporu.
Ugotowane buraki najlepiej obrać ze skórki jeszcze dość ciepłe, ponieważ jest to dużo łatwiejsze.
Następnie buraki zetrzyj na tarce na średnich lub małych oczkach (tutaj liczą się osobiste preferencje).
Cebulę obierz, pokrój w bardzo drobną kostkę. Na patelni rozgrzej olej, dodaj masło i poczekaj, aż się rozpuści. Wrzuć cebulę i smaż ok. 4 minut, aż zrobi się szklista.
Do cebulki wsyp łyżkę mąki i całość zamieszaj. Dodaj buraki i wymieszaj z zasmażką.
Następnie dodaj przyprawy i oba octy. Smaż wszystko, mieszając jeszcze kilka minut na małym ogniu.
Podawaj na ciepło, jako przystawkę obiadową. Najlepiej smakuje z daniami mięsnymi.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks